Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 15
Vilde płakała. Krzyczała. To nie tak, że nie rozumiała decyzji swojego męża czy że się z nią nie zgadzała, miała świadomość, że nie mogli podjąć innej. Ale to i tak bolało i miała nadzieję przeciągać podjęcie jej w nieskończoność, chociaż wiedziała, że byłoby to nieuczciwe i krzywdzące dla Friggi. Nic nie mogła jednak poradzić na to, że wszystko w niej chciało sprzeciwić się tej okropnej sprawie i zaniechać wykonania tego, co stać się musiało. Jednak teraz jeszcze płakała rozpaczliwie w ramionach swojego męża, który starał się ukoić jej ból, mimo że jemu samemu w cale nie było z tym łatwiej. Sam miał łzy w oczach a serce ściskało coś na samą myśl o pozwoleniu jego matce na zrealizowanie tego planu, jednak wiedział że to jedyne rozsądne i nie krzywdzące jego matki wyjście. Mógł sobie tylko wyobrazić jak okrutne było dla niej życie po śmierci jej Samboer, z którym przecież była złączona niezwykłą i nie do pojęcia dla kogoś, kto nigdy swojego Samboer nie spotkał, więzią. Westchnął cicho i pocałował swoją żonę w policzek, po czym zaczął szeptać jej do ucha jakiekolwiek usprawiedliwienia dla jego decyzji przychodziły mu naprędce do głowy i starał się chociaż w minimalnym stopniu ukoić jej ból.
Przez dłuższy czas trwali w czułym uścisku i oboje starali się pogodzić z sytuacją, w której się znaleźli, jednak w cale nie było to proste. Absolutnie nie żałowali tego, że zabili Odyna - zasłużył sobie na to i nie pozostawił im żadnej innej możliwości, jednak nie przemyśleli tego, że pociągnie to za tym również jego żonę, chociaż w tym momencie dochodzili do wniosku, że od samego początku było to logiczne. W końcu jednak udało im się uspokoić i pogodzić z tym, z czym musieli zmierzyć się w najbliższej przyszłości. Poprosili jedną z służek, by ta wezwała Friggę do sali tronowej i sami przyszykowali się, by za chwilę się tam pojawić. Stara królowa już tam na nich czekała i nie mogli wiedzieć, że jej serce ścisnęło się na widok ich czerwonych od płaczu oczu, chociaż starali się wyglądać, jakby nic się nie stało i była to zwyczajna rozmowa o najzwyczajniejszym na świecie temacie.
-Friggo, wczoraj przyszłaś do nas z dość nietypową prośbą. Prosiłaś, byśmy zwolnili cię z nadanych ci funkcji i pozwolili odejść z tego świata, by narodzić się na nowo i znów połączyć się z twoim Sombaer.
Loki przemówił jako pierwszy, ściskając dłoń swojej partnerki, która nie odstępowała go nawet na krok a nawet w pewnym stopniu chowała się za nim, jakby w ten sposób chociaż minimalnie miał ją obronić przed tym, co ma nadejść.
-Jednak nie wyobrażamy sobie, żebyś miała nie poznać swojego wnuka. Potrzebujemy również czasu, by pogodzić się z tym faktem. Mamy nadzieję, że to rozumiesz.
Głos Vilde był zachrypnięty od płaczu i nie zdołała ukryć również jego lekkiego drżenia. O wiele gorzej radziła sobie z ukrywaniem, jak bardzo boli ją decyzja jej teściowej, jednak widać było, że starała się to zrobić z całych sił najlepiej jak potrafiła.
-Oczywiście, rozumiem waszą decyzję. Dziękuję wam. Z całego serca.
Odpowiedziała stara królowa, ledwo powstrzymując cisnące jej się w tym momencie łzy. Długi czas biła się z myślami, jednak w końcu ustąpiła temu, co i tak było nieuniknione i postanowiła zakończyć to na własnych warunkach i mieć szansę pożegnać się ze swoimi bliskimi. Ulżyło jej, że jej przybrany syn i jego żona zaakceptowali jego decyzję i nie próbowali na siłę ją powstrzymać. Byłoby to dla niej jedynie przedłużaniem i tak niewyobrażalnego już cierpienia.
-To nasza decyzja. Wyznaczę osobę, z którą omówisz szczegóły oraz kogoś, kto przejmie część twoich zadań. Gdy uznasz, że wszystko gotowe, ustalimy datę. Zgadzasz się na takie warunki, matko?
Rozsądne i logiczne rozwiązanie, które miało dać czas im wszystkim a jednocześnie nie zostawiać nikogo na lodzie. Było to typowe zachowanie i przejaw niezwykle błyskotliwego umysłu boga kłamstw, który nawet w tak tragicznej i rozdzierającej jego lodowe serce sytuacji potrafił zachować jasność myślenia i doskonale wszystko zaplanować. Jego bystrość często ratowała mu skórę również na polu walki i jak widać miesiące pokoju i rodzinnego życia niczego mu nie ujęły.
-Sądzę, że to wspaniałe rozwiązanie. Jeszcze raz dziękuję.
Frigga skłoniła się i odeszła, pozostawiając młodą parę samą. Dopiero gdy masywne drzwi się za nią zamknęły oboje pozwolili krystalicznym łzą zacząć płynąć po ich policzkach i żłobić drogę w bladej cerze, która była dla nich tak typowa. Po chwili jednak wpadli sobie w ramiona i trwali w czułym uścisku a o ich płaczu świadczyło jedynie drżenie ich ramion. Wiedzieli, że powinni zbierać się na kolację, na której znowu będzie cała ich rodzina ale nie potrafili się na to zdobyć. Za każdym razem, gdy próbowali przestać płakać, atakowała ich nowa fala smutku i nie pozwalała przestać łzą płynąć.
W końcu jednak jakimś cudem udało im się uspokoić, chociaż pustka w ich sercach już zaczęła zionąć, mimo że jeszcze do niczego tak na prawdę nie doszło i nie wiedzieli, ile jeszcze dokładnie czasu pozostało im z Friggą. Bali się tego dnia ale wiedzieli, że nadejdzie on dość szybko. Na wieczornym posiłku pojawili się jednak punktualnie z wielkimi uśmiechami przylepionymi do twarzy i tylko jedna osoba oprócz nich wiedziała, jak fałszywe maski zdobią ich twarze.
Chociaż bardzo się starali zachowywać normalnie, ich rodzinie nic nie mogło umknąć i oczywiście jeszcze przed końcem posiłku wszyscy wiedzieli, że coś się stało, jednak nikt nie pytał i nie dociekał. Wiedzieli, że prędzej czy później i tak się dowiedzą a jeśli to młode małżeństwo próbuje to przed nimi ukryć i nie porusza tematu, to jest jeszcze za wcześnie na rozpoczęcie tej rozmowy. Byli im za to bardzo wdzięczni chociaż nie ignorowali posyłanych im spojrzeń pełnych troski i uśmiechów pełnych wsparcia, za co byli im bardzo wdzięczni.
-Chyba dobrze nam poszło.
Stwierdził Loki, przytrzymując drzwi do łazienki przed swoją lubą i wpuszczając ją pierwszą, po czym wszedł za nią i zamknął za nimi drzwi. Dziewczyna westchnęła cicho i rozpuściła upięte w kok włosy, pozwalając złocistym falom opaść jej na ramiona i plecy, po czym spojrzała na swojego męża w lustrze.
-I tak domyślili się, że coś się stało. Tyle dobrze, że nie wiedzą o co chodzi.
Skwitowała cicho, na nowo czując ściskający jej gardło smutek. Zsunęła cienką suknię ze swoich ramion i pozwoliła jej swobodnie opaść na ziemię, by zaraz potem poczuć obejmujące ją w talii silne ramiona i ciepły oddech na karku.
-Owszem ale zawsze tak jest. Za dobrze nas znają.
Przyznał mężczyzna po czym delikatnie zdjął wisiorek z szyi swojej ukochanej, w którą zaraz ją pocałował nim odsunął się i zaczął napuszczać ciepłej wody do wielkiej wanny. Sam również zaczął pozbywać się swojego odzienia i po chwili pomógł swojej wybrance wygodnie ułożyć się w wannie, samemu zaraz układając się tuż obok niej i splatając palce ich dłoni.
-Będzie dobrze. Wiem o tym, czuję to. Jednak mimo to bardzo ciężko pogodzić mi się z decyzją twojej matki. Nie wyobrażam sobie, jak ciężkie musi to być dla ciebie.
Wyszeptała cicho blondynka, przekręcając głowę i spoglądając na swojego wybranka i zaglądając w jego zielone oczy.
-Sama również bardzo zżyłaś się z Friggą, jest dla ciebie niemal jak matka. Jednak jestem ci wdzięczny za to, że przy mnie jesteś. Wzajemne wsparcie to raczej podstawa związku.
Odpowiedział, uśmiechając się delikatnie po czym nachylił się i złożył czuły, krótki pocałunek na ustach swojej Samboer, która uśmiechnęła się do niego lekko, gdy ich wargi rozłączyły się.
-Nigdy nie będę w stanie wyrazić, jak wdzięczna jestem za to, że cię mam, Loki. Kocham cię najbardziej na świecie.
I to właśnie wyznanie było kolejnym, które na wieczność wyryło się w lodowym sercu boga kłamstw.
Komentarze
Prześlij komentarz