Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 10
Chłopak od razu wpadł do swojego pokoju w pierwszej kolejności dopadając do ogromnego łoża, na którym wiła się blondwłosa, pogrążona w głębokim śnie dziewczyna, po której twarzy płynęły strumienie łez a z gardła wyrywał się tak przejmujący i bolesny krzyk, że ściskał on za serce pozostałych Avengers'ów, którzy chwilę później również przybyli do pomieszczenia. Loki jednym ruchem dłoni otoczył nastolatkę barierą, sprawdzając coś na niej, nim złapał ją za ramię, drugą dłoń zawieszając nad jej piersią.
-Peter, pomóż mi! Przytrzymaj ją!
Rozkazał lekko drżącym głosem, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi. Spider-Man jednak zauważył, że na bladej skórze nastolatki pojawiły się zadrapania, które wyglądały na świeże. Domyślał się, że powstały one zaledwie chwilę wcześniej, ale nie rozumiał, co się dzieje ani dlaczego tak jest. Gdy w końcu udało im się unieruchomić rzucającą się w konwulsjach blondynkę, Loki delikatnie ułożył dłoń na jej klatce piersiowej, w miejscu gdzie powinno być serce a spod jego dłoni zaczęły wypadać zielone iskierki. Z każdą chwilą nastolatka powoli uspokajała się, aż w końcu znów leżała nieruchomo na miękkim materacu, jakby w cale przed chwilą nie przeżywała w swoim śnie czegoś tak bolesnego, że wywoływało to niemal fizyczny ból nawet u tych, którzy tylko się jej przyglądali. Brunet opadł na łóżko tuż obok niej, spoglądając w pogrążoną spokojem twarz, na której wciąż wyraźnie widoczne były ślady niedawnych łez. Mimo że sytuacja była już opanowana, wciąż nie puszczał jej dłoni, gładząc kciukiem delikatną skórę i pogrążając się w swoich myślach, nie zwracając uwagi na innych.
-Co to było?
Dopiero pytanie Nat wyrwało go z zamyślenia. Uniósł wzrok, spoglądając na zebranych, ale minęła dłuższa chwila, nim wziął głeboki wdech i zdecydował się odpowiedzieć.
-Atak paniki.
-Jakim cudem, jeśli spała?
Coś takiego było chyba niespotykane w ludzkim świecie i nawet spokojny na ten moment Hulk nie przypominał sobie, by kiedykolwiek spotkał się z czymś takim.
-Domyślam się, jaka jest tego przyczyna. Ale by być pewnym, muszę zrobić jeszcze jeden test. Może lepiej będzie, jeśli na ten czas wyjdziecie.
Zasugerował, jednak gdy nikt się nie ruszył, westchnął ciężko i przeszedł do czynności, ktrórą miał zamiar wykonać. Zmniejszył złocistą barierę, wciąż unoszącą się nad pogrążonym we śnie ciałem, do stopnia, gdy obejmowała tylko blade przedramie, po czym sięgnął po swój sztylet, który przecież zawsze miał przy sobie.
-Co ty chcesz zrobić?!
Zdenerwowana agentka ledwo powstrzymywała się przed obezwładnieniem siedzącego na skraju materaca chłopaka, jednak powstrzymała ją ciepła dłoń łucznika na jej ramieniu.
-Test. Spokojnie, nie zabiję jej ani nie skrzywdzę.
Wyszeptał, po czym rozciął srebrzystym ostrzem delikatną skórę a krew zamiast płynąć po skórze w dół wzlatywała pod samą kopułę niewielkiej bariery. Chłopak odczekał jeszcze chwilę, po czym wyszeptał kilka słów w nieznanym im języku i krew zaczęła mienić się wszystkimi kolorami tęczy, aż w końcu stała się intensywnie złota, co było widać nawet poprzez powłokę.
-Wygląda jak czyste złoto...
Szepnął zaskoczony Burton, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie widzi. Przyjechał tu dzisiaj tylko na spotkanie organizacyjne a doświadczał czegoś tak niesamowitego, czego nigdy się nie spodziewał. Z resztą nie tylko on był zaskoczony. Obserwował, jak powoli złocista ciecz wraca do swojej intensywnie czerwonej barwy a potem, jakby prowadzona po linie, wraca do rany, z której wypłynęła. Loki wyszeptał jeszcze kilka słów, aż w końcu rana zasklepiła się bez śladu a bariera zniknęła.
-Peter, mogę zrobić to samo na tobie? Zrobimy porównanie.
Zapytał, jednak nie oderwał wzroku nawet na chwilę od okalanej złotymi włosami twarzy. Dopiero, gdy wspomniany chłopak usiadł tuż obok niego z wyciągniętym w jego stronę ramieniem puścił jej dłoń i zwrócił się ku przyszywanemu bratu. Przeprowadził dokładnie ten sam test na nim, jednak jego krew uparcie pozostawała czerwona, przeplatana jedynie białymi nićmi, co wskazywało na jego pajęcze cechy. Gdy skończył, podwinął rękaw czarnego golfu, który miał na sobie tego dnia i zrobił to samo na sobie. Jego krew była złoto-błękitna. Westchnął cicho, gdy zakończył swój test i wrócił wzrokiem do leżącej na łóżku postaci.
-Czego się dowiedziałeś, Loki?
Pepper jako pierwsza odważyła się odezwać, spoglądając na wyraźnie zagubionego nastolatka, który chyba nie do końca wiedział, jak ma odnaleźć się w nowo powstałej sytuacji. Zielone oczy spoczęły na niej a na bladych ustach wykwitł smutny uśmiech.
-Diana nie jest człowiekiem. Jestem pewien, że pochodzi z Asgardu.
Wyszeptał cicho a jego słowa odbijały się echem w ciszy, która ich otaczała. Nikt nie wiedział, jak zareagować.
-Jak to? Jakim cudem?
-Niestety nie mam pojęcia. Prawdopodobnie utraciła pamięć i została tu porzucona. Nawet, jeśli urodziła się tutaj, jej rodzice muszą być As'ami. Będę musiał to dokładniej zbadać i porozmawiać z nią na ten temat, jednak nie ulega wątpliwości, że ona nie należy do tego świata.
-Czy to ma coś wspólnego z jej atakami paniki?
Oczy wszystkich zwróciły się na młodego Spider-Man'a, który z największym przejęciem wypisanym na wciąż chłopięcej twarzy nie odrywał wzroku od swojego przyjaciela.
-Naturalnie. Ataki paniki nie są jej.
-Co masz przez to na myśli?
Na chwilę pomiędzy wszystkimi zapanoawła cisza a Loki zmierzył każdego z nich po kolei spojrzeniem, zastanawiając się, jakim cudem jest to w ogóle możliwe, jednak wiedział, że nie może dłużej zwlekać z wyjawieniem im prawdy.
-Te ataki są moje. Diana przeżywa moje ataki paniki zamiast mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz