Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 3

Następne dni upływały Avengersom całkiem spokojnie. Ich nowy współlokator nie mieszał się w ich życie i nie próbował się integrować, ale z drugiej strony nie próbował się też od nich na siłę odcinać. Loki codziennie opanowywał materiał, który zostawiał mu Stark i rozwiązywał zadania, po czym głównie zaszywał się w swoim pokoju, pogrążając się w lekturze midgardzkich książek. Często pomagał w kuchni, ale nie próbował z nikim się spoufalać ani nawiązywać bliższych kontaktów - po prostu był sobie, trochę niczym duch i nikomu nie przeszkadzał. Czasami znajdowali go w sali treningowej, gdzie bawił się swoimi sztyletami a czasem zauważali, jak przesiaduje w pokoju z pianinem, wpatrując się w intrument przez kilka godzin i nie wykonując nawet najmniejszego ruchu. Szczególnie to ostatnie dziwiło pozostałych, ale nie komentowali tego.

W końcu jednak minął miesiąc i okres próbny, który wyznaczyli mu Avengersi, minął bezpowrotnie i należało w końcu podjąć jakąś decyzję. Zebrali się więc w salonie i poprosili Lokiego, by do nich dołączył, więc chłopak pojawił się z lekkim uśmiechem na ustach, po czym zajął miejsce na fotelu, przygotowując się już do wyjazdu. Wiedział, że tu nie zostanie, nie sądził, by mogli mu zaufać i przyjąć go w swoje szeregi.

-Wiesz, po co się tutaj zebraliśmy?

Zaczął Tony, kierując swoje spojrzenie na nastolatka i zaplatając ręce na piersi.

-Oczywiście. Domyślam się również decyzji, którą podjeliście i w pełni ją rozumiem. Nie musimy więc tego wszystkiego przeciągać.

Wszyscy spojrzeli po sobie, wyglądając na zagubionych i zaskoczonych jednocześnie. Chyba nikt nie do końca wiedział o czym mówi do nich ten bóg psot.

-O czym ty mówisz?

-Zdaję sobie sprawę z czynów, które popełniłem wbrew wam w przeszłości i jakie wyrządziłem wam tym szkody. Prawdą jest, że nie wszystkie działania były spowodowane moją wolą, jednak nie jest to żadna wymówka. Nie ufacie mi i słusznie. Domyślam się, że nie chcecie, abym tu został i poprosicie mnie o opuszczenie waszej posiadłości. Przemyślałem sobie to wszystko przez ten miesiąc i stwierdziłem, że faktycznie może to być najlepsze rozwiązanie. Sam prawdopodobnie również tak bym postąpił na waszym miejscu. Niemniej jestem wdzięczny za to, że mogłem tu zostać przez tak długi czas i przyzwyczaić się chociaż odrobinę do otaczającego mnie świata.

-To prawda, nie ufamy ci. 

Skomentowała Czarna Wdowa, marszcząc brwi i zastanawiając się, czemu ten bóg kłamstw jest w stosunku do siebie aż tak surowy. Nie tego się po nim spodziewała.

-Ale to nie znaczy, że nie chcemy dać ci szansy.

Dokończył Steve i obserwował, jak szok maluje się na twarzy czarodzieja. 

-Przepraszam?

-Nie ufamy ci i jeszcze wiele wody upłynie, nim będziemy mogli ci zaufać czy nazwać cię przyjacielem albo rodziną.

-Ale przez ten miesiąc udowodniłeś nam, że chcesz się zmienić i asymilować się z naszym światem.

-Chcemy więc dać ci szansę dołączenia do Avengersów i zostania tutaj.

Przez chwilę panowała cisza, przerywana jedynie nerwowym stukaniem Petera palcami o stolik.

-Dziękuję. Jestem niezmiernie wdzięczny. Obiecuję, że nie zawiodę.

Wydawało się, że wszystkim ulżyło, jednak okazało się, że to nie koniec spraw na dzisiaj.

-Opanowałeś cały materiał wiedzy potrzebnej do liceum. Chcemy, żebyś poszedł do jednej klasy z Peterem. Jednak żeby to zrobić musisz być obywatelem Stanów Zjednoczonych. Tym się już zająłem i zaraz dam ci twój dowód osobisty. Pozostaje teraz jeszcze jedno pytanie...

-Słucham, Anthony.

-Tony. Po prostu Tony. Jesteś niepełnoletni i nie możesz iść do szkoły nie mając prawnych opiekunów. Postanowiliśmy z Pepper, że możemy adoptować cię prawnie, by to wszystko ułatwić a jesteśmy jedyni, którzy w ogóle mogą się ubiegać o opiekę nad dzieckiem. 

Chyba wszystkim w tym momencie opadły szczęki a już szczególnie Loki'emu, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywał się w stojącego przed nim mężczyznę. Geniusza swoich czasów.

-Nie znam się na waszym prawie. Dostosuję się do waszych decyzji. 

Odpowiedział w końcu powoli, ostrożnie dobierając słowa. Iron man wzruszył ramionami i sięgnął po leżącą na stoliku teczkę, każąc mu tam coś podpisać i zwrócił uwagę, że nie da mu swojego nazwiska, na co Nat prychnęła, próbując powstrzymać śmiech. Takiej komedii dzisiejszego wieczoru nikt się nie spodziewał. 

-Super, w końcu mam brata!

Krzyknął Peter gdy podpis na dokumentach został złożony i rzucił się na szyję nowemu członkowi rodziny, co go strasznie zaskoczyło.

-Loki, pokarzesz mi jakieś czary? Proszę!

Ekscytował się jak małe dziecko i mina czarodzieja zdecydowanie wskazywała na to, co myśli. Mówiła nie mniej, nie więcej, niż "My naprawdę jesteśmy w tym samym wieku?", co rozbawiło pozostałych Avengersów.

-Dobrze, jeśli się odsuniesz.

Odpowiedział w końcu nie mogąc wytrzymać tego wzroku szczeniaczka wpatrującego się w niego chłopaka. Westchnął cicho i pstryknął palcami lewej dłoni, które świeciły na zielono.

-Jest coś szczególnego, co chciałbyś zobaczyć?

-Zmień się w kobietę!

Krzyknęła Nat, upijając łyk piwa z butelki, którą trzymała w ręce. Wszyscy spojrzeli na nią jak na wariatkę, bo w końcu nikt nie potrafił sobie tego wyobrazić, ale po chwili na miejscu Lokiego faktycznie siedziała nastoletnia kobieta o idealnej figurze i uroczej twarzy okalanej długimi do pasa włosami.

-Wow! Niesamowite.

-Dziękuję ci, Peter.

Aksamitny, dziewczęcy głos wydobył się z ust czarnowłosej, jednak po chwili Loki znów był w swojej męskiej formie i rozmasowywał sobie ramię.

-Nie cierpię tej formy...

-Masz coś do kobiet?

Spojrzał na Nat i Wandę, które teraz przyglądały mu się z ostrzeżeniem w oczach i westchnął cicho.

-Absolutnie nie, jednakże budowa ciała kobiety i mężczyzny bardzo się różni w gatunku ludzkim. Zmiana płci jako człowiek bardzo nadwyręża moje ciało i przede wszystkim stawy. Co innego zmiana z kota w kotkę albo nawet z konia w klacz. 

-MOŻESZ SIĘ ZMIENIAĆ W ZWIERZĘTA?!

Krzyk Spider-Man'a na moment ogłuszył wszystkich zebranych a on sam wyglądał, jakby zaraz miał się posikać z ekscytacji.

-Owszem.

-Co jeszcze potrafisz? 

-Potrafię się teleportować lub teleportować kogoś. Muszę jednak wiedzieć, gdzie chcę się znaleźć. Potrafię przenikać przedmioty i ludzi. Wyczarowywać przedmioty, które już wcześniej miałem w ręce. Tworzyć iluzję. Leczyć. I wiele, wiele więcej.

-Czy twoja magia ma jakieś ograniczenia?

-Owszem. Nie jestem w stanie przywrócić kogoś do życia. Nie mogę też znaleźć kogoś, jeśli uciekł do jednego z trzech światów, które są poza moim zasięgiem lub jeśli nie jestem w stanie mieć jakiejkolwiek jego rzeczy. Jednak gdyby na przykład Peter się zgubił, potrafiłbym go znaleźć, ponieważ już go znam i doskonale znam jego wygląd i zapach. To tyczy się was wszystkich.

Reszta wieczoru upłynęła im na obserwacji sztuczek Lokiego i dochodzeniu do tego, co potrafi a czego nie i jak można to wykorzystać w treningu i w walce. Po raz pierwszy czarnowłosy poczuł się gdzieś potrzebny. I bardzo podobało mu się to uczucie.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, wow Loki taki krytyczny wobec siebie, ale dostał szansę i może zostać u Avangersów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9