Pamiętnik byłego Asgardczyka - Rozdział 23

Loki siedział na swoim ukochanym fotelu, już w pełni ubrany i oporządzony, popijając sok jabłkowy i wpatrując się we wciąć śpiącą na ogromnym łożu postać. Szczupła sylwetka okryta była jedynie cienkim materiałem, który nawet nie wiedział, skąd i kiedy wzięli a biała skóra naznaczona w wielu miejscach malinkami i odciskami palców prześwitywała przez niego. Za oknem Słońce dopiero nieśmiało wysuwało pierwsze promienie zza horyzontu, jakby nieśmiało pytało, czy może im już przeszkodzić i rozpocząć nowy dzień, który miał być dla nich zupełnie inny niż wczorajszy. Chłopak westchnął cicho i odłożył szklankę na stolik nocny najciszej jak umiał, nie odrywając wzroku od swojej pogrążonej w głębokim śnie partnerki. Uśmiechał się sam do siebie na samą myśl o minionej nocy, jednak niepokojem napawała go nieubłaganie zbliżająca się przyszłość. Oczywiście, doskonale wiedział, że dziewczyna jest niemal tak samo potężna jak on i chociażby dzięki temu powinien być pewien, że skoro będą tam razem to nic im się nie stanie i wrócą do domu razem - cali i zdrowi, jednak nie mógł odgonić zmartwień, które nieproszone nachodziły jego myśli. Strach o to, że jego świeżo poślubionej partnerce stanie się coś złego niemal miał działanie paraliżujące, na co nie mógł sobie pozwolić. Doświadczenie i rozwaga podpowiadały mu, że jeśli na polu bitwy zawaha się chociaż na sekundę, może mieć to tragiczne skutki. Nie miał zamiaru na to pozwolić.

Dopiero po upływie kilkunastu a może kilkudziesięciu sekund zorientował się, że ktoś mu się przygląda. Odgonił od siebie natrętne myśli i z lekko rozczulonym uśmiechem spojrzał prosto w błękitną toń oczu jego żony, która nachylała całkowicie naga tuż przed nim, zaglądając mu w twarz. Ujął jej podbródek w dwa palce i przyciągnął do krótkiego acz czułego pocałunku.

-Dzień dobry, księżniczko. Dobrze spałaś?

-Owszem, a ty?

Nachyliła się, składając jeszcze jeden pocałunek na jego gładko ogolonym policzku nim się odsunęła, jednak nie odeszła daleko, bo silne palce zacisnęły się na jej szczupłym nadgarstku zatrzymując ją w miejscu. 

-Po takiej nocy i trzymając cały mój świat w ramionach nie mogłem spać inaczej, niż wspaniale.

Wyznał, uśmiechając się i przyjrzał się jej dłoni. Na skórze wciąż delikatnie widniały jego inicjały ale zdawał sobie sprawę, że za dwie do trzech godzin będzie on już całkowicie niewidoczny, zupełnie jak na jego własnej. 

-Zdajesz sobie sprawę, że wczoraj rzeczywiście stałaś się księżniczką? Zostałaś żoną księcia Asgardu i dziedzica tronu Jotunheimu. 

Ledwie skończył mówić a pokój wypełnił wesoły śmiech blondynki, chociaż chłopak nie do końca rozumiał powód tego wybuchu wesołości. Zmarszczył brwi próbując zrozumieć jej reakcję.

-Kochanie, takie tytuły nie są dla mnie ważne. Póki jesteś ze mną nic więcej mnie nie interesuje.

Odpowiedziała, złożyła na jego ustach szybki pocałunek i odwróciła się na pięcie, mając zamiar skierować się pod prysznic. Zielone oczy dokładnie śledziły każdy jej ruch a blade usta wygięły się w lekko zaczepnym ale bardziej dumnym uśmiechu, gdy zauważył biały płyn spływający pomiędzy jej udami - pozostałości czynów poprzedniej nocy.

-Wiesz, aktualnie przypominasz raczej księżniczkę płodności i wyglądasz niezwykle lubieżnie.

Dziewczyna spojrzała na niego znad ramienia ze zmarszczonymi brwiami, nie do końca wiedząc o czym on mówi ale gdy zrozumiała, w które miejsce wpatrywał się jej kochanek i gdy sięgnęła tam dłonią, zgarniając odrobinę lepkiej cieczy zrozumiała, o co mu chodzi i sama odpowiedziała mu uśmiechem.

-Sprawca mojego stanu woli bezczynnie się we mnie wpatrywać zamiast...

Urwała, nie dokańczając zdania, jedynie sugestywnie unosząc brew ale widząc powątpiewającą minę swojego męża roześmiała się, przestając grać. 

-Jak tylko wrócimy, spełnię każde twoje życzenie, również w kategorii seksualnej. Nie chcę jednak, żebyś była wyczerpana bądź rozkojarzona w trakcie walki. 

Zapewnił ją, podchodząc do drobniejszej postaci od tyłu i przytulając do siebie mocno, chcąc zapewnić ją niewerbalnie, że ochroni ją przed wszystkim, co jej zagrozi. Nawet bez wczorajszej przysięgi by to zrobił, ale tym bardziej miało to dla niego ogromne znaczenie. Nastolatka wtuliła się w niego, wypuszczając powoli powietrze z płuc. 

-Wiem, Loki. Damy sobie radę. 

Powiedziała nie wiadomo czy do samej siebie czy do niego, odsuwając się od partnera i znikając za drzwiami łazienki. Chłopak opadł bezwładnie na swój fotel, czując jak w jednym momencie opuściły go wszelkie siły i chęci do czegokolwiek. Oprócz do jednego - ucieczki. Bardzo chciał zabrać Dianę i uciec daleko stąd, ale coś nie pozwalało mu zostawić tej bandy superbohaterów na pastwę losu i wiedział, że tego nie zrobi. Zastanawiał się nawet, czy nie wykiwać jakoś dziewczyny i jej nie ukryć, wtedy sam byłby na polu bitwy ale oboje zamartwialiby się o siebie, nie mogąc się na niczym skupić. Jedynym wyjściem była albo wspólna ucieczka albo walka ramię w ramię. Ta pierwsza opcja nie wchodziła w grę. Pozostawało więc tylko jedno wyjście... Nagle coś mu zaświtało w głowie, przez co poderwał się z fotela i wyleciał z sypialni, wpadając do labolatorium pana domu z miną godną Einsteina, gdy coś odkrył, zgarniając zaskoczone spojrzenie mężczyzny i człowieka pająka.

-Anthony! Pomożesz mi, prawda?

Dopadł do mężczyzny wiedząc, że ten pomysł jest genialny i musi się udać. Wtedy mieliby większą siłę przebicia. Wtedy mieliby mniej-więcej 50% większe szanse na przeżycie i ucieczkę cało ze świata, do którego się wybierają.

-O ile nie chodzi o zapłodnienie to istnieje 99% szans, że mogę.

Odpowiedział mężczyzna w żelastwie, wcinający ze swoim przybranym synem rodzynki i wpatrując się wyczekująco w Loki'ego, który przytachał wielką tablicę z końca pokoju i wziął mazak w rękę, wyglądając niczym nauczyciel ale sam nie do końca wiedział, czy przydadzą mu się te atrybuty.

-Więc chodzi o nasze dzisiejsze odbicie Pepper. Wiesz, że Diana jest dla mnie niczym Pepper dla ciebie. Powietrzem, życiem, wszystkim. Obaj zrobilibyśmy wszystko, by ochronić nasze ukochane i dać im to, co najlepsze, prawda?

-Mów dalej.

-Doskonale wiesz, że masz niewielkie szanse na to, abyśmy wrócili do domu w jednym kawałku. Znając siłę Sturt i patrząc na wieści przyniesione przez mojego brata, mamy zaledwie jakieś 10% szans, że wszyscy wrócimy zwycięzcy do Midgardu.

-Tak mówiłeś.

-Co, gdybyśmy mogli zwiększyć te szanse do około 60%?

-W jaki sposób?

-Statek. Zbroja. Nie wiem. Nie znam zbyt dokładnie struktury ani terenu Muspellheim, nie wiem, czy w ogóle jest tam gdzie się ukryć. Gdybyś mógł zbudować jakiś statek albo cokolwiek, który wyglądałby niewinnie, gdzie moglibyśmy się schować i być bezpieczni, przynajmniej na początku walki.

-Jak to sobie wyobrażasz?

-Skryjemy się w tym statku a z jego wnętrza wyjdą nasze hologramy. Co prawda nie potrafią one walczyć, ale jeśli Wanda i Diana mi pomogą, będziemy mogli ich mimo wszystko ranić. Wprawi ich to w ogólną dezorientację po czym będziemy mogli uderzyć z zaskoczenia jako my. Wiem, że za parę godzin mamy wyruszać, ale jesteś w stanie to zrobić?

-Chyba tak. Peter, pomożesz mi?

-Oczywiście.

Obaj mózgowcy od razu zabrali się do pracy, pospiesznie przerabiając jeden z niewykonanych projektów na coś, co mogłoby im się przydać przy tej okazji. 

-Nie będzie od początku idealny, ale możemy się postarać.

Mruknął Stark pod nosem, bazgrząc coś na swoim tablecie, więc Loki zostawił ich samych, by mogli oddać się swojemy hobby i przygotować się do walki. Doskonale zdawał sobie sprawę, że przetransportowanie czegoś tak dużego będzie o wiele cięższe, ale wierzył, że dadzą sobie radę. Ponieważ w salonie znalazł Wandę z którą chciał porozmawiać, stłukł szklankę, by przywołać do salonu również swoją Samboer, która faktycznie pojawiła się w pomieszczeniu zaledwie parę sekund później.

-Jeśli chciałeś, żebym przyszła, mogłeś wysłać mi wiadomość a nie tłuc szklankę.

Skwitowała, przewracając oczami i witając się z przyjaciółką, która patrzyła na nich z uśmiechem. Nie mogła czytać w myślach ani Diany ani jej męża, ale wielu rzeczy się domyślała i zdawała sobie sprawę, jak wyglądała im noc poślubna. Wszyscy zalegli z napojami na kanapie i obie kobiety czekały, aż ich rodzynek zacznie mówić o swoim planie, bo że właśnie w tym celu zostało zwołane to małe zebranie było dla nich jasne.

-Musicie mi pomóc o wiele bardziej, niż myślałem, w trakcie tej walki. Przede wszystkim przetransportujemy nie tylko nas, ale statek, na którym będziemy się znajdować. Użyczycie mi swojej siły?

Gdy przytaknęły cicho, kontynuował.

-Potem stworzymy klony. Diano, jesteś świetna w atakach. Gdybym razem z Wandą stworzył nasze klony, mogłabyś sprawiać wrażenie, jakby atakowały one naszych wrogów?

-Jasne. Chcesz zwiększyć nasze bezpieczeństwo?

-Tak. Nie chcę, by coś ci się stało.

-Myślałam, że będziesz chciał z nią gdzieś uciec albo zamknąć ją w celi by tu została na czas walki.

W rozmowę małżeństwa wtrąciła się rudowłosa wiedźma, ściągając na siebie ich spojrzenia.

-Rzeczywiście, myślałem o takich możliwościach. Szczerze mówiąc rozpatrywałem wiele możliwości, by móc ochronić Dianę i ucieczka razem z nią w ostatniej chwili była bardzo kusząca. Jednak coś nie pozwala mi was zostawić samych z tym bagnem.

Przyznał lekko zakłopotany a pomiędzy trójką obdarzonych czarodziejskimi zdolnościami ludźmi zapadła na dłuższą chwilę cisza, nie zdradzająca absolutnie nic. Dziewczyny w końcu wymieniły spojrzenia i uśmiechnęły się szeroko.

-No proszę, Loki'emu zaczęło na kimś zależeć.

Westchnęła rozaleniona Wanda, uśmiechając się i opierając brodę na dłoni. Diana pocałowała swojego partnera w policzek i pogłaskała jego dłoń, co odwzajemnił z czułością.

-Chyba mam na ciebie dobry wpływ.

Zaśmiała się po czym wstała i wyszła z pomieszczenia, wspominając coś o tym, że jest głodna jak wilk.

-Zauważyłam, że Diana lekko kuśtyka. Nieźle się zabawiliście w nocy, co?

Zagadała rudowłosa niby od niechcenia, tak naprawdę chcąc się dowiedzieć, jak się między nimi układa zaraz po ślubie i nie mogąc doczekać się ich nie-oficjalnego ślubu, na którym będą już wszyscy za kilka dni. Organizacja nie była problemem - para miała bardzo podobny gust i w zaledwie jeden dzień ustalili wszystko, co było do ustalenia a Tony chcąc mieć to z głowy obiecał, że jak tylko odbiją Pepper, zapłaci za wszystko, co wprawiło oczywiście parę młodą w niemal szampański nastrój, bo nawet nie musieli o to prosić a sami nie byliby w stanie zfinansować swojego ślubu - przynajmniej nie w Midgardzie.

-Owszem.

-Jak było?

-Myślę, że na ten temat wolałabyś porozmawiać z Dianą, nieprawdaż?

-Z wami obojgiem. Diana z resztą z pewnością też mnie zapyta, czy coś mówiłeś.

Podpuszczała go i był tego w pełni świadomy. Westchnął cicho i przewrócił oczami. Był niemal pewien, że jeśli będzie inaczej, to jego ukochana może coś źle zinterpretować - nastolatkowie mieli to do siebie, że byli bardzo emocjonalni i nie zawsze działali racjonalnie.

-Mówiłem to już Dianie, tobie powtórzę to jednak w innych słowach. Diana jest cudowna a dzisiejsza noc była niesamowita, jak z najpiękniejszego snu. Mam ciągły niedosyt i myślę, że jeszcze wiele razem przeżyjemy również w tej strefie. Gdybym mógł, nie wypuściłbym jej z sypialni przez kolejny miesiąc i pokazał pełnię swoich możliwości. Niestety mamy plany a poza tym wypada czasem coś zjeść, nie mogę pozwolić, by głodowała przeze mnie.

-Pięknie to brzmi. Chciałabym, żeby o mnie ktoś też tak kiedyś myślał.

Loki zwrócił spojrzenie zielonych oczu, które nagle pociemniały na czarownicę, którą przeszedł dreszcz przerażenia, gdy zauważyła jego wzrok i wyprostowała się jak struna na swoim miejscu.

-Nie, nie chciałabyś. Gdyby seks był jedynym powodem, dla którego mężczyzna miałby myśleć o tobie w samych superlatywach, byłoby to niezwykle płytkie i upokarzające dla ciebie. Diana jest cudowna pod każdym względem i mam wrażenie, że codziennie uczę się o niej czegoś nowego. Kocham każdy skrawek jej ciała i każdą cechę jej charakteru. Poświęcę dla niej całe 9 światów, jeśli zajdzie taka potrzeba, by mogła znów się uśmiechnąć. Nie myśl sobie, że jestem na tyle płytki, by myśleć o Dianie tylko jak o kimś do łóżka. Nie powinnaś również nigdy dopuszczać do siebie myśli, że jesteś niewystarczająca, by być dla kogoś kimś więcej, niż prostytutką lub przygodą. Odrzuć każdego mężczyznę, dla którego nie jesteś priorytetem pod każdym względem. Zasługujesz, by być księżniczką dla swojego mężczyzny.

Powiedział to grobowym tonem, ale jego słowa robiły wrażenie na młodej czarownicy. Westchnęła cicho i uśmiechnęła się zauważając w jakim kierunku idzie ich relacja. Musiała przyznać, że zaskoczyło ją tak dojrzałe podejście nastolatka ale ciągle zapominała, że przeżył on w rzeczywistości o wiele więcej niż ona. Naprawdę marzyła, że kiedyś również znajdzie swojego księcia z bajki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9