Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 14
-Jak mogłeś? Myślałam, że on cię tam zabije! Wiesz, jak się o ciebie bałam?!
Nastolatka chodziła wściekła po salonie nie zważając na obecność innych Avegers'ów w pomieszczeniu, którzy jeszcze nigdy nie widzieli jej tak wkurzonej ale doskonale ją rozumieli i sami byli równie wściekli na czarnowłosego chłopaka, siedzącego na fotelu z lekkim uśmiechem wymalowanym na bladych ustach.
-Diano, usiądź, proszę i pozwól mi, że wam to wyjaśnię.
Odezwał się po raz pierwszy od całego wydarzenia ale musiało minąć kilka chwil, nim blondynka w końcu zajęła miejsce obok Nat i Wandy, wpatrując się ciskającym piorunami wzrokiem w swojego Samboer, czekając na jego wytłumaczenie.
-Od niemal dziesięciu tygodni staramy się odkryć, jakie masz zdolności z Asgardu. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jakieś masz, szczególnie że czułem w tobie ten ogromny potencjał, jednak nic nie pomagało i wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Wtedy przypomniałem sobie opowieść Tony'ego o tym, jak Wanda zyskała dzięki skrajnym emocjom o wiele większą siłę. Pomyślałem więc, że prowokacja w twoim wypadku zadziała idealnie.
-To nie tłumaczy, dlaczego mnie dźgnąłęś.
Przerwał mu Bruce, łapiąc się za zagojone już miejsce i patrząc z urazą na boga kłamstw. Ten westchnął tylko i rozłożył się bardziej na fotelu, jakby był to jego tron.
-Wybacz mi, jednak nie miałem wyboru. Doskonale wiedziałem, że jeśli mam kogokolwiek sprowokować, to tylko ciebie. Inni by nie zareagowali tak gwałtownie i nie byłoby to wystarczające. Nie mogłem tego z tobą wcześniej ustalić, bo byłoby to nie szczere i mogłoby nie zadziałać. Postanowiłem więc nikomu nic nie mówić, by wydobyć najszczersze emocje z Diany i pomóc odkryć jej moce, co jak widać się udało.
-Niemniej zraniłeś Bruce'a i naraziłeś na śmierć nie tylko siebie ale też nas i cały Nowy Jork.
Skwitował to pan domu, nie do końca wiedząc, co ma o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony miał świadomość, że nastolatek zachował się kompletnie nieodpowiedzialnie i lekkomyślnie ale z drugiej doskonale wiedział, że ze swoim charakterem też by to zrobił na jego miejscu. Przez chwilę pomiędzy nimi panowała cisza, każdy pogrążał się we własnych myślach.
-Mam nadzieję, że jednak jesteście w stanie mi to wybaczyć, gdyż moje działania nie były spowodowane złą wolą.
Ciszę w końcu przeciął cichy głos byłego As'a, a gdy pozostali spojrzeli na niego zauważyli brak uśmiechu i skruchę na jego twarzy. Obecni jednak bez słów zgadzali się ze sobą, że wszystko zależy tylko od dwójki osób. Po kilkunastu długich sekundach blondwłosa wstała ze swojego miejsca i stanęła naprzeciwko swojego Samboer. Gdy ten uniósł głowę by na nią spojrzeć, uderzyła go z liścia w policzek, po czym złapała jego twarz i pocałowała go krótko w usta.
-Nie waż się nigdy więcej robić mi coś takiego. Bałam się, że zginiesz. Następnym razem ci nie wybacze.
Zaznaczyła poważnym tonem, patrząc prosto w zielone oczy zaskoczonego chłopaka. Z resztą nie tylko on był zaskoczony a wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na tę scenę.
-Czy ty mnie właśnie... pocałowałaś?
Zapytał powoli, odchrząkując wcześniej i nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Na twarzy nastolatki pojawił się złośliwy uśmieszek, który jednak nie odbijał się w jej przepełnionych ulgą i czułością oczach.
-Jesteśmy partnerami, czujesz moje emocje. Dziwię się, że wcześniej nie zauważyłeś, że czekałam aż ty to zrobisz.
-W tej sytuacji chyba nie mam innego wyboru, jak tylko wybaczyć Loki'emu to zagranie.
Westchnął Banner, który jako jedyny nie był ani trochę zszokowany. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak to jest ukrywać swoje prawdziwe uczucia do drugiej osoby i od kilku tygodni widział w tych młodych ludziach te same zachowania, które stosował on, więc domyślał się, że w końcu do tego dojdzie. Loki w jednej chwili poderwał się na równe nogi i złapał dziewczynę w ramiona, na powrót złączając ich usta, tym razem na o wiele dłużej niż wcześniej, napawając się tym uczuciem.
-Skoro wszystko wyjaśnione, idę zamówić kolację. Jakieś życzenia?
Zapytał Tony jak zwykle szybko wracając do siebie i wyciągając telefon z kieszeni, nie mając zamiaru mieszać się w amory między tą dwójką.
-Nie zaczekamy na Peter'a?
Zapytała Wanda ale nie kontynuowała widząc, jak mężczyzna kręci w odpowiedzi głową, mrucząc pod nosem coś o tym, że ten nocuje dzisiaj u swojego przyajciela. Słysząc to oboje obecni As'owie prychnęli śmiechem, na powrót ściągając na siebie spojrzenia wszystkich zebranych.
-Serio wierzysz, że on nocuje u Ned'a?
Zapytała blondynka, patrząc z powątpiewaniem na swojego opiekuna, który szybko wyklikał coś na telefonie.
-Tam się loguje jego nadajnik.
Ta odpowiedź z nienzanego im powodu wywołała kolejny wybuch wesołości u nastolatków.
-Chyba mam zły wpływ na mojego przyszywanego braciszka.
Loki teatralnie otarł wyimaginowaną łezkę z kącika oka, opadając z powrotem na fotel a po chwili obejmując siadającą na jego kolanach dziewczynę.
-Co masz na myśli?
Tym razem to nie Tony a Pepper zadała pytanie, martwiąc się o młodego Avengers'a.
-Peter od miesiąca kiwa was, że nocuje u Ned'a, ale tak naprawdę go tam nie ma.
-Więc gdzie jest?
-U MJ.
Komentarze
Prześlij komentarz