Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 21
Mimo wciąż ogólnie napiętej sytuacji w Wieży Avengers'ów oraz niepokojowi, jaki towarzyszył każdemu z nich ze względu na porwanie Pepper, wszyscy z radością i niejaką ulgą przyjęli wiadomość o zaręczynach młodej pary, chociaż w świetle ich ludzkiego prawa byli na to zdecydowanie zbyt młodzi.
-Dlaczego nie chcecie zaczekać z tą ceremonią, aż uratujemy Pepper?
Zapytał czarnowłosy mężczyzna, odkładając jakieś papiery na bok i spoglądając na młodą parę zakochanych, nie do końca rozumiejąc ich postępowanie, chociaż domyślał się, że niedługo do tego dojdzie. Nastolatkowie byli wręcz dla siebie stworzeni i widział to, nawet jeśli nie miał serca.
-Ponieważ nie chcemy, by więź miała na nas tak ogromny wpływ na polu bitwy, gdy pójdziemy ją odbić. Jutro Thor przeprowadzi naszą ceremonię i na następny dzień odbijemy Pepper. Gdy wrócimy cali i zdrowi, zorganizujemy wesele godne Asgardzkiego księcia i księżniczki, by wszyscy mogli w tym uczestniczyć.
Wyjaśnił bóg psot, doskonale rozumiejąc zagubienie i niepewność odzianego w zbroję opiekuna, jednocześnie jednak zdając sobie sprawę, że jeśli będą z tym zwlekać a któremuś z nich coś stanie się w trakcie walki, może to zaważyć na życiu nie tylko ich dwojga, ale ich wszystkich.
-Mam tylko nadzieję, że wiecie co robicie. Nie znam się na tych waszych więziach ale jeśli bez tej ceremonii istnieje zagrożenie, że zaszkodzicie nam w odbiciu Pepper, lepiej to zróbcie.
Odpowiedział i odgonił ich gestem ręki, niczym natrętną muchę, nie pokazując im lekkiego uśmiechu malującego się na jego ustach. Niedawno razem z rudowłosą rozmawiał o tym, że zakochana para pewnie niedługo będzie chciała się zaręczyć, ponieważ jak się zorientowali jest to dość normalne w ich wieku w świetle Asgardzkiego prawa. Nie spodziewali się jednak, że przez taki splot wydarzeń nie będą mogli w pełni od razu przejść przez to wszystko, co wiąże się z narzeczeństwem i ze ślubem a będą musieli odkładać to w czasie, by im pomóc. Czuł się trochę źle z tego powodu, bo sam pamiętał emocje, jakie targały szczególnie Pepper ale i nim w trakcie przygotowań do tego szczególnego dnia.
***
Tak, jak zapowiedzieli, na następny dzień młoda para przystanęła w pięknych strojach przed Thor'em, który dzięki manipulacjom brata nie wrócił wcześniej do Asgardu i nie poinformował o wszystkim ich ojca. Mag miał dziwne przeczucie, że gdyby tak szybko dowiedział się o ceremonii, mógłby chcieć im przeszkodzić. Złapali się za dłonie i spojrzeli na siebie z uśmiechami wymalowanymi na twarzach. Doskonale wiedzieli, że ich przyjaciele przygotowują się do bitwy za drzwiami pokoju, w którym właśnie się znajdują ale wiedzieli również, że nie mogli nic na ten moment na to poradzić i zaprosić ich na wspólne świętowanie. Blondyn stojący przed nimi wyglądał z kolei na bezbrzeżnie dumnego z tego, że jego brat bierze ślub ze swoją własną Samboer. Odchrząknął, zwracając na siebie ich uwagę i chcąc już przejść tę ceremonię - wiedział, że młodzi nie mogą się tego doczekać.
-Diano, tak jak ci mówiliśmy, ceremonia jest bardzo prosta, nie będzie też wiele do mówienia. W naszym świecie ceremonia zaślubin jest święta i nie praktykujemy rozwodów. Zacznę od Lokiego. Loki, mój bracie krwi, bogu psot i kłamstw, synu Laufeyson'a, dziedzicu tronu Asgardu Odinsonie. Czy przysięgasz być wiernym stojącej przed tobą Samboer, którą wybrał ci los, serce i wielcy bogowie? Będziesz chronić jej i waszej rodziny, strzec przed najgorszym i zapewnisz jej szczęście i bezpieczeństwo? Przysięgasz trwać przy niej bez względu na to, co się wydarzy?
Czarnowłosy nie odpowiedział od razu. Utkwił roziskrzone spojrzenie zielonych oczu w błekitnych tęczówkach swojej partnerki a uśmiech majaczył mu na ustach, chociaż bardzo starał się go ukryć. Dopiero po dłuższej chwili powoli otworzył usta i zaczerpnął powietrza.
-Przysięgam. Razem z moją Samboer, Dianą, stworzę kolejny godny bogów ród i będę żyć u jej boku aż do nadejścia Ragnarock'u a nawet dłużej i nigdy nie opuszczę. Aż do ostatniego tchu.
Thor przytaknął zadowolony, widząc jego zaangażowanie i po raz kolejny w przeciągu tych ostatnich kilku dni orientując się, jak bardzo tych dwoje stworzonych jest dla siebie i mają dla siebie zbawienny pływ.
-Diano, chociaż nie jesteśmy pewni twego imienia ani twego pochodzenia, jesteśmy pewni, że pochodzisz z potężnego, Asgardzkiego rodu i że jesteś prawdziwą Samboer mego brata, Loki'ego. Czy przysięgasz wspierać go i być wiernym stojącemu przed tobą, przeznaczonego ci mężczyźnie? Czy zadbasz o wasze bezpieczeństwo i szczęście, dając mu wytchnienie po przebytych bitwach i otoczysz opiekom jego dzieci? Przysięgasz trwać przy nim bez względu na to, co się wydarzy?
-Choćby piekło miało zamarznąć, przysięgam. Nie dopuszczę do tego, by coś się stało. Będę przy nim trwać aż do ostatniego bicia serca.
Obiecała, co brzmiało niezwykle donośnie mimo że mówiła bardzo cicho. Czarnowłosy nie mógł doczekać się, gdy w końcu będzie mógł oficjalnie wziąć ją w swoje ramiona i cieszyć się tym, że w końcu stali się jednością, mimo że oczekiwania nie były tak długie, jak być mogły. Ale wiedział, że musi minąć jeszcze chwila, nim w końcu będzie mógł to zrobić. Bóg piorunów po chwili milczenia i przyglądania się stojącej przed nim parze z uśmiechem, uniósł ostatecznie swój młot nad ich złączone ręce a iskierki błyskawicy powoli zaczęły je otaczać, tworząc elektryczną, mieniącą się złotem powłokę wokół ich dłoni.
-Na mocy nadanej mi przez Odyna oznajmiam was więc Ekte Saomber, małżeństwem z krwi i kości zapisanym w gwiazdach. Wasza Liv będzie od teraz mocniejsza, niż kiedykolwiek. Nikt ani nic nie będzie w stanie was rozdzielić a śmierć przestanie być końcem a stanie się początkiem nadziei połączenia się ponownie po kolejnym odrodzeniu. Niech Drzewo Życia pozwoli wam pozostać razem aż do czasu Ragnarock'u a nawet i dłużej.
Oznajmił głębokim głosem formułkę, którą słyszał do tej pory zaledwie dwa razy w życiu od ojca, gdy ten przygotowywał go do zostania przyszłym królem Asgardu. Nawet jeśli niezwykle rzadko zdarza się, by Samboer się odnaleźli, władca musi być przygotowany na każdą możliwą sytuację, więc przekazał mu tę specjalną wiedzę i nadał uprawniena do łączenia partnerów więzem małżeńskim. Obserwował, jak powoli kula energii wokół dłoni pary nastolatków pociemniała aż w końcu zrobiła się całkowicie czarna a z jej środka wyskakiwały raz po raz złociste iskierki.
-Tak rzekłem ja, Thor Odinson, książę Asgardu.
Dokończył a skóra dłoni nastolatków zrobiła się nagle niezwykle gorąca. Doskwierało to szczególnie Loki'emu, który jako Lodowy Olbrzym nienajlepiej znosił upały a co dopiero wciąż rosnącą temperaturę w kuli ale to blondynka wydała zaskoczony okrzyk, gdy nagle poczuła, jak coś zaczyna być wypalane na wierzchu jej dłoni. Mimo to przybrani bracia pozostawali spokojni a nawet uśmiechali się.
-Nie masz powodu do niepokoju, to całkowicie naturalny proces zawierania małżeństwa. W przypadku zwykłej pary, na ich dłoniach zostaje wypalona gałąź Drzewa Życia i symbol oddający w jakiś sposób ich związek. W przypadku Samboer są to ich inicjały.
Wyjaśnił Thor, chcąc jakoś uspokoić dziewczynę, która jednak wpatrywała się niepewnie w swojego partnera. Na bladym czole wystąpił pot a usta zdawały się być suche, jakby od bardzo dawna nic nie pił. Martwiło ją to, że wygląda coraz gorzej a proces wypalania wciąż trwał. Wydawało jej się, że czas stanął w miejscu a ich inicjały wypalają się zdecydowanie zbyt wolno, podczas gdy w rzeczywistości minęły zaledwie dwie minuty. Zauważyła również nikłą ulgę wymalowaną na twarzy boga kłamstw, gdy blondyn zabrał młot znad ich dłoni i zakończył ceremonię. Spojrzała na swoją dłoń i faktycznie na skórze zauważyła nie oparzenia, jak sądziła, ale złote litery - L.L.O. Były one wygrawerowane wręcz w jej ciele, niezwykle małe i delikatne arcydzieła tak ozdobne, że aż ciężbo było w to uwierzyć.
-Spokojnie, znikną za kilka godzin. Będą widoczne tylko w kilku przypadkach przez całe twoje życie.
Podniosła wzrok błękitnych oczu na swojego świeżoupieczonego męża, uśmiechającego się do niej z dumą, radością i niejaką ulgą, że ma ten wyczerpujący proces za sobą. Spojrzała na jego dłoń i zauważyła na nim inne litery, niż się spodziewała. V.B.
-Wiem, że Diana nie jest moim prawdziwym imieniem, ale te inicjały nie pomagają mi się domyślić, jakie ono może być.
Przyznała, wciąż trzymając bladą dłoń chłopaka w swoich delikatnych palach, przyglądając się literom.
-Dla mnie są one niezwykle ważną wskazówką. Gdy wrócę do Asgardu i spytam o ciebie Heimdall'a, będzie mi o wiele łatwiej dowiedzieć się, kim jesteś.
Wtrącił się bóg piorunów nim zniknął z pomieszczenia, zostawiając nowożeńców samych. Doskonale wiedział, że chcą mieć trochę prywatności chociaż nie do końca miał pewność w jaki sposób wykorzystają ten czas.
-Wiesz, Loki?
-Hmm?
-Jesteś cudowny.
Chłopak spojrzał zaskoczony na stojącą przy nim partnerkę i objął ją mocniej ramieniem, składając czuły pocałunek na jej czole, w następnej kolejności złączając ich usta w długim, namiętnym pocałunku, nim ponownie zatopił się w spojrzeniu jej błękitnych oczu.
-I tak nic nie pobije twojego blasku.
Odpowiedział cicho, kładąc dłonie na biodrach swojej żony i uśmiechając się delikatnie, szczególnie czując, jak jej ciało samo przysówa się do niego.
-Mamy przed sobą całą noc... może wrócimy do pokoju?
Zaproponował niskim szeptem, czując jak postać w jego ramionach przeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa, wywołane naturalnie nie tylko atmosferą i sytuacją w jakiej się znajdowali, ale przede wszystkim nim samym i napięciem, które między nimi rosło.
-Więc na co czekasz?
Zapytała ale nie dostała odpowiedzi, bo chłopak od razu przeniósł ich do sypialni, którą dzielili ze sobą od tygodni. Westchnął cicho i odsunął się od niej na niewielką odległość, spoglądając jej uważnie w twarz.
-Diano, wiem, że prawdopodobnie uznasz to za niepotrzebne, ale chciałbym cię o coś zapytać.
Zaczął delikatnie, bawiąc się puklem jej złotych włosów.
-O co chodzi?
Zapytała ciekawie, zastanawiając się, dlaczego jej małżonek tak nagle przerwał to, co zaczęli kilka sekund temu.
-Jesteś pewna, że chcesz mi się oddać?
Komentarze
Prześlij komentarz