Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Czarnowłosy mężczyzna spojrzał na rozpościerający się przed nim budynek i westchnął. Oczywiście jego ojciec nie mógł być bardziej złośliwy i jedynym miejscem, do którego wysłał go po wygnaniu, była wieża Avengersów. Bo dlaczego by nie, ci ludzie przecież go tylko nienawidzą z całego serca, więc wyślijmy tam naszego wygnańca, niech go zabiją! Może właśnie taki był jego plan - przyczynienie się do śmierci syna Laufeya ale nie brudzenie sobie przy tym rąk? Możliwe, ale kto wie - po Odynie można się wszystkiego spodziewać. Nie chciał pomocy Avengersów ale czym bardziej nad tym myślał, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma wyboru - jeśli ma zostać na Ziemii, ktoś musi wprowadzić go w tutejsze życie a tylko oni wiedzieli, kim on jest i byli w stanie mu pomóc. Jeśli chciałby robić to na własną rękę, mogłoby go spotkać zbyt wiele nieprzyjemności i problemów. Z kolei gdyby porposił o pomoc kogoś innego, jednocześnie nie mogąc panować nad jego umysłem, mógłby ponieść sromotną klęskę i stać się obiektem eksperymentów.

Rozważał każdą, najdrobniejszą opcję, próbując zdecydować się, co ma zrobić, gdy nagle drzwi wejściowe otwarły się i stanął w nich jakby nigdy nic właściciel budynku, Tony Stark we własnej osobie. Nie miał na sobie skafandra a w dłoni trzymał szklankę do połowy wypełnioną jakimś trunkiem, prawdopodobnie alkoholem, znając miliardera.

-Powinieniem cię najpierw zapytać, po coś tu przybył czy czemu stoisz tu od kilku minut jak idiota, zamiast zadzwonić dzwonkiem? A może powinienem od razu zamknąć cię w twojej ulubionej klatce?

Rzucił, po czym upił łyk ze szklanego naczynia i oparł się o framugę drzwi. Loki uśmiechnął się lekko, jak to miał w zwyczaju, gdy chciał coś ugrać u swojego rozmówcy.

-Drogi Anthony, nie chciałem wam przeszkadzać. Skąd wiesz, że tu jestem?

Zapytał szczerze zaciekawiony. Był cicho i nie dawał żadnych oznak, że jest w pobliżu. Nawet wytłumił swoje moce by ta wiedźma, która do nich dołączyła, go nie wyczuła.

-Friday cię zauważył, jak tylko tu wylądowałeś. Wchodzisz czy wychodzisz?

Miliarder najwyraźniej nie miał w planach stać w drzwiach wejściowych przez cały wieczór. Chłopak westchnął. Chcąc nie chcąc musiał kiedyś w końcu podjąć jakąś decyzję a ta wydawała się na ten moment najlepsza, więc podążył za Iron Man'em w głąb domu, magią zamykając za sobą drzwi. Wsiadł do windy zaraz za właścicielem domu i po chwili znalazł się w salonie, który kiedyś zniszczył, otoczony wszystkimi Avengersami. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mimo pozornie luźnej atmosfery wszyscy mu się przyglądają i są gotowi zaatakować go w każdej chwili. Mimo to jednak uśmiechnął się i próbował zrobić wszystko, by nie zginąć z ich rąk tej nocy.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, współczuję Lokiemu i to bardzo, został wygnany i wygląda na to, że Odyn nim się nie przejmuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9