Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 6
Blondwłosa dziewczyna siedziała w głowie Lokiego przez następnych kilka dni, jednak nigdzie jej nie zauważył, chociaż był pewien, że uczęszczają do tej samej szkoły. Domyślał się, że budził postrach i przez to go unikała - wszyscy bali się do niego podejść a nawet nauczyciele mieli do niego respekt, szczególnie widząc, że jego wiedza wykracza znacząco poza wiedzę przeciętnego ucznia. Dzisiaj również, siedział na lekcji fizyki, bawiąc się ołówkiem i sunąc znudzonym wzrokiem po twarzy. Westchnął cicho, zerkając na moment na swoją kartkę, ale oczywiście rozwiązał już cały test.
-Loki, skończyłeś?
Nagle wyrósł przy nim nauczyciel, biorąc w dłoń jego kartkę i przeglądając pobieżnie, czy wszystkie zadania są rozwiązane.
-Tak. Mogę wyjść?
Gdy nauczyciel skinął głową, zebrał cicho swoje rzeczy i wyszedł z sali, mając w głowie wiele myśli. Nie mógł uwierzyć, że zgodził się na pójście do tej szkoły. On, bóg kłastw i psot, prawowity król, żyjący ponad 1000 lat, poszedł sobie do najzwyczajniejszej w świecie szkoły, jakby to było coś najbardziej oczywistego na świecie. Ale chyba nie miał wyboru, jeśli chciał jakoś wtopić się w tłum i móc jakkolwiek żyć w którymkolwiek z 9 światów. Westchnął cicho i nagle coś zwróciło jego uwagę. Przed nim, w tę samą stronę, szła nastolatka, której ostatnio pomógł z atakiem paniki. Zastanawiała go ona i sam nie do końca wiedział, dlaczego, ale przyspieszył kroku i zaczepił ją, kładąc jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna lekko drgnęła i odwróciła się do niego, obdarzając chłopaka spojrzeniem błękitnych oczu.
-Witaj. Zgodzisz się na rozmowę?
Zapytał, a gdy ta skinęła głową, oboje skierowali się na teren przed szkołą, gdzie rozstawione były stoliki i ławki. Przysiedli przy jednym ze stołów naprzeciwko siebie i przez chwilę milczeli. Blondynka była zauważalnie zagubiona i nie do końca wiedziała, jak się powinna zachować, a nerwowym ruchem co chwilę poprawiała swoje długie do pasa włosy.
-Często miewasz takie ataki paniki?
Dopiero, gdy padło to pytanie, znów zwróciła na niego uwagę i miało się wrażenie, że na moment kompletnie zapomniała, że czarnowłosy też tam jest. Przez chwilę się zastanawiała, po czym pokręciła głową.
-Nie. Chociaż nie miewam ich zbyt często. Ostatni miałam ponad miesiąc temu. I wtedy, gdy był atak na Nowy Jork. Mimo to nie wiem, skąd to mam.
Westchnęła i wbiła wzrok w stół pomiędzy nimi, wyraźnie speszona tym, że spojrzenie zielonych oczu śledziło każdy jej ruch i nic mu nie umykało.
-Rozumiem. Zaskoczyło mnie to, że ten ostatni atak na stołówce był tak nagły i silny. Chciałem się dowiedzieć, czemu tak się stało, ale z twoich słów wynika, że sama nie do końca wiesz. Mimo to nie jest to czymś dobrym. Mam nadzieję, że będę w pobliżu, gdy znów cię to dopadnie. Jest jednak jeszcze coś, o czym musimy porozmawiać.
Na chwilę przerwał swoją wypowiedź, ale nastolatka nawet na moment na niego nie spojrzała. Wyraźnie nie czuła się zbyt komfortowo z tym, że nowy uczeń będący obiektem westchnień tylu dziewcząt i plotek wśród uczniów, poznał ją w chwili, gdy była najsłabsza i najbardziej bezbronna.
-Mam nadzieję, że nikomu nie powiedziałaś o tym, jak ci pomogłem?
-Nie. Ale nie rozumiem, jak to zrobiłeś.
-Powiedzmy, że mam pewne... umiejętności.
-To wyglądało, jak magia.
W końcu uniosła wzrok i przez kilka sekund mierzyli się spojrzeniami. Mimo że po jej całej postawie można byłoby rzec, że jest skrępowana i niepewna, jej wzrok był twardy i stanowczy.
-W porządku, użyłem na tobie magii.
-Kim jesteś?
-Loki Laufeyson. Skoro znasz moje imię, powinnaś zdradzić mi swoje.
-Diana Andrewer. Jestem w równoległej klasie.
-Miło cię poznać, Diano.
Chwycił jej dłoń w swoją i złożył na jej knykciach pocałunek, jak na gentelmana albo raczej byłego księcia Asgardu, przystało. Dziewczna uśmiechnęła się lekko, ale odwróciła wzrok, nieprzyzwyczajona do takich zachowań ze strony jej rówieśników. Nie mogła w końcu wiedzieć, że jej rozmówca w innym świecie przeżył o wiele więcej lat, niż ona.
-Dlaczego przeniosłeś się do naszej szkoły? Podobno jesteś kuzynem Petera.
-To nie tak, Anthony Stark adoptował mnie po śmierci moich rodziców a ponieważ Peter jest dla niego jak syn, jest moim przyszywanym bratem.
-Nie masz więc z nimi nic wspólnego? Adoptował cię od tak?
-Absolutnie, Anthony przyjaźnił się z moim starszym bratem. Niestety mój brat zaginął kilka lat temu i do tej pory nie wiemy, czy jeszcze w ogóle żyje.
Kłamał jak z nut, nie mrugając nawet okiem w trakcie gdy te szyte grubymi nićmi kłamstwa opuszczały jego usta, ale w końcu tego oczekiwano po bogu kłamstw i psot. Dziewczyna pokiwała głową i przez chwilę siedziała cicho, jakby się nad czymś zastanawiała.
-Cóż, cieszę się, że trafiłeś do tak dobrej rodziny. Miałeś ogromne szczęście. Nie wiem, czy wiesz, ale jesteś obiektem wielu plotek wśród dziewczyn w naszej szkole.
-Ach tak? Jakich na przykład?
-Mówi się, że jesteś najprzystojniejszym chłopakiem w naszej szkole. Jedna dziewczyna z profilu plastycznego powiedziała, że podejrzeła cię w trakcie wf'u, gdy zmieniałeś koszulkę i opisała cię jako "młodego boga, którego wyrzeźbił sam Michał Anioł". Dużo plotek krąży też o twoim niespotykanym, gentelmańskim zachowaniu.
-A ty? Co sądzisz o tych plotkach?
Na ustach dziewczyny wykwitł uśmiech, jakby przez chwilę próbowała powstrzymać się od śmiechu.
-Pierwsza część z pewnością okazała się prawdziwa. Co do drugiej... zdaje się, że również są prawdą.
-Nie sądziłem, że takie zachowanie w Nowym Jorku jest aż tak nietypowe. Muszę przyznać, że ciężko mi się przestawić.
-Nie musisz się przestawiać. Po prostu bądź sobą. W Nowym Jorku każdy ma swoje miejsce. Nie ważne, jaki jest i skąd pochodzi. Ale radzę ci, uważaj na siebie. Nasze szkolne trio ma na ciebie chrapkę.
Chłopak zmarszczył brwi, próbując zrozumieć sens ostatnich słów swojej rozmówczyni, ale nie do końca potrafił zrozumieć, o co jej chodzi. Nastolatka najwyraźniej to zauważyła, bo pospieszyła z wyjaśnieniami.
-Trio to trzy najpopularniejsze dziewczyny w szkole. Mają pieniądze, urodę i władzę. Każdy chłopak marzy, by być z którąś z nich albo z wszystkimi trzema. To one wyznaczają trendy w szkole i decydują, kto jest w porządku a kto ma zostać wykluczony z grupy. Są aktualnie w maturalnej, wiele osób się ich boi. Mają zamiar cię poderwać, byś został ich kolejnym trofeum.
-Jestem człowiekiem, nie rzeczą.
-A czy je to obchodzi? Chcą się pochwalić, że największy obiekt uczennic tej szkoły jest ich chłopakiem. A jak się tobą znudzą to cię rzucą, tak jak to robią ze wszystkimi.
Blondynka wzruszyła ramionami a Lokiemu w myślach zakiełkował powoli plan, jak mógłby zrobić małego psikusa tym maturzystkom, co wywołało szeroki uśmiech na jego ustach.
-Pomożesz mi zrealizować pewien plan, dzięki któremu utrzemy im trochę nosy?
Zaproponował a w błekitnych oczach błysnęło coś, co upewniło go w tym, że ma w niej wsparcie i w ciemno zgodzi się na to, co jej zaproponuje.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Loki wciąż myśli o tej dziewczynie i te ataki u Diany bardzo dziwne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie