Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 2
-Nie przypominam sobie, bym przy twoim wygnaniu postawił jakikolwiek warunek twojego powrotu.
Dopiero po dłuższej chwili Odyn zdecydował się w końcu odpowiedzieć swemu adoptowanemu synowi, rozwiewając nadzieję zarówno jego jak i własnej żony, która ledwo potrafiła się kontrolować z wściekłości. Kochała obu swoich synów i każdego dnia rozdzierał jej serce fakt, że jej młodszy syn jest tak daleko od domu przez zbyt surową decyzję jej męża.
-Odynie, uważam, że podejmujesz błędną decyzję. Loki jest naszym synem, powinieneś okazać mu łaskę.
-Okazałem mu łaskę tym, że w ogóle żyje!
Zagrzmiał mężczyzna, wstając z miejsca. Reakcja blondwłosej kobiety była bezwarunkowa - w przeciągu ułamka sekundy znalazła się pomiędzy swoim mężem i jego ojcem, przyjmując pozycję do walki, gotowa obronić go w razie potrzeby i zwracając tym na siebie uwagę wszystkich. Królowa cieszyła się, że jej syn znalazł sobie kogoś, kto tak bardzo go kocha i jednocześnie cierpiała, że zostali zmuszeni do czucia się zagrożonymi. Loki podszedł do swojej małżonki i położył jej dłoń na ramieniu w uspokajającym geście, ona jednak dopiero po chwili opuściła gardę, jednak wciąż była w pełnej gotowości.
-Spokojnie, nie zamierzał mnie zaatakować.
Powiedział cicho, chcąc uspokoić rozszalałe emocje swojej Samboer, starając się przesłać jej spokój przez łączącą ich więź, jednak było to trudniejsze, niż się spodziewał, bo dziewczyna wewnętrznie szalała.
-Wystarczy mi to, co powiedział.
Warknęła, kompletnie ignorując karcące spojrzenie władcy i odwróciła się przodem do swego męża, sprawdzając, czy na prawdę nic mu nie jest.
-Takie zachowanie na królewstkim dworze przed obliczem króla jest niedopuszczalne. Macie ostatnią szansę, by się wycofać i zniknąć stąd, nim rozkarzę was zamknąć w osobnych lochach i rozdzielić na wieki. Zejdźcie mi z oczu.
Słowa Odyna raniły boga kłamstw i młoda asgardianka doskonale to czuła. Odwróciła się przodem do znów zajmującego miejsce na tronie siwego mężczyzny i uśmiechnęła się kpiąco, chociaż we wnętrznie kipiała z wściekłości i miała ochotę w tym momencie skręcić mu kark.
-Oczywiście, Wszechojcze. Odejdziemy. Na razie. Nie znasz bowiem dnia ani godziny gdy powrócimy, by obalić cię z tronu i zemścić za wszystko, co nam zrobiłeś. Pław się w byciu królem, póki jeszcze możesz, Odynie. Nie pozostało ci wiele czasu.
Ostrzegła go grobowym głosem, podczas gdy Loki stworzył portal, który miał pomóc im wrócić do domu Avengersów. Przeszli przez niego trzymając się za ręce, słysząc za sobą wściekły głos króla Asgardu, jednak ani się go nie bali ani nie zwracali na niego żadnej uwagi. W ułamku sekundy znaleźli się w salonie z którego wyruszyli kilka godzin temu. Za oknami niebo już poszarzało zwiastując, że niedługo nadejdzie noc a w salonie zastali przyjaciół, którzy przez cały ten czas oczekiwali ich powrotu. Gdy tylko zauważyli przybyłą parę, wszyscy poderwali się ze swoich miejsc i dopadli do nich. Zarówno bóg kłamstw jak i jego partnerka powoli zaczęli się rozluźniać a emocje uchodziły z nich, niczym powietrze z przebitego balonika. Byli bezpieczni, wśród swojej rodziny, którą sami sobie znaleźli i którą stworzyli - trochę pokręconej i z pewnością bardzo nietypowej ale szczęśliwej, szczerej i wartej oddania za nią życie.
Zdawali relację z tego, co się działo i jak poszły rozmowy, jednak nikt nie wydawał się być zbytnio zaskoczony reakcją Odyna - najwyraźniej każde z nich oczekiwało, że ojciec czarnowłosego zareaguje gniewem i będą musieli zacząć przygotowywać się do wojny. Loki jednak w pewnym momencie zauważył, że jego żona pobladła i zaczęła ciężej oddychać. Objął ją mocniej w talii, wciąż prowadząc konwersację z przyjaciółmi, jednak kątem oka cały czas ją obserwował, czując rosnący w jego sercu niepokój. Dziewczyna coraz bardziej ciążyła mu w ramionach, opierając się o niego, jakby zupełnie nie była w stanie zachować równowagi aż w końcu osunęła się i tylko dzięki sile i reflektowi swojego Samboer nie upadła na ziemię, zamiast tego znajdując się w bezpiecznym uścisku silnych ramion.
-Co się stało, Vilde?
Usłyszała cichy, przesiąknięty troską i zmartwieniem głos. Została zaniesiona na kanapę i okryta kocem a jej ukochany uklęknął przy niej i ujął jej dłoń w swoje własne, wyczuwając dziwny chłód bijący od jej ciała. Nie było to typowe - co prawda nigdy nie miała normalnej temperatury ciała, ale ta była zbyt niska nawet jak na nią.
-Przepraszam.
Powiedziała urywanie pomiędzy oddechami, które starała się złapać. Loki przytknął iskrzące zielenią palce do jej szyji a następnie do płuc i ułatwił jej oddychanie, za co dostał wdzięczny uśmiech swojej partnerki.
-Nie przepraszaj. Zdradź mi proszę, co ci jest, martwię sie, kochanie.
Poprosił z miną zbitego szczeniaczka, nie mając pojęcia, jak może pomóc swojej partnerce ani jak jej ulżyć, skoro nie wie, co jej dolega. Błękitne oczy spojrzały po pozostałych zebranych nad nimi, którzy również wydawali się bardzo zmartwieni.
-Możecie nas zostawić?
Jej słowa były ciche ale prośba została spełniona natychmiastowo. Zostali sami w obszernym salonie, pogrążonym w półmroku. Dopiero wtedy spojrzała prosto w szafirowe oczy swojego męża, uśmiechając się lekko.
-Chyba muszę ci o czymś powiedzieć, chociaż obawiam się, jak zareagujesz na te wieści.
Zaczęła w końcu, czując mocniejszy uścisk na swojej dłoni.
-Kochanie, nie ważne, co mi powiesz, nic nigdy nie zmieni moich uczuć ani nas nie rozdzieli.
Obiecał, składając delikatny pocałunek na jej czole i starając się dodać jej jakoś odwagi. Blondynka wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze ustami, zastanawiając się, jak ma to ująć.
-Jestem w ciąży, Loki. Noszę w sobie twoje dziecko.
Wyznała w końcu a pomiędzy nimi zapanowała cisza. Zielone oczy wpatrywały się w jakiś punkt poza kanapą a jego twarz nie wyrażała kompletnie nic. Mieszanina emocji, jaką czuła, uniemożliwiała stwierdzić jej, co czuje jej partner i coraz bardziej denerwowało ją panujące między nimi milczenie. Po kilku sekundach, które dłużyły się jak godziny, bóg psot schował twarz w dłoniach a jego ramiona zadrżały delikatnie.
-Loki?
Asgardianka była w szoku. Nie wiedziała, co ma powiedzieć ani jak się zachować. Zdecydowanie nie była to żadna z reakcji, jakie oczekiwała. Słysząc swoje imię, mężczyzna odsunął dłonie od twarzy i spojrzał na nią z szerokim uśmiechem pełnym dumy i szczęścia, chociaż w jego oczach błyszczały łzy.
-Loki, przepraszam, ja...
-Przepraszam? Za co ty mnie przepraszasz, kochanie? Zdajesz sobie sprawę, jak się cieszę? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? To cudowna nowina!
Nagły wybuch emocji boga psot był niemal przytłaczający, ale wywołał szczęśliwy, pełen ulgi uśmiech na bladych ustach blondynki, która mogła odetchnąć w końcu z ulgą.
-Więc się cieszysz?
Zapytała, by się upewnić, gdy została porwana w silne ramiona i obcałowana po całej twarzy a ich usta na długą chwilę złączyły się w czułym pocałunku.
-Czy się cieszę? Kochanie, nigdy nie śmiałem marzyć, że podarujesz mi dziecko. Sądziłem, że nigdy nie będę miał potomków i na długo, zanim cię poznałem, porzuciłem to marzenie. Jesteś moich życiem i szczęściem, Vilde. Kocham cię ponad wszystko. Sprawiłaś mi ogromny prezent tą nowiną. Za kilka miesięcy pojawi się nasz mały książę lub księżniczka!
Ekscytacja i radość w jego głosie a miłość i iskierki szczęścia w oczach były tak szczere, że doprowadziły młodą kobietę do pełnego ulgi płaczu w ramionach ukochanego, który czuł się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Usłyszeli kroki ale nie oderwali się od siebie, nawet nie zerkając w tamtą stronę.
-Usłyszeliśmy krzyki... pokłóciliście się? Czemu Vilde płacze?
Głos Nat był ostry ale jednocześnie zmartwiony. Kochała oboje z nich jak młodsze rodzeństwo i nie chciała, żeby się kłócili, ale wszystko na to wskazywało. Dopiero po kilku sekundach oboje spojrzeli na swoich przyjaciół, którzy stali skołowani, widząc ich twarze - zapłakane ale z szerokimi uśmiechami na twarzach.
-Będę ojcem.
Powiedział w końcu czarnowłosy głosem tak ociekającym szczęściem i dumą, że było to wręcz namacalne. Na początku wszyscy stali jak wryci, nie do końca wiedząc, jak zareagować - a potem zaczęła się ogólna radość. Wszyscy czekali na dzień, gdy młode małżeństwo ogłosi im tę radosną nowinę i w końcu nadszedł ten moment, gdy stali się młodymi rodzicami z dzieckiem w drodze.
Gratulacje i świętowanie trwało do wieczora. Loki szybko zbadał swoją żonę i dowiedział się, że ciąża rozwija się prawidłowo i jest w 6 tygodniu a jej złe samopoczucie było spowodowane właśnie przez jej błogosławiony stan. Nie było więc powodu do niepokoju ale mimo to młody bóg nie pił tyle, co zazwyczaj - jeszcze bardziej niż zwykle dbał o swoją ukochaną i nie chciał mieć umysłu zamglonego przez alkohol. Gdy w końcu znaleźli się w sypialni, dziewczyna usiadła na skraju łóżka i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.
-Zacząłeś wręcz obsesyjnie o mnie dbać. Mam być zazdrosna o to, że wcześniej tak nie było?
Zapytała zaczepnie, widząc jak jej Samboer przewraca oczami z malującym się na ustach uśmiechem.
-Kochanie, zawsze o ciebie dbałem, ale wiem, na ile jesteś silna i z czym sobie poradzisz a z czym nie, dlatego nie narzucałem ci się aż tak bardzo. Nie mam jednak pojęcia, jak przebiega ciąża Asgardianki z pół lodowym olbrzymem, więc chcę być bardziej uważny i móc być w każdej chwili przy tobie, gdybyś mnie potrzebowała. Jesteś moją królową i noisz księcia lub księżniczkę w swym łonie. Nie pozwolę, by coś wam się stało. Będąc w ciąży jesteś o wiele łatwiejsza do zranienia.
Odpowiedział, podchodząc do niej powoli i nachylając się, by na koniec wypowiedzi skraść jej pocałunek ze słodkich, malinowych warg.
-Jesteś niemożliwy. Ale takim cię kocham.
Wyznała ze śmiechem, po czym przyciągnęła go do siebie i zarzuciła mu ręce na ramiona, wpijając się w jego usta. Chłopak z ochotą oddał pocałunek i położył się wraz ze swoją żoną na ogromne łóżko i otulając ich lekką kołdrą.
-Dzisiejszy dzień był pełen emocji. Chodźmy spać.
Komentarze
Prześlij komentarz