Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 13
Loki czuł się winny i nie mógł usiedzieć w miejscu. Nie odstępował swojej ciężarnej żony na krok, jednocześnie co chwilę przechadzając się po pokoju i zarzucając sobie to, że zemdlała. Nie mógł przecież wiedzieć o tym, że również jego przybrany brat przyczynił się do złego stanu jego ukochanej, w końcu nie było go na miejscu i nic nie wiedział o zebraniu, które na śmierć przeraziło blondynkę. Chociaż minęło zaledwie parę minut i nawet jego matka nie zdążyła jeszcze dotrzeć do jej komnat, dla niego ciągnęło się to niczym wieczność i miał wrażenie, że zaraz oszaleje. Nigdy nikogo tak nie kochał i nie wiedział, co zrobi, jeśli cokolwiek jej się stanie, tymbardziej jeśli to będzie z jego winy. Kiedyś, zaraz po ataku Odyna, podczas którego martwy król odebrał im pierwsze dziecko, gdy nie wiedział, czy Vilde w ogóle przeżyje, dokładnie zaplanował swoją samobójczą śmierć, jednak od tamtego czasu w ogóle nie wracał do tego myślami. Jasnym było jednak dla niego, że nie zamierza żyć bez swojej ukochanej na tym ani żadnym innym świecie.
Powrót do rzeczywistości zapewniły mu dopiero ciepłe dłonie łapiące jego własne a gdy spojrzał na tę osobę zauważył zatroskaną twarz swojej opiekunki, która starała się przekazać mu swoje ciepło i spokój, chcąc pomóc swemu przybranemu synowi. Wiedziała, jak silna więź łączy Samboer i jej samej okropnie ciężko było po śmierci Odyna, jednak miała doskonały powód do poradzenia sobie z tym. Jej matczyna intuicja i doświadczenie oraz obserwacja młodej pary każdego dnia utwierdzała ją w przekonaniu, że są dla siebie nawzajem całym światem i nikt z nich nie ma zamiaru żyć, gdy to drugie przestanie.
-Wiedziałam, że tak to się skończy. Thor tym razem przesadził.
Westchnęła ciężko stara królowa, siadając na brzegu łóżka tuż obok swojej synowej i przyglądając się jej spokojnej twarzy. Te słowa dosłownie uderzyły w czarnowłosego, który stanął jak wryty i musiało minąć parę sekund, nim sens tych słów w pełni do niego dotarł.
-Jak to Thor?
Zapytał, uważnie obserwując twarz swojej matki i widząc troskę na jej obliczu, która jednak nie potrafiła ukryć zaniepokojenia. Najwyraźniej nie chciała z nim o tym rozmawiać ale wiedziała, że skoro jeszcze o niczym nie wie to ona jest osobą, która musi go o wszystkim poinformować.
-Zaraz po twoim wyjściu z pałacu Thor zebrał wszystkich mieszkańców i pracowników do auli na zebranie, by omówić z nimi nowe zasady i systemy bezpieczeństwa. Vilde o niczym nie wiedziała i gdy obudziła się o świcie nie dość, że nie było ciebie, to w dodatku cały zamek zionął pustkami. Peter ją znalazł, twierdzi, że była przerażona. Potem zaatakowała i zbeształa Thor'a a gdy skończyła postanowiła do ciebie dołączyć. Buzowała od negatywnych emocji i byłam pewna, że coś jej się stanie, nie dało się jej jednak uspokoić. Przysięgam ci, że gdyby była boginią śmierci, to w tamtym momencie wszyscy zmarlibyśmy w trudnych do wyobrażenia sobie cierpieniach.
Wyznała ostrożnie, nie odrywając wzroku od twarzy swojego młodszego syna. Widziała zarówno zrozumienie jak i furię malujące się na jego licu nim w końcu na jego twarz powróciła zwyczajowa dla niego w dawnych czasach maska obojętności, której Frigga nie widziała u niego odkąd spotkał Vilde. Nie wiedziała jednak, czy to zwiastun jakiejkolwiek tragedii czy może musi to tylko przetrawić.
-Możesz udzielić Thor'owi w moim imieniu nagany i zapewnić go, że jeszcze sobie na ten temat porozmawiamy. Jednocześnie jeśli jeszcze raz dojdzie do podobnej sytuacji, zostanie on odsunięty od swojego stanowiska i zdegradowany do bycia zwykłym, szarym żołnierzykiem.
Głos Loki'ego był niski i brzmiała w nim nutka groźby która sprawiała, że wzdłuż kręgosłupa kobiety przeszedł intensywny dreszcz strachu. Gdyby ta groźba skierowana była do niej, umierałaby teraz ze strachu. Nie należało się jednak dziwić, że młody król aż tak mocno zareagował - ważyły się w końcu losy jego rodziny, którą znalazł po wielu trudach.
-Przekażę mu to. Vilde niedługo się obudzi, nie martw się. Z pewnością już ją zbadałeś, więc sam o tym doskonale wiesz. Postaraj się do tego czasu uspokoić. Wiesz, że twoje emocje na nią wpływają.
Poprosiła cicho i wstała ze swojego miejsca, po czym opuściła pomieszczenie a następnie komnaty, zostawiając swojego przybranego syna samego z jego nieprzytomną małżonką. Loki westchnął ciężko i opadł na fotel, który postawił wcześniej tuż przy łóżku i utkwił wzrok w okalanej złotymi włosami twarzy swojej ukochanej. Wiedział, że powinien się uspokoić ale sama myśl, że cokolwiek mogło stać się jej albo ich dziecku przyprawiała go o zawroty głowy. W końcu jednak zauważył delikatny ruch dłoni młodej królowej i od razu do niej dopadł, przyklękając przy łóżku i ujmując jej dłoń w swoje.
-Vilde? Vilde, kochanie, słyszysz mnie?
Zapytał zaniepokojony, mając nadzieję, że ten ruch mu się nie przewidział. Jednak miał szczęście i po chwili szare oczy znów ujrzały świat a on mógł w końcu odetchnąć z ulgą.
-Och, Vilde... wybacz mi, proszę. Zachowałem się karygodnie nie informując cię o moim wyjeździe. Nie chciałem cię tym skrzywdzić ani zdenerwować, przepraszam.
Dodał ale zaraz już nic nie mógł mówić, bo dziewczyna zebrała w sobie resztki sił i przyciągnęła go do siebie, złączając ich usta w długim, czułym pocałunku. Dopiero po dłuższej chwili odsunęli się od siebie i spojrzeli sobie w oczy a na ich twarzach malowały się delikatne uśmiechy.
-Nie twoja wina, Loki. Nie przejmuj się. To Thor doprowadził mnie do szału.
Przyznała cicho po czym przesunęła się, by jej ukochany mógł się ułożyć tuż obok niej a gdy to zrobił od razu przylgnęła do niego i wtuliła się w silne ramiona, wdychając jego zapach i rozkoszując bliskością.
-Matka już mnie poinformowała o jego wyczynach. Rozprawię się z nim, gdy poczujesz się lepiej.
Obiecał, całując ją w czubek głowy i uśmiechając się delikatnie do swoich myśli. Mając Vilde w swoich ramionach nie potrzebował nic więcej i czuł, że jest najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Większość dnia spędzili również w swoich komnatach, pozwalając ciężarnej odpocząć i zregenerować się, musieli więc odwołać wszystkie terminy, jakie mieli na ten dzień. Nie obchodziło ich to jednak, ponieważ najważniejsze było dla nich, by byli razem - zdrowi i szczęśliwi.
Dopiero w porze kolacji postanowili wyjść ze swoich komnat i zjeść ze swoimi przyjaciółmi i rodziną. Jednak gdy tylko znaleźli się w jadalni, Loki niemal wybuchł, dopadając od razu do swego roześmianego brata i grożąc mu sztyletem, który z nikąd pojawił się w jego dłoni.
-Następnym razem zdegraduję cię i nie będę obawiać się wyznaczyć ci karę, której dokonam osobiście. Nie pozwolę ci znów tak narażać mojej żony.
Warknął cicho, jednak wszyscy zebrani doskonale słyszeli jego słowa. Mieli świadomość, że cała ta sytuacja i to, że królowa tak źle się poczuła była w głównej mierze winą dowódcy wojks asgardzkich. Zdawali sobie również sprawę, że gdyby Vilde po obudzeniu się mogła, tak jak zawsze, znaleźć pozostałych w pałacu, którzy od razu wyjaśniliby jej, gdzie podział się jej małżonek, nie doszłoby do takiej sytuacji. Kara dla boga piorunów byłaby więc jak najbardziej zasłużona i nikogo nie zdziwił fakt, że sama Vilde, która przecież wcześniej naskoczyła już na Thora, ani trochę nie próbowała go bronić przed swoim wybrankiem. Zdawało się nawet, że na jej ustach zamajaczył delikatny uśmiech, jednak nikt nie dałby sobie za to ręki uciąć.
-Bracie, przepraszam, nie było to moją intencją...
-Takie rzeczy nigdy nie są twoją intencją. Po prostu użyj czasem tego pustego łba, bogu młotków.
Ostatnie zdanie na tyle wszystkich rozbawiło, że atmosfera momentalnie rozluźniła się i dopiero po kilku minutach Loki dowiedział się, że jego ukochana również nazwała tak blondyna dzisiejszego poranka, co również jego wprawiło w o wiele lepszy nastrój niż wcześniej. Spojrzał na swoją rzonę i puścił do niej oczko. Nie mógł sobie wyobrazić lepszej partnerki. Czuł, że będą szczęśliwi. Już on się o to postara.
Komentarze
Prześlij komentarz