Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 10

 Przez chwilę zarówno wszyscy w sali jak i asgardczycy zebrani przed ekranami Loki'ego wstrzymywali oddech. Doskonale zdawali sobie sprawę, jak skomplikowana jest sytuacja. Z jednej strony to Thor jest pierworodnym i to on był całe życie przygotowywany do wstąpienia na tron. Jednak z drugiej strony medalu to jego brat wydawał się o wiele lepiej przygotowany do rządzenia królestwem a w dodatku miał żonę, więc jego szanse na przedłużenie rodu były o wiele większe, co również miało swoje znaczenie. W końcu blondyn wstał ze swojego miejsca i stanął przed wciąż siedzącym bratem i jego małożnką. Przez kilka sekund przyglądał im się z bliżej nieodgadnionym wyrazem twarzy a potem ukląkł, składając przed nimi swój młot.

-To będzie dla mnie zaszczyt i wielka radość, jeśli mój młodszy brat obejmie tron Asgardu. Z ciężkim sercem ale przyznaję, że jest on lepiej przygotowany do roli rozważnego króla. Chociaż wszystko we mnie chce się sprzeciwić i pragnie zabrać koronę dla siebie, chciałbym ogłosić swoją abdykację i rezygnuję z korony. Rządy w Asgardzie przejmę tylko na prośbę Loki'ego bądź po jego śmierci, jeśli jego dziedzic nie będzie gotów na objęcie rządów. Loki, bracie. Vilde, bratowo. Zostańcie, proszę, królem i królową a jednocześnie łącznikiem i łączniczką, których Asgard potrzebuje.

To powiedziawszy podniósł swój wzrok na siedzącą przed nim dwójkę i obdarzył ciepłym uśmiechem, który zaraz został odwzajemniony. 

-Matko, czy zgadzasz się z tą decyzją?

Czarnowłosy zwrócił się do swojej rodzicielki z niepewnością, ponieważ miał świadomość, że ona również może się temu sprzeciwić a wtedy osiągnięcie tronu będzie bardzo problematyczne. 

-Uważam, że będziesz świetnym królem z idealną królową u swego boku. Koronacja odbędzie się jutro.

Odpowiedziała z uśmiechem a pozostali odetchnęli z ulgą i zaczęli gratulować młodej parze. Jakimś cudem wszystko poszło zgodnie z planem i mogli przyznać, że było o wiele łatwiej, nim się spodziewali.

-Chciałabym, abyście wy, Friggo i Thor, zostali naszymi doradcami. Thor, doskonale znasz naszych żołnierzy i sam również jesteś wojownikiem. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyś zechciał zostać dowódcą wojsk asgardzkich oraz pomagał nam, jeśli dojdzie do konfliktów zbrojnych a oprócz tego był naszym doradcą do spraw królestwa. Friggo, do jutra jesteś królową. Chcielibyśmy, abyś została naszą prawą ręką i abyś dalej prowadziła szpital i szkoliła młodych medyków. Czy któreś z was ma coś przeciwko?

Tym razem to Vilde zajęła głos, uśmiechając się do pozostałych ale gdy otryzmała spodziewane potwierdzenie odetchnęła z ulgą. Zerknęła na niewielkie oko, które nagrywało całą scenę i uśmiechnęła się do siebie.

-Wszyscy Asgardczycy są zaproszeni na jutrzejszą koronację. Proszę, zaszczyćcie nas swoją obecnością.

Zwróciła się do mieszkańców królestwa nim jej mąż zakończył zaklęcie i złożył czuły acz krótki pocałunek na jej ustach.

-Cieszę się, że wszystko tak się skończyło ale martwię się o Petera. Pójdę sprawdzić, co u rannych.

Tony już wstał ze swojego miejsca i skierował się do wyjścia ale nagle uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, dokąd powinien pójść.

-Panie Stark, zapewniam, że ranni są pod najlepszą opieką a pan powinien odpocząć. Służący zaprowadzą pana i pozostałych do komnat gościnnych w których możecie się przebrać i odpocząć. Po kolacji z chęcią zaprowadzę was do szpitala, z pewnością wasi przyjaciele będą już wtedy niemal zdrowi.

Frigga podeszła do niego i położyła dłoń na metalowym ramieniu, jednocześnie posyłając znazcące spojrzenie służącym, którzy właśnie sprzątali. Ci natychmiast rzucili swoje zajęcia i zajęli się tym, co rozkazała królowa.

Wszyscy spotkali się w jadalni dopiero chwilę później, odświeżeni i ubrani w asgardzkie stroje, zasiadając przed syto zastawionym stołem. U szczytu stołu zasiadł Loki, po jego prawej stronie zasiadły jego żona i Matka a po lewej - starszy brat. Pozostali mogli dowolnie zająć swoje miejsca, więc szybko rozpoczęli zwycięską kolację pełną rozmów i śmiechów - świętowali fakt, że udało im się zwyciężyć. Zdawało się, że nikt nie pamięta już o śmierci Odyna, mimo że minęło zaledwie kilka godzin. Jednak mimo wszystko w zachowaniu królowej była nutka melancholii, która była zrozumiała. Dlatego więc, gdy główna kolacja się skończyła i wszyscy zajęli się wesołą rozmową, Loki poprosił swoją mamę na stronę i położył jej dłoń na ramieniu, chcąc okazać jej wsparcie.

-Mamo, przykro mi, że musieliśmy zabić tatę. Jak się czujesz? Mogę ci jakoś pomóc?

Kobieta uśmiechnęła się z wdzięcznością i położyła dłoń na dłoni swojego syna, spuszczając wzrok w dół. Ciężko było jej o tym myśleć.

-Dziękuję, synu, ale nie możesz mi pomóc. Muszę pogodzić się z tym, że mój mąż był złym człowiekiem i sam zapracował sobie na swój los. Nie mam do was pretensji, mam nadzieję, że teraz będziecie szczęśliwi. Żałuję tylko, że nie zauważyłam i nie zrobiłam z tym nic wcześniej. Być może wtedy nie doszłoby do tych wszystkich tragedii. 

-Nie przejmuj się, to nie twoja wina, mamo. Jeśli jednak potrzebowałabyś czegokolwiek, nie wahaj się do mnie przyjść o każdej porze dnia i nocy. Vilde też jest zawsze gotowa cię wesprzeć, prosiła, żebym ci to przekazał. Poza tym...

Zaczął ale nie skończył bo jego matka rzuciła mu się w ramiona, wtulając się w adopcyjnego syna. Uśmiechnął się lekko i objął ją, spoglądając w bok bo czuł, że ktoś mu się przygląda. Natrafił na radosne spojrzenie błękitnych oczu swojej żony i odwzajemnił jej uśmiech. Wiedział, co sobie myślała, ale nie było teraz czasu, by z nią na ten temat porozmawiać. W końcu rudowłosa kobieta odsunęła się od niego i otarła z policzków łzy.

-Panie Stark, chciał pan pójść do skrzydła szpitalnego. Mogę pana teraz tam zaprowadzić.

Zaproponowała a gdy usłyszała zgodę poprowadziła wszystkich, którzy byli chętni by odwiedzić chorych i po chwili całe towarzystwo zniknęło za drzwiami, zostawiając małżeństwo samo. Oboje już wcześniej odwiedzili rannych, martwiąc się o nich i jednocześnie chcąc im podziękować za to, jak bardzo im pomogli i jak wiele zaryzykowali w tej walce. Z ulgą widzieli, jak szybko wracają do zdrowia dzięki asgardzkim technikom medyków. Mieli nadzieję, że jutro wszyscy będą mogli ukazać się na ceremonię koronacji.

Vilde podeszła powolnym krokiem do swojego męża i objęła go za szyję, czując jak silne ramiona owijają się wokół jej talii. Przez moment obdarowywali się pocałunkami, rozkoszując się spokojem, jaki ich otaczał i prywatnością, którą mieli.

-Cieszę się, że tak to wszystko się skończyło.

-Ja też. 

Przytaknął jej bóg kłamstw po czym złożył pocałunek na czole swojej ukochanej i westchnął cicho.

-Może gdy już wszystko ogarniemy postaramy się o dziedzica? Tym razem nie ma kto nam przeszkodzić.

Zaproponował, układając dłoń na policzku blondynki i gładząc delikatnie jej cerę z rozczuleniem obserwując, jak dziewczyna przymyka oczy z przyjemności.

-Możemy zacząć się starać nawet zaraz.

Odpowiedziała wtulając się w jego dłoń i obdarowała go ciepłym uśmiechem, sprawiając, że jego serce zaczęło robić fikołki. Już od dawna był tego pewien ale wciąż na nowo się przekonywał, jakie miał szczęście, że ją znalazł, bo była jego jedyną i wielką miłością. Nie wypuści jej z ramion już nigdy więcej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9