Pamietnik wielkich zmian - Rozdział 8
Niestety ta niespodziewana wizyta przyniosła o wiele więcej negatywnych niż pozytywnych skutków. Oboje nie mogli w nocy spać a 21-letnia kobieta wyciągnęła nawet skądś paczkę starych papierosów i spędziła pół nocy na tarasie, zaciągając się trującym dymem. Loki z kolei siedział na fotelu z książką w ręce, wbijając w nią niewidzący wzrok. Myśleli i każdy miał na ten temat swoje przemyślenia.
Adopcyjny syn Friggi był rozdarty. Z jednej strony bardzo współczuł swojej ukochanej matce i pragnął jakoś jej pomóc i zdjąć ten ciężar z jej barków, po drugiej stronie medalu jednak szalała w nim wściekłość i nienawiść do Odyna, który nie tylko okłamywał go przez całe życie, poniżał i traktował jak zwykłego, nic nie wartego śmiecia ale również wygnał go z domu i zabił jego dziecko.
Vilde nie miała takich rozterek - mimo że lubiła Thor'a a jego matka wydawała mu się bardzo sympatyczna, nie czuła absolutnie żadnego współczucia. Jej serce trawiła czysta nienawiść i wściekłość do króla Asgardu i każdego jego poplecznika. Pragnęła zakończyć jego żywot w okrutnych torturach na oczach wszystkich As'ów, upokarzając go i odbierając mu dosłownie wszystko, co miał. Plan doskonały.
Wiedziała jednak, że jej mąż przeżywa to wszystko zupełnie inaczej i jest mu z tym o wiele ciężej. Miała świadomość tego, że jego serce rozdarte jest pomiędzy miłością do matki i nienawiści do ojca. Jej postawa w cale nie ułatwiała mu zadania ale wiedziała, że zawsze wybierze ją - nie ważne, jaką decyzję podejmie. Jakąś jednak podjąć musiała i nie mogła pozowlić, by jej Samboer dalej żył w tak okrutnej niepewnośći. Wróciła więc do pokoju i usiadła obok niego na kanapie, wyciągając mu książkę z dłoni. Dopiero wtedy jakby otrząsnął się z otępienia w jakie popadł i spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem wymalowanym na ustach, po czym objął ją ramieniem i wtulił w swoją pierś.
-Widzę, jak jesteś rozdarty, Loki. Chcę ci więc coś powiedzieć.
Zaczęła cicho ale w jej głosie słychać było pewność. Doskonale słyszała, jak serce jej partnera zwolniło bicia. Bał się tego, co postanowiła i w cale mu się nie dziwiła. Gdyby powiedziała, że zabiją jego matkę w ramach zemsty na Odynie, nie chciałby tego zrobić i starałby się przekonać ją do zmiany zdania, ale nie powstrzymałby jej.
-Nie chcę zabijać Friggi ani Thor'a. Jeśli będą z nami walczyć, być może będziemy zmuszeni ich zranić, ale chciałabym by przeżyli i byśmy mogli z nimi stworzyć rodzinę bez Odyna. On jest jedyną osobą, którą chcę zabić i od tej myśli mnie nie odwiedziesz.
Oznajmiła w końcu czując, jak jej mąż się rozluźnia i z ulgą wypuszcza powietrze z płuc, relaksując się. Zarówno on jak i jego żona mieli pełne prawo by nienawidzić każdego Asgardczyka i wybić całą albo prawie całą ich populację ale ulżyło mu, że jego Samboer postanowiła ograniczyć się jedynie do sprawcy ich cierpienia.
-Dziękuję.
Powiedział i złożył pocałunek na jej czole, po czym na powrót przysunął ją do siebie i każde na powrót pogrążyło się we własnych myślach. Odyn był słaby. Szalał. I to był najlepszy moment, by zaatakować.
***
Następnego dnia zwołali pilne zebranie ze wszytskimi Avengers'ami i wieczorem w wieży znajdowali się wszyscy - musieli znów opuścić swoje rodzinne domy ale w końcu zebrali się w sali konferencyjnej i wpatrywali się w stojącą przed nimi parę. Wszystko dokładnie sobie przemyśleli a dzięki temu, że Loki żył większą część swojego życia w Asgardzie doskonale znał wszystkie możliwości i większość ludzi, którzy ewentualnie mogli stać się ich problemem.
-Postanowiliśmy nie czekać dłużej i zaatakować Asgard. Celem jest obalenie Odyna z tronu i zabicie go a potem przejęcie władzy w pałacu.
Zaczął czarnowłosy, bawiąc się trzymanym w dłoniach długopisem ale nikt nie był zaskoczony. Byli świadomi, że prędzej czy później do tego dojdzie.
-Już o tym mówiłam ale powtórzę jeszcze raz. Nie będziemy was ani zmuszać ani prosić, byście nam pomogli w tej akcji. Będziemy jednak wdzięczni za każdą pomoc. Podejmijcie decyzję sami. Jest tylko jedna prośba - jeśli nie chcecie brać w tym udziału, wyjdźcie teraz, byśmy mogli szczegółowo zaplanować akcję, bez żadnych luk.
Kontynuowała jego małżonka i spojrzała po kolei po twarzach każdego, jednak nikt nie ruszył się z miejsca. Wszyscy dalej wpatrywali się w nich, czekając na dalsze informacje.
-Jesteśmy rodziną i drużyną. Jesteśmy w tym razem.
Powiedział w końcu Kapitan, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę a wszyscy żarliwie mu przytaknęli, wywołując uśmiechy na twarzach młodej pary.
-W porządku. Wczoraj wizytę złożyli nam Thor i Frigga. Wiemy więc, że Odyn szaleje i boi się tego, że nadejdziemy. Damy mu więc to, czego chce. Jest jedna, ważna zasada: Odyn jest jedynym, który musi zginąć. Frigga i Thor mają przeżyć za wszelką cenę. Pozostali zależą od tego, na ile będą walczyć. Jest to nasza zemsta za to, co złego nas spotkało z rąk Wszechojca. Byłoby idealnie, gdybyście pozwolili nam go zabić, jeśli to wy go pojmiecie.
Wyjaśniła Vilde, stawiając sprawę stosunkowo jasno by każdy wiedział, jak ma się zachować w trakcie przeprowadzania tej akcji. Wszyscy odnotowali to sobie w głowach i czekali na dalsze szczegóły.
-Wiemy, że w trakcie walki jest wiele niewiadomych. Za moment Loki przedstawi wam ogólną budowę pałacu, wskaże najlepsze wyjścia, wejścia, kryjówki i ludzi, na których należy szczególnie uważać. Pokaże wam również lokalizację, do której się przeniesiemy. Stamtąd będziecie mogli zająć wybrane przez siebie pozycje, będziecie mieć na to pół godziny. Potem nasza dwójka wejdzie do sali tronowej i rzuci Odynowi wyzwanie. Wchodzicie, gdy zacznie się walka. Do czasu pierwszego ataku udajemy, że jesteśmy tam tylko we dwójkę i łatwo nas zabić. Róbcie, co uważacie za stosowne i róbcie to, co uważacie za słuszne. Zasady znacie, więcej nie ma. Loki, byłbyś tak miły i przeszedł do omówienia planu pałacu i wojowników?
Poprosiła i pocałowała go w policzek, po czym zajęła jedno z dwóch wolnych miejsc i wraz z pozostałymi zaczęła słuchać uważnie swojego męża, który wszystko im tłumaczył. Każdy szybko wybrał swoją pozycję wyjściową i każdy spijał słowa z bladych ust boga psot, szczególnie gdy zaczął mówić o groźnych wojownikach Asgardu, na których mieli szczególnie uważać.
-Jeśli wszystko jasne, to wszystko. Atak rozpoczniemy za trzy dni.
Powiedział w końcu, kończąc trwające kilka godzin zebranie i uśmiechając się do wszystkich. Cieszył się, że ich miał. Zdobył rodzinę, która kochała go i akceptowała. W dodatku miał swoją ukochaną Samboer za żonę. Nigdy nie sądził, że aż tyle osiągnie i było to dla niego bezcennie. Westchnął cicho i objął dziewczynę w pasie ramieniem, gdy ta do tego podeszła.
-Niech każdy powie Friday, co chce na kolację, stawiam!
Krzyknął jeszcze Tony wychodząc z pomieszczenia i wywołując ogólny śmiech. W końcu dla wszystkich było jasne, że to właśnie on poniesie wszystkie koszty - zawsze tak było, jest i prawdopodobnie tak pozostanie. Ale tak już było w ich rodzinie bo skoro była to ich rodzina, mogli ustalać w niej swoje własne zasady. Właśnie ta atmosfera, zaufanie i bycie razem tak bardzo podobało się Loki'emu. Właśnie za tym tęsknił przez tak dużą część swojego życia. I nie mógł być bardziej wdzięczny losowi, że udało mu się to osiągnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz