Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 12
Dziewczyna była nieprzytomna jeszcze przez długie godziny, ale Loki co chwilę sprawdzał, czy wszystko z nią w porząku i czy jej stan się nie pogarsza. Już dawno zapadła noc i cała wieża pogrążyła się we śnie, gdy nastolatka otworzyła oczy, ukazując światu błękit swoich oczu i po chwili, gdy rozglądała się ledwo przytomnie po pokoju zauważyła boga kłamstw siedzącego na fotelu przy jej łóżku, pogrążonego we śnie. Podniosła się powoli do siadu, z zaskoczeniem zauważając, że nic jej nie boli i od razu domyśliła się, czyja to jest zasługa. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i wstała z łóżka, kucając przy śpiącym chłopaku i dotykając delikatnie jego dłoni. Czarnowłosy natychmiast poderwał głowę, rozglądając się a gdy ujrzał parę wpatronych w niego niebieskich oczu, odetchnął z ulgą i nieświadomie uśmiechnął się lekko.
-Obudziłaś się. Cieszę się. Jak się czujesz?
Zapytał od razu, ujmując jej dłoń w swoją i dopiero po chwili reflektując się, więc pomógł jej wstać i posadził ją na łóżku, samemu siadając tuż obok ale nie puszczając delikatnej dłoni ani na moment.
-Dobrze, dzięki tobie. Dziękuję.
Odpowiedziała równie cicho mimo że w ogromnym domu nie było szans na to, żeby kogokolwiek obudzli, chyba że by krzyczeli. Uniósł jej dłoń i złożył na niej pocałunek, po czym zerknął na zegarek, orientując się, że jest już po 3 nad ranem.
-Trochę spóźnione, ale chcę ci jeszcze złożyć życzenia. Wszystkiego najlepszego.
Widział, że trafił wcześniej ze swoimi przewidywaniami. O tym, że Diana nie miała pojęcia o swoim prawdziwym życiu pewność dały mu zmarszczone brwi i jej zdziwiony wzrok, który wręcz krzyczał do niego pytając, o co mu chodzi.
-Miałaś wczoraj urodziny, moja Samboer.
Wyjaśnił, widząc jeszcze większe zdziwienie na jej twarzy mieszające się z konsternacją. Najwyraźniej sama właśnie zastanawiała się, czy nie ma pojęcia, który jest dzisiaj dzień, czy to jej rozmówca zwariował.
-Loki, ja mam urodziny dopiero za trochę ponad dwa miesiące.
Odpowiedziała powoli po dłuższej chwili, obserwując jak chłopak z lekkim uśmiechem na ustach kręci głową, zaprzeczając wszelkim jej słowom.
-Gdy byłaś nieprzytomna, odkryliśmy coś na twój temat, ale nie wiem, jak to przyjmiesz.
-Najlepiej sam się przekonaj.
Zachęciła go a czarnowłosy zastanawiał się przez chwilę, jak powinien to najlepiej ująć. Westchnął w końcu i sięgnął do sztyletu w jego kieszeni, widząc zaniepokojenie na jej twarzy.
-Chyba powinienem ci to pokazać, bo inaczej mi nie uwierzysz. Kiedy byłaś nieprzytomna, rozmawiałem z resztą na temat mojej przeszłości. Mówiłem o dość bolesnym temacie, gdy zaczęłaś krzyczeć. Śpiąc miałaś atak paniki. Orałaś paznokciami swoją delikatną skórę, płakałaś... Zacząłem domyślać się, co może być tego przyczyną, więc zrobiłem test i porównałem krew Petera, twoją i moją. Jeśli pozwolisz?
Wyciągnął otwartą dłoń w jej stronę i patrzył jej prosto w oczy, widząc wahanie na jej twarzy. Zastanawiała się, czy powinna mu zaufać, czy jej znajomy przypadkiem nie zwariował ale w końcu podała mu dłoń i obserwowała, jak chłopak unosi nad jej nadgarstkiem złotą barierę i rozcina jej skórę, klikając coś w powłokę.
-Dlaczego jest złota?
Zapytała z zaskoczeniem, uważnie przyglądając się odrobinie swojej krwi lewitującej pod kopułą złotej powłoki. Była tak oczarowana i zszokowana tym widokiem, jakby właśnie zobaczyła smoka a Loki nie mógł powstrzymać się od pomyślenia, jak bardzo się cieszy, że może jej o tym powiedzieć.
-Ponieważ nie jesteś z Midgardu. Pochodzisz z Asgardu ale z jakiegoś powodu wymazano ci wpsomnienia i umieszczono cię w tym świecie. Nie wiem niestety, dlaczego tak się stało, ale mogę ci powiedzieć, skąd wiem, ile masz lat.
Poklikał znów coś na barierze, aż nagle nad nią pojawiło się kilka liczb.
-29 maj. 1000 lat. To mój wiek? Ja... nie rozumiem...
Przyznała, patrząc zagubiona w twarz boga psot, nie do końca wiedząc, czy może mu zaufać ani co w ogóle ma myśleć o tym wszystkim i jak się zachować.
-Jesteś As'em, Diano. Chociaż to nawet nie jest twoje prawdziwe imię. Niestety, nie wiem, dlaczego ani przez kogo się tu znalazłaś. Będąc w tym świecie nie jestem też w stanie znaleźć twoich rodziców. Wiem jedynie, że jesteś moją Samboer, czyli moją partnerką i od dnia naszych narodzin łączy nas specyficzna więź, dzięki której czujemy swoje uczucia, czujemy gdy zostaniemy zranieni i nie możemy się okłamać. Łączy nas więź, która najczęściej przeradza się w miłość. Dlatego tak nas do siebie ciągnęło. W tym momencie chciałbym cię również przeprosić.
-Za co?
-Przeze mnie przeżywałaś te okropne ataki paniki. Zaczynamy odczuwać swoje uczucia w momencie, gdy się spotkamy. Prawdopodobnie spotkałem cię na kilka sekund gdzieś w Nowym Jorku, gdy próbowałem przejąć nad nim kontorlę i wtedy to wszystko się otworzyło, bo udało nam się odnaleźć.
-Czy tak już będzie zawsze?
W głosie blondynki chłopak doskonale wyczuwał strach ale wiedział, że to nie o siebie się boi a o to, że to on będzie przez nią cierpieć. Uniósł dłoń i dotknął delikatnie jej twarzy, uważnie się jej przyglądając.
-Nie. Nie musi tak być. Jeśli zakochamy się w sobie, wszystko minie po ceremonii połączenia. Jestem w stanie ją tu przeprowadzić, kiedy będziemy na to gotowi i gdy będziesz tego chciała.
-Gdy oboje będziemy tego chcieli, Loki.
Poprawiła go stanowczo, kładąc własną dłoń na jego i wtulając się w ten ciepły dotyk.
-Powinnaś się jeszcze przespać.
Zarządził w końcu po pewnym czasie, widząc na zegarze, że niedługo wybije kolejna pełna godzina a regeneracja zdecydowanie męczy i nawet jeśli teraz tego nie czuje, rano będzie wykończona, jeśli się nie wyśpi.
-Ty też. Przede wszystkim nie na tym krześle. Zamienimy się.
Postanowiła i już chciała wstawać, gdy czyjaś ciepła dłoń ją powstrzymała. Obrzuciła swojego partnera pytającym spojrzeniem, bo definitywnie nie miała zamiaru znowu dać mu spać na fotelu przez nią.
-Jeśli to dla ciebie w porządku, moja droga Samboer, moglibyśmy położyć się razem na łóżku, jest ono dość duże. Dostosuję się do ciebie, ale nie pozwolę na to, byś przesiedziała resztę nocy w fotelu, nawet jeśli jest on niezmiernie wygodnym nabytkiem.
Po kilku chwilach oboje leżeli po przeciwnych stronach łóżek i łączyły ich tylko splecione wciąć palce ich dłoni a w pokoju stało się niezmiernie cicho tak, że słychać było ich miarowe oddechy. Loki wpatrywał się w sufit, nie mogąc spać i zastanawiając się nad tym wszystkim. Cieszyło go bardzo, że blondwłosa tak dobrze zareagowała na te wszystkie rewelacje a przynajmniej tak mu się wydawało. Wiedział też, że zrobi wszystko, by była szczęśliwa a w myślach obiecał sobie, że gdy coś lub ktoś jej zagrozi, postawi na szali cały świat a nawet wszystkie dziewięć światów, byle tylko zobaczyć znów jej uśmiech. Nagle poczuł jak ich dłonie się rozplątują i po chwili głowa nastolatki wylądowała na jego piersi a sama jej postać wtuliła się w niego, wprawiając go w lekki szok.
-Diano?
Zapytał cicho, jednak gdy odpowiedziała mu tylko cisza zorientował się, że dziewczyna śpi a zachowanie to było podświadomym działaniem o którym rano nie będzie mieć nawet pojęcia. Po raz kolejny tego dnia uśmiechnął się delikatnie pod nosem, wytykajac sobie, że w obecności swojej partnerki bardzo często ten grymas wykwita na jego twarzy, po czym objał ją, przyciągając bliżej siebie i głaskał jej plecy do czasu aż w końcu i jego zmorzył sen, zabierając go do odległej, nieosiągalnej krainy.
Komentarze
Prześlij komentarz