Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 14
Przez następnych kilka tygodni udało im się na prawdę wiele osiągnąć. Avengers żyli pomiędzy Midgardem a Asgardem, często podróżując w jedną czy w drugą stronę by zadbać również o swoją doczesność na Ziemi, żeby mieli w ogóle do czego wracać, chociaż musieli przyznać, że życie na zamku bardzo im się podobało i mogliby się do tego przyzwyczaić. Thor trochę zmądrzał i spokorniał i od tamtego pamiętnego dnia, gdy na śmierć wystraszył swoją młodą królową, nigdy więcej nie zrobił nic za plecami pary królewskiej, zawsze o wszystkich ich informując. Vilde udało się rozwiązać problem nadchodzącego głodu i wkrótce podpisała wraz z jedną z ważniejszych osób na Ziemii umowę, wedle której Asgard zapłaci złotem rozsądną, bardzo niską cenę, którą zawdzięczali głównie Fury'emu, w zamian za wystarczającą dla Asgardian ilość pożywienia. Wiedzieli, że inaczej przetrwanie nadchodzącej zimy byłoby niemożliwe. Brzuch królowej również rósł niezmiernie szybko - zdawało się, że jest w 7 miesiącu ciąży, mimo że minęły zaledwie trzy tygodnie. Od początku wiedzieli, że ta ciąża będzie rozwijać się o wiele szybciej, niż normalna, chociaż wszyscy byli zaskoczeni faktycznm tempem przebiegu ciąży. Uspokajał ich jedynie fakt, że wszyscy medycy zamkowi zapewniali, iż z dzieckiem wszystko w porządku i nie trzeba się niczym martwić. Ponieważ jednak wszystko działo się tak szybko, rozwiązanie miało nastąpić lada dzień a to wprowadzało w dziwnie nerwowy nastrój szczególnie męską część ich rodziny, co bardzo bawiło obserwujące ich damy.
Gdy kolejny tydzień dobiegł końca a nadworny medyk prowadzący ciążę młodej królowej zawyrokował, że poród odbędzie się najprawdopodobniej w przeciągu następnych siedmiu dni, Loki mimo uśmiechu na twarzy wyglądał jakby kilka sekund wcześniej został ogłuszony bardzo ciężkim przedmiotem - był niezwykle blady a jego gesty niepewne i nerwowe, dodatkowo chyba po raz pierwszy w życiu było po nim widać by nie wiedział, jak ma się zachować, co niezwykle bawiło jego małżonkę.
-Kochanie, czym się tak denerwujesz?
Zapytała z delikatnym rozbawieniem, gdy siedzieli w sali tronowej i oczekiwali na ostatnią tego dnia audiencję. Czarnowłosy westchnął cicho i przeczesał palcami swoje ułożone włosy w nerwowym geście, zastanawiając się co tak właściwie ma odpowiedzieć swojej wybrance.
-Niedługo narodzi się nasz potomek.
-To cię tak stresuje, skarbie?
-Bardziej chyba boję się samego porodu, chociaż fakt zajęcia się noworodkiem również wydaje mi się surrealistyczny i sprawia, że czuję się dziwnie niepewnie.
-Czytałeś o tym tak wiele, pytałeś innych rodziców o rady. Jestem pewna, że sobie poradzisz.
-Nie wiem, czy jestem gotowym na bycie ojcem.
-Kochanie, będziesz cudownym ojcem. Poza tym chyba już trochę za późno, żeby się wycofać, co?
Zaśmiała się Vilde po czym złożyła pocałunek na policzku swojego ukochanego, który z kolei ułożył dłonie na jej talii i przyciągnął do siebie, sadzając sobie młodą kobietę na kolanach.
-Owszem, masz rację, kochanie. Po prostu stresuje mnie to wszystko. Przepraszam.
Odpowiedział jednak zaraz jego twarz została ujęta w kleszczowy uścisk drobnych dłoni królowej i został zmuszony do spojrzenia w jej oczy.
-Nigdy nie przepraszaj za swoje uczucia. Przede mną nie musisz niczego udawać. Doskonale cię rozumiem i też się denerwuję, jednak mamy wsparcie naszej rodziny, słońce. Szczególnie twoja mama zna się na wychowaniu dzieci. Myślę, że damy sobie radę.
W odpowiedzi na jej słowa mężczyzna złożył czuły pocałunek na miękkich, malinowych ustach blondynki i pogłaskał ją po policzku, po chwili zatapiając spojrzenie pełne miłości w jej szarych oczach.
-Jak już o mojej matce mowa, stała się ostatnio bardzo słaba, nie sądzisz? Owszem, ma już swoje lata i za jakiś czas będzie nas opuszczać, jednak ma jeszcze sporo czasu nim nadejdzie jej kolej. Martwi mnie jej pogarszający się stan zdrowia, szczególnie, że nastąpiło to tak nagle.
Loki wyraźnie brał na siebie zbyt wiele i nie dzielił się swoimi przemyśleniami nawet ze swoją żoną, która przecież była mu najbliższą osobą na świecie i doskonale czuła jego niepokój. Starała się jednak nie naciskać na swojego Samboer i dać mu czas, co jak widać opłaciło się.
-Zauważyłam, jednak nie sądzę, by stało się to tak nagle. Myślę, że zaczęło się tuż po śmierci Odyna i jedynie wcześniej potrafiła to o wiele lepiej przed nami ukrywać.
-Myślisz, że jej czas jednak nadszedł? To przedwcześnie.
-Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na to pytanie, Loki. Jednak sądząc po historii Samboer, sądzę że niedługo będziemy musieli się z nią pożegnać, to może nastąpić w każdej chwili. Nie wyobrażam sobie, jak musi się czuć z faktem, że została rozdzielona od swojej bratniej duszy. On z pewnością ją woła, byli i wciąż są sobie przeznaczeni. Odnajdą się ponownie w kolejnym życiu, jednak ona pewnie wkrótce do niego dołączy. Sama nie jestem pewna, czy zdołałabym żyć tak długo po twojej śmierci. Prawdopodobnie odebrałabym sobie życie, by tylko móc znowu być z tobą.
Wyznanie Vilde sprawiło, że jej małżonek po raz kolejny wrócił myślami do chwili, gdy stracili swoje pierwsze dziecko. Doskonale zdawał sobie sprawę, o czym mówiła jego wybranka.
-Gdy Odyn cię zaatakował i walczyłaś o życie, przysięgłem sobie, że nie będę żyć ani dnia dłużej bez ciebie. Wiem, o czym mówisz i pewnie masz rację. Mam jedynie nadzieję, że będziemy w stanie uczynić jej ostatnie chwilę w tym życiu jednymi z najlepszych, jakie miała.
Na tym skończyli swoją rozmowę, powracając na swoje standardowe pozycje, ponieważ do sali tronowej weszła osoba, której mieli udzielić ostatniej audiencji tego dnia. Nie wiedzieli, kto to będzie, jednak z pewnością nie spodziewali się, że w przybyłej osobie zobaczą samą starą królową.
-Matko? Dlaczego poprosiłaś o audiencję u nas?
Loki nie do końca mógł uwierzyć w to, co się właśnie dzieje i miał wrażenie, że to wszystko sen. Gdy spojrzał na swoją ukochaną zauważył, że ona też wydawała się być mocno zaskoczona obrotem, jaki przybrały sprawy.
-Ponieważ mam prośbę do pary królewskiej niecierpiącą zwłoki. Stwierdziłam, że w taki sposób będzie lepiej.
Przez chwilę pomiędzy trójką zebraną w sali tronowej panowała cisza tak przejmująca, że można było usłyszeć bicie ich serc i krew płynącą w ich żyłach.
-O co więc chodzi?
Przeciągający się, dziwny stan przerwała w końcu Vilde, uśmiechając się blado do swojej teściowej i widząc, jak ta odwzajemnia ten niewielki, miły gest.
-Chciałabym prosić, byście pozwolili mi dołączyć do Odyna. Wyznaczyliście mnie jako waszego doradcę i pomocnicę. Chciałabym abdykować z tych stanowisk i odejść do kolejnego życia, które zostało mi przeznaczone.
Bóg psot czuł, jak ziemia osuwa mu się spod nóg mimo że siedział i wydawało mu się, że czas na chwilę się zatrzymał. Krew kompletnie odpłynęła mu z twarzy a wzrok utkwił w jakimś konkretnym punkcie na jednej ze ścian. Wyglądał jak posąg, zamrożony w czasie - piękny i pozostawiony na wieczność. Również jego ciężarna małżonka wydawała się zostać zamieniona w kamień i nie była w stanie ruszyć się ani wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Frigga spoglądała na młodą parę królewską z lekkim uciskiem w sercu, jednak cierpliwie czekała na to, aż w końcu zareagują. Bardzo zaskoczyło ją, gdy po chwili zauważyła wolno płynące po policzkach jej królowej łzy, jednak dziewczyna wciąż wydawała się być skamieniała.
-Vilde, kochanie...
Zaczęła, jednak nie była w stanie do kończyć. Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Na szczęście jej syn odpowiednio szybko zareagował, zrywając się ze swojego miejsca i zamykając blondynkę w swoich ramionach, pozwalając jej się wypłakać i szepcząc uspokajające słówka do ucha ściśniętym bólem głosem. Sam miał w oczach łzy, jednak nie pozwalał im się wymknąć ani na moment.
-Przemyślimy to i damy ci znać, matko.
Powiedział w końcu po dłuższej chwili, zwracając się do swojej matki nim znów zwrócił się do swojej żony, która teraz już płakała całkiem otwarcie. Próbował ją uspokoić, jednak jego starania szły prawie całkiem na marne. Spodziewali się, że Frigga niedługo od nich odejdzie, jednak nie sądzili, że kobieta postanowi poprosić ich o pozwolenie, by móc odebrać swoje życie poprzez samobójstwo.
Tego dnia nikt już nie widział pary królewskiej. Zarówno Vilde jak i Loki zaszyli się w swoich komnatach i zakazali komukolwiek do nich wchodzić. Młoda królowa zaszyła się na wygodnym fotelu w ich prywatnej biblioteczce, otulona kocem ze wzrokiem wbitym w okno, za którym rozpościerał się ogród znajdujący się w samym wnętrzu zamku. Jej Samboer z kolei ułożył się na stojącej w pokoju dziennym kanapie i ze wzrokiem wbitym w sufit bawił się niewielkim przedmiotem w swoich dłoniach. Nie zauważyli nawet, gdy nastała noc jednak gdy Loki w końcu zdał sobie sprawę, że za oknem jest już dawno ciemno, postanowił sprawdzić, co robi jego żona. Ponieważ nie znalazł jej ani w sypialni ani w łazience, skierował swoje kroki do biblioteczki, gdzie widok który zastał dosłownie roztopił jego lodowe serce. Jego ukochana wciąż siedziała w fotelu, jednak jej oczy były zamknięte a oddech świadczył o tym, że jest pogrążona w bardzo głębokim śnie. Lśniące blond włosy częściowo opadały jej na twarz a pełne, malinowe wargi były delikatnie rozchylone i mocno kontrastowały z bladą skórą. Uderzyło go to, co by się stało, gdyby nagle przestała oddychać - gdyby ją stracił. Westchnął cicho i wtedy dopiero doskonale zrozumiał, dlaczego jego matka skierowała do nich taką prośbę. Najostrożniej jak mógł wziął swoją ukochaną na ręce i przeniósł ją do sypialni. Podjął już decyzję i wiedział, że będzie musiał być dla swojej żony teraz jeszcze większym wsparciem, niż kiedykolwiek wcześniej.
Komentarze
Prześlij komentarz