Zaginiony książę - Rozdział 1
-Tato, spójrz, udało mi się!
Czarnowłosy trzystodwunastolatek (pięciolatek w przeliczeniu na lata Midgardzkie) spojrzał na stojącego przy drzwiach mężczyznę z wielkim uśmiechem, pokazując, jak sklonował samego siebie w każdym detalu. Dwójki dzieci nie dało się od siebie odróżnić żadnym szczegółem.
-Tak, Loki. Powinieneś jednak bardziej przyłożyć się do sztuki wojennej.
Odpowiedział surowo i wyciągnął do dziecka dłoń w której trzymał drewniany, ćwiczebny miecz. Chłopiec niechętnie przerwał iluzję i wziął narzędzie do ręki, wzdychając ciężko. Nie przepadał za ćwiczeniami z ojcem i zawsze zastanawiał się, dlaczego musi to robić. Nie chciał walczyć - chciał pomagać, jak jego matka.
-Dlaczego muszę umieć walczyć?
Zapytał, obracając w palcach kawałek drewna i przyglądając mu się zawiedzionym wzrokiem.
-Jesteś księciem Asgardu i moim synem. Musisz umieć poprowadzić wojsko, jeśli zajdzie taka potrzeba. Każdy król i każdy książę musi być doskonały w sztuce walki. Nie robisz tak wielkich postępów, jak twój brat. W twoim wieku potrafił już sprawnie posługiwać się mieczem i pokonać dorosłego żołnierza.
Loki zacisnął usta, słysząc odpowiedź, jaka padła. Thor. Brat, którego wiedział, że ma ale nigdy go nie poznał. Czasem zastanawiał się, dlaczego nigdy nie widział się ze starszym bratem, którego ojciec tak bardzo uwielbiał i wychwalał.
-Kiedy będę mógł go spotkać?
Zadał kolejne pytanie, czym wyraźnie zdenerwował króla, który po prostu zaatakował go drugim z drewnianych mieczy i zmusił do szybkiej reakcji. Co prawda udało mu się odparować atak ale upadł na ziemię, obijając sobie kość ogonową.
-Kiedy na to zasłużysz.
Ta sama odpowiedź, co zawsze. Od dawna już chciał poznać tego mitycznego Thor'a. Czasem słyszał jego głos, gdy podchodził wraz z ojcem pod drzwi do jego komnat. Był bardzo ciekaw, jaki jest. Podobno był bogiem piorunów i płodności. Wstał powoli, chwytając z powrotem miecz i ustawił się w odpowiedniej pozycji, jednak zaraz znów został zrugany.
-Trzymasz miecz nie tak, jak cię uczyłem. Masz złą pozycję. Uważasz w ogóle na to, co mówię?!
Mężczyzna wyraźnie się zdenerwował a potężny głos, który echem odbijał się od ścian komnaty, która dawno już została przerobiona na salę do ćwiczeń. Dziecko zadrżało czując, jak całe jego ciało drętwieje a bicie serca przyspiesza. Zdecydowanie bał się stojącego przed nim króla.
-Wystarczy! Jak ty się zachowujesz?
Ostry głos należał do rudowłosej kobiety, która własnie stanęła w progu. Rzuciła mężowi karcące spojrzenie i przyklęknęła przy swoim synu, kładąc mu dłonie na ramionach. Widziała strach, który chłopiec usilnie starał się ukryć i ze smutkiem musiała przyznać, że mimo młodego wieku, coraz lepiej mu się to udawało.
-Próbuję nauczyć go walki, jaką powinien znać ale nic mu nie wychodzi.
-To tylko dziecko, Odynie. On nie jest Thor'em, nie oczekuj, że będzie taki sam. Thor chociażby nie ma kompletnie mocy magicznej. Powinnam również traktować go w taki sposób, ponieważ nie jest w stanie opanować mojej specjalizacji?
Frigga odgryzła się królowi i stanęła mu naprzeciw, zasłaniając swoim ciałem czarnowłosego chłopca, który zamilkł. Z reguły bardzo dużo mówił a dzięki czytaniu książek był niezwykle elokwentny i wygadany, jednak przy ojcu tracił wszystkie te umiejętności.
-Nie widziałem dziecka, któremu tak beznadziejnie by szło.
-W takim razie dawno nie było cię w szkole żołnierskiej.
Pomiędzy małżeństwem na moment zapanowała cisza. Dopiero po dłuższej chwili mężczyzna odwrócił się i nie zaszczycając ich już więcej spojrzeniem wyszedł z pomieszczenia, pozostawiając swoją żonę samą z ich adoptowanym synem. Królowa z kolei zwróciła się znów z szerokim uśmiechem do dziecka.
-Chcesz poćwiczyć trochę magii? Mam zaklęcie, które może ci się spodobać.
***
Tej nocy Loki kompletnie nie mógł zasnąć. Błyskawice co chwilę przecinały niebo a grzmoty przerażały go do tego stopnia, że naciągnął koc na głowę i trzęsąc się próbował zapanować nad ogarniającym go strachem. Bardzo pragnął pobiec do swojej ukochanej mamy, by ta uspokoiła go i ochroniła przed burzą, jednak nie mógł tego zrobić. Nie pozwalano mu opuszczać komnat i nigdy nie był na zewnątrz więc nawet, gdyby wyszedł, nie wiedziałby w którą stronę iść.
Pisnął, gdy błyskawica uderzyła zdecydowanie zbyt blisko jego okna i mocniej skulił się pod kocem. W pewnym momencie wydawało mu się, że usłyszał, jak otwierają się drzwi do jego sypialni ale nie zwrócił na to uwagi, jako że nic później już nie słyszał, poza dudniącymi o szybę kroplami deszczu. Nagle jednak poczuł, jak ktoś mocnym szarpnięciem ściąga z niego koc a gdy spojrzał zapłakanymi oczami w górę zobaczył nad sobą postać. Na oko stojący przed nim chłopak miał około siedmiuset lat (12 na ludzkie lata) a na twarz opadały mu mokre blond włosy, okalające wielkie, błękitne oczy.
-Ty musisz być Loki, prawda? Dlaczego płaczesz?
Zapytał nastolatek, uśmiechając się ciepło i wyciągając dłoń do wciąż skulonego dziecka. Czarnowłosy od razu domyślił się, kto przed nim stoi. Był pewien, że to jego starszy brat, Thor. Nie wiedział, jak ani dlaczego chłopak znalazł się w jego komnatach ale ulżyło mu, że nie jest już sam w tej okropnej burzy.
-Boję się...
Odpowiedział słabym głosem, który był już zachrypnięty od płaczu, jednak nie podał dłoni swemu bratu. Ten szybko zdjął buty i wpakował mu się do łóżka, przytulając pięciolatka do swojej piersi, co mocno go zaskoczyło.
-Mama zawsze tak robi, gdy się czegoś boję. Wszystko jest w porządku. Miałeś po prostu zły sen. Nie bój się, obronię cię. Jesteś moim młodszym bratem, nie musisz się niczego bać. Obiecuję. Śpij spokojnie.
Zapewnił go blondyn zaskakując młodego księcia. Zauważył, że jego brat nie domyślił się prawdziwej przyczyny jego strachu - łzy na bladych policzkach dziecka przypisał koszmarowi, nie pomyślał nawet o tym, że czarnowłosy może bać się jego mocy i szalejącej za oknem burzy. Nie chciał jednak wyprowadzać go z błędu, więc po prostu wtulił się w silne ramiona brata i zamknął oczy a zmęczony płaczem szybko usnął, nawet nie orientując się, kiedy odpłynął do krainy snów.
Jednak kiedy rano ukazał światu swoje niezwykle zielone oczy, był w swoim łóżku sam. Powoli podniósł się do siadu i rozejrzał po swojej sypialni, jednak nigdzie nikogo nie zauważył. Przez chwilę zastanawiał się, czy obecność jego starszczego brata poprzedniego wieczora było jedynie snem, jednak kilka złotych włosów błyszczących się na czarnej poduszce zdecydowanie zaprzeczało, jakoby była to zwykła mara. Na prawdę poznał Thor'a. Swojego starszego brata.
Pamiętał jak przez mgłę, że chłopak przyszedł do niego w samym środku okropnej burzy, podczas gdy Loki płakał ze strachu. Nie pamiętał, dlaczego ale wiedział, że od zawsze bał się piorunów i grzmotów, które zawsze przyprawiały go o dreszcze i szybsze bicie serca. Pamiętał, że wystraszył się czyjąś obecnością a potem zorientował się, że stoi przed nim jego własny brat. Ten ułożył się z nim na łóżku, przytulił i pamiętał, jak bezpiecznie czuł się będąc z bratem i jak nastolatek nieudolnie próbował nucić jakąś kołysankę, której jednak on sam nie znał. Uśmiechnął się do siebie na te wspomnienia. Podobały mu się i tym bardziej nie potrafił zrozumieć powodu, dla którego nie mógł spotykać się z bratem.
Zdąrzył się już ubrać i przygotować do śniadania, gdy do jego komnat zamiast służących wpadli Odyn wraz z żoną. Mężczyzna szalał z wściekłości i dopadł syna, uderzając go z liścia w twarz z taką siłą, że chłopiec aż poleciał na podłogę kawałek dalej. W zielonych oczach wezbrały łzy a drobna dłoń dotknęła policzka, który pulsował tempym bólem.
-Odynie, przestań, to nie jego wina!
Krzyczała królowa, zasłaniając dziecko własnym ciałem i stawiając czoła swemu rozjuszonemu mężowi. Serce krajało jej się gdy widziała, jak traktował on ich adopcyjne dziecko i nie mogła na to pozwolić. Chociażby z samego szacunku do pamięci jej przyjaciółki.
-Nie miał prawa spoufalać się z Thor'em! Zakazałem im się spotykać!
-To Thor wślizgnął się do jego komnat, sam wiesz, że Loki nie ruszył się z nich na krok! Nawet nie wiedziałby, dokąd pójść, nigdy stąd nie wychodzi!
-Powinien był więc wyrzucić Thor'a!
-Thor jest od niego starszy i silniejszy, Loki to tylko dziecko, nie karaj go za coś, na co nie ma wpływu!
-To jego wina! Nie ma prawa spotykać się z moim synem!
-Loki też jest twoim synem!
Małżeńska kłótnia zatrzymała się na chwilę a partnerzy mierzyli się wściekłymi spojrzeniami, jakby oceniali, które z nich jako pierwsze się złamie i przegra, jednak żadne z nich nie zamierzało odpuścić. Król zamknął oko i odetchnął ciężko, powoli wypuszczając powietrze z płuc przez lekko rozchylone usta, nim skierował swoje spojrzenie na wciąż siedzącą na ziemii postać. Nie udało mu się powstrzymać pełnego pogardy prychnięcia.
-Thor już dawno podniósłby się po takim uderzeniu. Loki jest słaby. Nigdy nie zasiądzie na tronie. Nie jest tego wart.
-Tron to nie wszystko a porównywanie ich do siebie jest niesprawiedliwe. Wyjdź.
Przez chwilę nic się nie działo, zupełnie, jakby czas się zatrzymał ale w końcu Odyn odwrócił się na pięcie i wyszedł z komnat, łopocząc peleryną z każdym krokiem aż w końcu zamknęły się za nim drzwi. Frigga odetchnęła ciężko i z delikatnym uśmiechem na zmartwionej twarzy odwróciła się do syna i przyklęknęła przy nim.
-Przykro mi, że nie udało mi się ciebie obronić, Loki. Pozwól mi, że cię uleczę.
Dopiero teraz zauważyła stróżkę krwi spływającą po brodzie chłopca i przeraziło ją, gdy zrozumiała, z jaką siłą jej mąż uderzył niewinne dziecko. Przyłożyła dłoń do policzka pięciolatka i zaczęła leczenie. Miała nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Zrobi wszystko, by ochronić to dziecko.
Komentarze
Prześlij komentarz