Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 17

Loki westchnął cicho, przestępując z nogi na nogę przy bramie szkoły, czekając na swoją partnerkę, która zaraz miała skończyć zajęcia. Myślał o tym wszystkim, co wydarzyło się przez te ostatnie kilka tygodni, odkąd zostali parą. Uwielbiał spędzać czas ze swoją Samboer, chociaż nie oznaczało to, że zawsze byli obok siebie. Poza tym spędzali również wiele czasu na treningach, ponieważ był on jedyną osobą, która mogła nauczyć Asgardzką świeżynkę kontrolowania własnych mocy. Chociaż była to ciężka praca, było to również bardzo zabawne. Jego rozmyślania przerwał mu dzwonek telefonu. 

-Halo?

Zapytał, odbierając bez patrzenia na wyświetlacz i słysząc, że dzwoniąca do niego osoba jest właśnie w drodze autem. 

-Hej, Loki. Gdzie jesteś?

Od razu rozpoznał głos swojej prawnej opiekunki i zastanawiał się, co takiego się stało, że zadzwoniła do niego tak niespodziewanie. Pepper raczej do nich nie dzwoniła, bo często była w domu.

-W szkole. Czekam aż Diana skończy lekcje.

-A Peter?

-Poszedł na patrol okolicy. Powiedział, że wróci koło 21 i nie musimy czekać na niego z kolacją.

-Okay. Jakieś newsy w szkole, sprawdziany itp?

-Dostałem celujący ze sprawdzianu z chemii. Peter też. Poza tym gość z wf'u próbował zagiąć mnie gimnastyką, ale najwyraźniej do tej pory się nie nauczył, że w gimnastyce jestem lepszy niż w sportach siłowych. 

-Brawo. Jestem właśnie w drodze na lotnisko, nie będzie mnie przez kilka dni.

-Dlaczego? Gdzie się wybierasz?

-Do rodziców. Mój tata nie czuje się najlepiej i chciałabym im jakoś pomóc. 

-Życzę zdrowia i dużo siły. Może moglibyśmy jakoś pomóc? 

-Możesz, proszę, przypomnieć Dianie, że ma dzisiaj termin u ginekologa i z nią tam pójść? Chyba że będzie chciała iść z kimś innym. Obiecałam, że tam z nią pójdę, ale wywiązała się sytuacja taka a nie inna... nie dam rady.

-Oczywiście, zabiorę ją. Gdzie to jest?

-Wyślę ci adres wiadomością, proszę, dopulnuj, by była tam na 17. 

-Dopilnuję tego. 

-Dziękuję. Trzymajcie się ciepło. I pilnujcie, proszę, Tony'ego. Wiesz, jaki on jest.

-Nie masz się o co martwić. 

-Do zobaczenia.

Rozłączył się i schował niewielkie urządzenie do kieszeni uprzednio szybko sprawdzając adres przesłany mu przez kobietę. Dochodziła 16 i nie opłacało im się wracać do domu przed wizytą Diany u lekarza, zaplanował więc, co będą robić przez następną godzinę. Na ziemię wrócił dopiero, gdy znajoma dłoń spletła palce z jego własną. Spojrzał prosto w błekitne oczy i uśmiechnął się, składając krótki pocałunek na malinowych ustach.

-Co się tak zamyśliłeś?

Zapytała nastolatka, kierując się razem z nim w stronę wyjścia ze szkoły, nie zważając na wciąż niekończące się ukradkowe spojrzenia zazdrosnych uczniów. 

-Pepper dzwoniła, musiała pilnie wyjechać do rodziny. Mam dopilnować, byś dotarła do lekarza na czas. Chcesz, abym poszedł z tobą czy mamy po kogoś zadzwonić?

Przez chwilę panowała między nimi cisza i chłopak niemal namacalnie czuł niepewność swojej partnerki, dał jej więc czas na to, by się zastanowiła i zdecydowała.

-Możemy pójść we trójkę razem z Nat albo Wandą? Mają większe doświadczenie niż nasza dwójka i czułabym się pewniej, gdyby z nami poszły.

-Oczywiście, zaraz do nich zadzwonię. Chcesz coś zjeść przed wizytą? Na co masz ochotę?

-W sumie zjadłabym precla z czekoladą, ale nie dam rady zjeść całego... masz ochotę się podzielić?

Ale chłopak nie odpowiedział jej tylko zatrzymał w miejscu, wziął w ramiona i pocałował długo i czule, zupełnie jakby nagle powiedziała mu, że go kocha, chociaż nigdy sobie tego nie powiedzieli wprost.

-Oczywiście, skarbie.


3 godziny później

-To naprawdę kochane, ale nie musiałyście przychodzić obie. Macie przecież dużo do roboty. 

-Tak, ale ty jesteś najważniejsza.

Tony usłyszał powrót swoich podopiecznych i przyjaciół jeszcze zanim ich zobaczył. Spróbował się jakoś pozbierać do kupy w przeciagu tych kilku sekund ale po minach przybyłych i nagłym urwaniu się tematu wiedział, że nie udało mu się to. Loki momentalnie zaczął się rozglądać w poszukiwaniu zagrożenia a była agentka TARCZY wyciągnęła swoją broń, przygotowując się na wszystko. Znali swojego przyjaciela i wiedzieli, że nie łatwo jest go doprowadzić do takiego stanu, więc coś musiało się wydarzyć. Diana była wyraźnie przerażona zaistniałą sytuacją a niepokój pozostałych bardzo na nią wpłynął, przez co wyglądała na bledszą niż zwykle. 

-Tony, co się stało?

Tylko Wanda zachowała na tyle zimnej krwi, by od razu dopaść do pana domu i wierząc w swoich przyjaciół pozostawiła im ewentualną ochronę ich przez te kilka sekund, nim w końcu mogliby się sami obronić. 

-Pepper... ona...

-Co się stało? Chyba nie miała wypadku samolotowego, prawda?

Loki od razu zaniepokoił się, kojarząc fakty i ściskając mocniej dłoń swojej partnerki, chcąc ją jakoś uspokoić, chociaż nie był pewien, jak rozwinie się ta sytuacja a zaskoczona mina Iron Man'a  nic mu nie mówiła.

-Jaki samolot? O czym ty mówisz?

-Pepper zadzwoniła do mnie dzisiaj przed 16 i powiedziała, że musi wyjechać na parę dni do rodziny, bo stan zdrowia jej ojca się pogorszył. 

-Mówiła coś jeszcze?

-Prosiła, żebym zabrał Dianę do ginekologa na dzisiejszy termin, co też uczyniłem, po czym poprosiła, żebym cię pilnował. Dlaczego mam wrażenie, że nie masz pojęcia o jej wyjeździe?

-Loki... jej rodzice nie żyją od wielu lat... 

Pomiędzy piątką znajdujących się w pomieszczeniu osób zapadła cisza tak ciężka i gęsta, że wszyscy czuli się przez chwilę, jakby się nią dusili. 

-Cholera jasna!

Tony nagle poderwał się na równe nogi i zaczął chodzić w kółko, zastanawiając się, co miałby zrobić w tej sytuacji. 

-Loki, może spróbujesz ją znaleźć?

Głos blondynki był bardzo cichy, ale wszyscy doskonale ją usłyszeli. Chłopak pokiwał głową, po czym podszedł do stolika do kawy i klęknął przy nim.

-Niech ktoś przyniesie mapę świata.

Zarządził, zbierając wszystko z blatu a Tony zaraz rozłożył na nim mapę. Ze zdenerwowaniem i czując, że zaraz zacznie wariować obserwował, jak długie palce iskrzą się lekko na zielono a chłopak uważnie śledził wzrokiem swoje dłonie, marszcząc powoli coraz bardziej brwi.

-Diano, podaj mi proszę jedną dłoń a drugą przesuwaj po mapie tak, jak ja. Nie dam rady sam jej znaleźć, jest poza moim zasięgiem.

-Co to znaczy?

-Że jest w jednym z trzech światów, do którego moja magia nie ma dostępu.

-Co teraz?

-Jest szansa, że z magią Diany będę w stanie odnaleźć ją w jednym z tych światów, ale nie mogę nic obiecać. 

Partnerzy złączyli swoje dłonie a kontury na mapie zaczęły być coraz bardziej zniekształcone, nazwy rozmazywały się, ale nic konkretnego się nie pokazywało.

-Mogę pomóc?

Po kilku minutach przerwała im Wanda, klękając przy dwójce As'ów i wyciągając do nich swoje dłonie. Oboje spojrzeli po sobie ale tylko blondynka ujęła dłoń wiedźmy, by Loki mógł dalej kreślić okręgi nad skrawkiem papieru.

-Muspelheim.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9