Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 18
-Muspellheim? Gdzie to jest, co to?
Wanda pochyliła się nad mapą, jednak nie potrafiła odczytać znajdujących się tam liter, widząc konsternację na twarzach obojga As'ów. Diana odchrząknęła i patrząc uważnie na partnera westchnęła ciężko.
-Muspellheim jest jednym z 9 światów. Władcą jest tam Surtr, mieszkańcami są ogniste olbrzymy, demony i smoki. Niewiele o nich wiadomo, wszelkie księgi zawierające opis ich ród zostały zniszczone a ich społeczeństwo jest bardzo zamknięte i zabijają każdego, kto się do nich zbliży. Surtr od wielu setek lat pozostawał nieaktywny w sprawach pozostałych królestw, nie mieszając się w nic mimo że z pewnością docierały do niego wszelkie informacje za sprawą dwóch demonów ognia, które są jego szpiegami.
Wyjaśniła widząc lekki uśmiech aprobaty na ukochanej twarzy, dający jej znać, że nic nie pomieszała i ich ostatnie tygodnie nauki o Asgardzie nie poszły w las.
-Czego więc Surtr chce od Pepper?
-To bardzo dobre pytanie. Nie mam pojęcia.
Loki pogrzebał ich nadzieje równie szybko, jak szybko się one urodziły. Wszyscy cicho westchnęli i opadli na fotele, zastanawiając się, co powinni zrobić dalej.
-Nie rozumiem, dlaczego Surtr porwał Pepper. Przecież jest tylko midgardczykiem. Nawet nie jest obdarzona mocnami jak Bucky czy Steve. Więc dlaczego ona?
-Hej, mówisz o mojej żonie!
-Tony! Mi też jest przykro, że została porwana, ale spójrz prawdzie w oczy, jeśli chodzi o nadzwyczajne umiejętności to nie ma żadnych, nie wyróżnia się też niczym na tyle, by zostać użyta jako broń czy cokolwiek innego, więc to, że została porwana, kompletnie nie ma...
-Nie ma co?! Zabrakło ci języka w gębie?!
Wszyscy wpatrywali się w blondynkę, która nagle zamarła a nad którą stał rozzłoszczony pan domu, nie mogący zaakceptować tego, co się stało.
-Przecież to jasne... To tak oczywiste!
Dziewczyna poderwała się z miejsca, biegnąc do szafki z której wyjęła notatnik i długopis i wróciła do nich, klękając przy stoliku a cała czwórka śledziła ją wzrokiem, kompletnie zbita z pantałyku.
-Loki, mówiła, że jedzie do rodziców, prawda?
-Tak. Jej tata zachorował i jedzie do rodziców, by być przy nich w tych trudnych chwilach.
-Muspellheim jest wszędzie, jako że jest jednym z dwóch żywiołów w przepaści Ginnungagap, gdzie stworzono świat, jaki znamy... Ale najbliżej w ostatnich latach jest mu do Hel... Hel to kraina umarłych nie-wojowników... Cholera.
-Co się stało? Co wymyśliłaś?
-Loki... czy jest możliwe, że Surtr jest nie tylko okrótny ale również bardzo przebiegły?
-Jest bardzo stary o wiele starszy od Odyna, niestety nigdy nie udało mi się go spotkać, ale dopuszczam taką możliwość. Dlaczego?
Blondynka wyciągnęła przed siebie kartkę i pokazała wszystkim na szybko nakreślone na niej znaki.
-Przypuszczam, że Surtr raczej nie dba o Midgardczyków. Możliwe są trzy opcje: chce on dorwać Avengers'ów, ponieważ uważa, że mogą mu zagrozić, chce dorwać nas, ponieważ się tu pojawiliśmy i odnaleźliśmy się jako Ekte Samarbeid, co już od dawna się nie wydarzyło. I trzecia opcja, że pomaga on komuś i z tego powodu chce nas dorwać. Pytanie tylko czy wtedy chodzi o naszą dwójkę czy o nas wszystkich. Pepper byłaby doskonałym celem. Jest ważna dla Iron Man'a, czyli dla jednego z najważniejszych Avengers'ów. Jest opiekunką Peter'a, Loki'ego i mnie, czyli są już cztery osoby, które według nich, teoretycznie, wpadną w szał i bez namysłu ruszą jej na ratunek. Pozostaje kwestia pozostałych - część wtedy by za nami podążyła ale część zostałaby tutaj pod dowództwem Steve'a.
Wyjaśniła swój pomysł, widząc mieszane odczucia na twarzach przyjaciół, którzy jednak po chwili zaczęli kiwać głowami.
-Możliwe. Ale w taki razie co mają do tego Hel i rodzice Midgardianki?
-Być może by zwabić Pepper do siebie, Surtr zabrał z Hel jej rodziców i została ona zaszantażowana i wręcz zmuszona do pójścia do niego.
-Ma to sens. Brawo, skarbie.
Loki uśmiechnął się szeroko do nastolatki i wstał ze swojego miejsca, intensywnie nad czymś myśląc.
-Wyślę wiadomość z informacją do Thor'a. Przybędzie za kilka dni, do tego czasu nie podejmujemy żadnych działań i jedynie obmyślamy plan. Nie możemy rzucić się na jednego z dwój Najstarszych bez namysłu i bez planu. Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli stawić mu czoła w prawdziwej walce.
Zarządził w końcu po czym spojrzał przelotnie na swoją partnerkę i ruszył na górę do ich wspólnej sypialni. Tony wyglądał, jakby dostał gwiazdkę z nieba i jakaś część nadziei do niego wróciła, natomiast pozostałe dwie kobiety wydawały się być bardzo zamyślone.
-Hej wam! Wróciłam z kosmosu i od razu zastała mnie taka miła niespodzianka w postaci tej pięknej torebki, aż nie mogę uwierzyć!
Do pomieszczenia niczym burza wpadła ścięta na krótko kobieta, machająca przed swoją twarzą białą, markową i z pewnością niezwykle drogą torebką. To jakby dało wszystkim kopa i wszyscy rozeszli się do siebie, kompletnie ją ignorując. Diana weszła do sypialni dzielonej z ukochanym i zorientowała się, że go tam nie ma. Usłyszała szum wody w łazience, więc zapukała do drzwi.
-Słucham?
Gdy usłyszała znajomy, przytłumiony głos otworzyła lekko drzwi, starając się jednak nie zaglądać do środka.
-Loki, wszystko w porządku?
-Możesz wejść, jeśli chcesz.
Usłyszała w odpowiedzi, więc wślizgnęła się do pomieszczenia i cicho zamknęła za sobą drzwi. Za zaparowaną szybą kabiny prysznicowej widziała wysportowane, szczupłe ciało którego balda skóra zarumieniła się już od spływającej po niej, gorącej wody. Dopiero po chwili zorientowała się, że zielone oczy patrzą prosto na nią a na ustach chłopaka majaczy delikatny uśmiech, na co zarumieniła się uświadamiając sobie, że przez ostatnie kilka chwil podświadomie lustrowała jego ciało. Usłyszała, jak drzwi kabiny się otwierają i została wciągnięta do jej środka a mokre ubrania niemal od razu przylgnęły do jej skóry, podczas gdy stała bardzo blisko nagiego ciała boga kłamstw.
-Nie musisz odwracać wzroku, skarbie. Jestem cały twój i dobrze o tym wiesz.
Powiedział cichym, niskim głosem po czym złączył ich usta w długim, czułym pocałunku. Gdy się odsunął, zmierzył jej postać od góry do dołu nim spojrzał jej znów prosto w te błękitne oczy.
-Pomóc ci się rozebrać?
Ale nie czekał na odpowiedź, bo doskonale ją znał, więc po chwili dziewczyna stała przed nim również naga i lekko zawstydzona całą zaistniałą sytuacją. Wtedy jej podbródek został ujęty w jego długie palce i spojrzała mu w oczy.
-Diano, czuję twoją niepewność. Czuję, że nie jesteś pewna, czy nie dotknę cię wbrew twojej woli. Dobrze wiem, czym jest to spowodowane i nie jestem zły, chociaż frustruje mnie fakt, że sam nie mogłem zrobić z tym porządku. Jednak wiesz również, że nie zrobię tego. Dotknę cię tylko tak, jak mi pozwolisz, albo i nie dotknę cię w cale. Proszę tylko, byś nie wstydziła się pokazać mi swojego pięknego ciała. Czy jest to możliwe, kochanie?
Jego głos był bardzo czuły i delikatny, ale jednocześnie obietnica, którą jej składał, wydawała się być wręcz namacalna i na moment odebrała nastolatce oddech.
-Tak, Loki. Przepraszam, nie potrafię tego kontrolować.
-Nie przepraszaj mnie. Nie masz za co.
Przez chwilę panowała między nimi cisza, podczas której jedynie patrzyli sobie w oczy, będąc bardzo blisko siebie ale jednocześnie nie stykając się ciałami ani trochę a dzielące ich milimetry wręcz trawiły ich skórę żywym ogniem.
-Możesz mnie dotknąć. Będziesz wiedział, gdy będzie to dla mnie za dużo. Jeśli będę czuć się źle, poczujesz to a ja potwierdzę, zatrzymując cię.
Powiedziała w końcu z delikatnym, niepewnym uśmiechem. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale chciała spróbować. Chciała chociaż spróbować mu zaufać i pozwolić temu pójść dalej. Zielone oczy jednak nie oderwały wzroku od jej twarzy nawet na moment, podczas gdy chłopak uniósł dłoń i położył na jej szyji, powoli gładząc fakturę niemal wręcz białej skóry. Po chwili długie palce zjechały odrobinę niżej, na obojczyki, by zaraz potem ująć kształtne, średniej wielkości piersi i delikatnie gładząc je. Blondynka w końcu przysunęła się do niego, pokonując dzielącą ich odległość i złączyła ich usta w bardzo długim i namiętnym pocałunku. Nienawidziła się za to, że część niej tak bardzo chciała na to pozwolić i oddać się swojemu ukochanemu ale demony przeszłości nie pozwalały jej na to, doprowadzając jej ciało i umysł do prawdziwego szaleństwa.
-Tyle na dzisiaj wystarczy, skarbie. Zrobiłaś już bardzo dużo ale widzę, że ze sobą walczysz, więc dzisiwaj nie będziemy już kontynuować. Świetnie sobie poradziłaś.
Wyszeptał czarnowłosy całując ją jeszcze kolejno w nos, czoło i czubek głowy, po czym sięgnął po jej gąbkę i mydło. Wiedział, że miał rację ale po twarzy swojej Samboer widział, że niezbyt jest z tego faktu zadowolona.
-Jeśli się odwrócisz z chęcią umyję ci plecy.
Dziewczyna odwróciła się ale drgnęła za chwilę, gdy przez przypadek otarła się o coś należącego do stojącego za jej plecami młodego mężczyzny. Spojrzała na niego przez ramię najpierw zaskoczona ale zaraz potem odwróciła wzrok, gdy pomieszczenie wypełnił śmiech boga psot.
-Wybacz, poza byciem bogiem i olbrzymem jestem również mężczyzną, którego pociągają piękne kobiety a szczególnie ta, któą kocha.
Komentarze
Prześlij komentarz