Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 1
Vilde wróciła do sypialni, którą od lat dzieliła ze swoim mężem, dopiero gdy zrobiło się już późno a Księżyc od dawna wisiał już na niebie. Zrzuciła z ramion gruby sweter, którym okryła się, gdy zrobiło jej się zimno i zaczęła szykować się do wieczornej toalety, zastanawiając się, gdzie też podział się jej Samboer. Dopiero po kilku minutach usłyszała dźwięk otwieranych drzwi a chwilę później silne ramiona zamknęły ją w opiekuńczym uścisku a ciepłe usta spoczęły na jej karku, wywołując uśmiech na jej twarzy.
-Długo cię nie było.
Mówiła cicho, zupełnie, jakby nie byli w tym pokoju sami, chociaż doskonale zdawała sobie sprawy, że nikt ich nie usłyszy. Cieszyła się, że jej partner wrócił a od jego dotyku i bliskości jej serce szalało niemal dokładnie tak, jak pięć lat temu, gdy dopiero co się poznali.
-Wybacz, kochanie. Musiałem załatwić kilka spraw.
Wyjaśnił wymijająco, odwracając swoją ukochaną w swoją stronę i składając długi, czuły pocałunek na jej malinowych wargach. Odsunął się od niej na kilka centymetrów po dłuższej chwili, uważnie jej się przyglądając i uniósł dłoń, zaczynając gładzić jej blady policzek.
-Jak się czujesz? Ostatnio często jesteś zmęczona i zmarkotniała, martwię się.
Przyznał szczerze a w jego oczach błyszczała czysta miłość i troska, których nie potrafił ukryć przed nią. Przed osobą, która została mu przepisana przez los jeszcze zanim w ogóle były plany, by się urodził.
-Nic mi nie jest, po prostu jestem trochę zmęczona. Być może to przez przygotowania do wojny.
Odpowiedziała bardzo spokojnie z ciepłym uśmiechem, jednak głęboko w sobie również martwiła się swoim stanem zdrowia w ostatnim czasie. Loki oczywiście doskonale zdawał sobie z tego sprawę, dzięki łączącej jej Liv, jednak postanowił na razie nie komentować tego faktu. Odprowadził jedynie swoją żonę wzrokiem do łazienki, zastanawiając się, czy nie powinni tego wszystkiego odwołać i przełożyć w czasie.
Jednocześnie młoda kobieta zrzuciła w łazience swoje ubrania i stanęła przed dużym lustrem, przyglądając się swojemu ciału. Zdecydowanie zmieniło się i stało bardziej kobiece. Miała długą, bladą szyję i smukłe ramiona. Piersi odrobinę jej urosły, szczególnie w ostatnim czasie, ale wciąż pasowały do jej postury. Niżej była wąska talia, płaski brzuch i wąskie biodra, które przechodziły w szczupłe uda i łydki. Nie wyglądała, jakby uprawiała sport, mimo że trenowała niemal codziennie, ale na jej skórze nie malował się nawet najmniejszy zarys mięśni.
Westchnęła cicho i postanowiła sprawdzić, czy faktycznie nic jej nie dolega. Obserwując się uważnie w lustrze uniosła wokół siebie złocistą barierę i zaczęła powoli sprawdzać całe swoje ciało. Gdy w końcu zrozumiała, co jest przyczyną jej dziwnego stanu, ogarnęła ją fala najróżniejszych emocji na tyle przytłaczająca, że ledwo zdołała zdjąć barierę, nim do pomieszczenia wpadł jej partner, od razu porywając ją w ramiona, by nie zorientował się, co jest przyczyną jej stanu. Po bladych policzkach powoli płynęły kryształowe łzy a delikatne dłonie odrobinę się trzęsły.
-Ciś... kochanie, wszystko w porządku. Nic się nie dzieje. Będzie dobrze.
Zapewniał ją cicho, chociaż tak na prawdę nie miał przecież pojęcia, co dolega jego partnerce. Co prawda mógł sam to sprawdzić, ale nie chciał działać wbrew jej woli, więc tego nie zrobił. Vilde zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Ale wiedziała, że już za późno. Maszyna została wprawiona w ruch i nie miała zamiaru jej zatrzymywać. O wynikach badania powie Loki'emu, gdy już będzie po wszystkim. Obiecała to sobie i zamierzała się tego trzymać, nawet jeśli ukrywanie to przed nim wywoływało prawdziwy ból w jej sercu.
***
Następnego dnia stali w salonie w pełni ubrani w swoje stroje bojowe. Loki jak zwykle nienagannie prezentował się w stroju wykonanej z najlepszej, asgardzkiej skóry farbowanej na czarny i szmaragdowy kolor, który opinał jego wyrzeźbione ciało a dzięki magicznym wzmocnieniom chronił go przed zranieniem. Ciemnozielona peleryna spoczywała na jego ramionach a złote dodatki w całym stroju dodawały mu majestatu, który towarzyszył tytułowi księcia. Dłoń miał splecioną z bladymi palcami jego partnerki, która wyglądała równie groźnie i dostojnie, co czarnowłosy. Jej strój również przylegał do szczupłego ciała, był jednak niemal całkowicie czarny - poza kilka drobnymi, złotymi dodatkami i zielonym pasem w talii. Elementy te symbolizowały jej związek z bogiem kłamstw i jej książęcy status, jaki dzięki temu zyskała.
Przed nimi zebrali się wszyscy Avengersi, którzy chcieli się z nimi pożegnać. Przez wiele tygodni kłócili się, czy w ogóle powinni decydować się na ten plan oraz czy powinni iść sami. W końcu jednak ustalili, że póki co pójdą spotkać się z Odynem i z nim porozmawiać. Mimo że nienawiść, jaką Vilde żywiła do Wszechojca ani trochę nie zmalała na przestrzeni lat, stała się ona dużo bardziej rozważna i mniej porywcza, dlatego na spokojnie planowała wszystko od początku do końca.
-Jesteście pewni, że poradzicie sobie sami? Będziecie walczyć też z Thor'em.
Zapytała jeszcze raz Nat, w cale nie mając ochoty puszczać ich tam samych. Bała się o nich i chociaż wiedziała, że ma małe szanse przeciw bogom, świadomość, że nie będzie mogła im w ogóle pomóc okropnie ją dobijała. Z resztą nie tylko ją - wszyscy podzielali jej uczucia.
-Wrócimy przed zmrokiem. Chcemy tylko porozmawiać.
Zapewnił czarnowłosy, przyciągając swoją ukochaną bliżej siebie i obejmując ją w talii. Wszyscy w końcu skinęli głowami i pożegnali ich, życząc im powodzenia, więc Loki mógł wytworzyć portal, który w kilka sekund przetransportował ich na Asgardzki zamek.
Gdy już się tam znaleźli, rozejrzeli się dookoła - mężczyzna z nostalgią, która ogarnęła go na widok domu w którym tak długo go nie było, natomiast Vilde z zaskoczeniem i oczarowaniem bogactwem a jednocześnie prostotą i pięknem miejsca w którym nagle się znalazła. Zajęło jej kilka minut nim spojrzała na swojego męża, który przyglądał jej się z uśmiechem.
-Witaj w domu.
Powiedział cicho i pocałował jej dłoń, po czym wskazał jedne z drzwi.
-Tam jest sala tronowa. Odyn tam będzie. Jesteś gotowa?
Zapytał jeszcze, chcąc się upewnić, ale w odpowiedzi otrzymał jedynie potwierdzające skinięcie głową. Nie bał się o siebie ale bardzo martwił się o swoją osłabioną z nieznanego mu powodu partnerkę. Westchnął cicho i powoli skierowali się w stronę złotych wrot, które prowadziły do ogromnego, niemal całkowicie pustego pomieszczcenia. Dopiero na drugim końcu sali zauważyli podwyższenie, na którym stał złoty tron. Rzeczywiście, zgodnie z przewidywaniami boga kłamstw, siedział na nim siwy mężczyzna a u jego boku stała piękna, rudowłosa kobieta. Po bokach tronu stało kilkoro strażników, którzy przygotowali się do ewentualnego ataku, widząc przybyłych. Nikt jednak nie odzywał się aż do czasu, gdy stanęli u stóp samego tronu i mogli z bliska spojrzeć w oczy, albo raczej w jedno oko mężczyzny, który zrujnował życie ich obojgu.
-Witaj, Loki, synu mój. O ile przypominam sobie nasze ostatnie spotkanie, wygnałem cię stąd na wieki, byś żył w Midgardzie wśród śmiertelnych. Ty jednak wracasz tu po latach bez zaproszenia bądź zapowiedzi i w dodatku przyprowadzasz ze sobą midgardiankę. Czy ma to być jakiś żart?
Głęboki głos króla rozszedł się po sali a po jego tonie można było zorientować się, że nie jest zbytnio zadowolony z zaistniałej sytuacji. Najwyraźniej nie chciał widzieć adoptowanego syna.
-Pochodzę z Asgardu. To, że wychowałam się na Ziemii nie świadczy o moim pochodzeniu.
Czarnowłosy mocniej ścisnął palce swojej żony, dając jej znać, by nie zwracała się tak do jej ojca. Nie chodziło w cale o szacunek a o uniknięcie kłopotów.
-Ojcze, wróciłem tu, by móc z tobą pomówić. Przyprowadziłem również moją żonę, byś mógł ją poznać. Ty i matka.
Widział, jak błękitne oczy Frigi zaszkliły się i zakryła usta dłońmi. Ignorując swego męża podeszła do stojącej przed nimi pary i przytuliła swoje dziecko, po czym ujęła wolną dłoń blondynki, uśmiechając się do niej ciepło.
-Miło mi cię poznać. Jestem Frigga, królowa Asgardu i matka Loki'ego. Nie mogę uwierzyć, że mój młodszy syn wziął ślub. Thor nic nam nie powiedział, mimo że z pewnością udzielał wam błogosławieństwa. Takie wieści bardzo mnie cieszą. Żywię nadzieję na możliwość lepszego poznania cię.
Głos kobiety był delikatny i melodyjny, przepełniony ciepłem i życzliwością, która mocno zaskoczyła Samboer boga kłamstw. Mimo to odwzajemniła zarówno uśmiech jak i uścisk palców na zadbanej dłoni królowej.
-Poznać własną królową to zaszczyt. Moja wdzięczność za to ciepłe przyjęcie jest nieoceniona i żadne słowa nie są w stanie jej wyrazić, wasza wysokość.
Odpowiedziała, dygając lekko, na co rudowłosa machnęła niedbale ręką.
-Jesteś moją synową i nie chcę, byś mi się kłaniała. Zdradź mi swoje imię, drogie dziecko.
Poprosiła, wciąż nie zwracając najmniejszej uwagi na swojego męża.
-Vilde. Vilde Laufeyson.
-Kim byli twoi rodzice, dziecko?
-Niestety nie wiem. Udało nam się jedynie dowiedzieć, że pochodzili z Asgardu, dzięki mojej złotej krwi. Nie mam pojęcia, kim byli ani dlaczego przenieśli się do Midgardu. Nigdy nie dane było mi ich poznać.
Przyznała, wywołując zainteresowanie siedzącego spokojnie na tronie Odyna. Takie sytuacje w ich świecie nie zdarzały się zbyt często. Postanowił więc przerwać to przedstawienie i zabrać głos.
-O czym więc chciałeś ze mną porozmawiać, synu?
Na moment zapanowała cisza a oczy wszystkich obecnych zwróciły się na czarnowłosego, na którego usta wpłynął delikatny uśmiech.
-O powrocie do domu, ojcze.
Komentarze
Prześlij komentarz