Sługa - Rozdział 1
Bóg piorunów nie mógł uwierzyć w to, co właśnie widział przed swoimi oczami. Albo właściwie kogo widział tuż przed swoim nosem. Miał wrażenie, jakby wciąż śnił swój sen a przed nim malowało się wszystko inne tylko nie rzeczywistość. Dopadł do lekko zgarbionej postaci i porwał ją w ramiona.
-Bracie!
Szczupłe ciało drgnęło nerwowo, jakby chciał odsunąć się od blondyna ale nie zrobił tego. Przyszły następca tronu nawet nie zauważył tego drobnego ruchu, który był ledwie wyczuwalny, zbyt przejęty tym, co się właśnie działo. Dopiero po dłuższej chwili czarnowłosy został odsunięty od potężnego ciała na kilkanaście centymetrów a błękitne oczy zmierzyły jego zmarnowaną postać od góry do dołu.
-Gdzie się podziewałeś? Co się z tobą działo?
Pytał ale nie otrzymał odpowiedzi bo blade usta jedynie zacisnęły się w cienką linię. Thor nie rozumiał zachowania swojego brata ani nie do końca wiedział, dlaczego był tak cichy i zmizerniały. Nie widział w jego oczach tego blasku zwiastującego kolejną psotę, którą potem będą wspominać z rozrzewnieniem, nie widział delikatnego uśmiechu, gdy chłopak mógł wziąć udział w intelektualnej potyczce słownej ani pewności siebie, która z reguły emanowała z całej postawy czarodzieja.
-Właśnie próbujemy to ustalić, synu.
Odwrócił się i spojrzał prosto w surową twarz swego ojca. Być może to właśnie nastawienie króla powodowało takie zmiany w zachowaniu Loki'ego, ale nie mógł być tego pewien - nie było go tu od początku. Rudowłosa kobieta wpatrywała się ze zmartwieniem i troską w swego młodszego syna, nie do końca wiedząc, jak ma się teraz zachować. Widziała wściekłość swojego męża ale jej serce rwało się do młodego księcia, by jakoś ulżyć mu w cierpieniu, przytulić i pomóc.
-Ojcze, wyznałem ci już wszystko, co wiedziałem. Nie wiem, kto ani gdzie mnie przetrzymywał. Zostałem wyrzucony na granicy Asgardu z opaską na oczach, którą ci przyniosłem, jako dowów. Wiem jedynie, że porwano mnie z twojego powodu oraz że sprawcy doskonale zdawali sobie sprawę z mojego pochodzenia. Byli perfekcyjnie przygotowani do torturowania lodowego olbrzyma.
Głos boga kłamstw był cichy ale pewny tego, co wypowiadał. Jego słowa raniły dwa serca w tej sali w jednym wywołując chęć zemsty a w drugim ogromne współczucie. Jedynie zasiadający na tronie mężczyzna wydawał się być kompletnie nie poruszony tym, co właśnie usłyszał po raz kolejny z ust jego odnalezionego niespodziewanie syna.
-Zgadza się, ta opaska jest wykonana z antymagicznego i bardzo cennego materiału. Jest on niezwykle rzadki, nawet w naszym zamku nie ma go zbyt wiele. Chcesz przez to powiedzieć, że zdradził cię ktoś z Asgardu czy też może była to zaplanowana przez ciebie intryga?
Zimny ton wywoływałby dreszcze strachu u każdego ale nie u trójki znajdującej się w pomieszczeniu. Jego pierworodny i żona wpatrywali się w siwowłosego z wyrzutem i nieukrywaną złością, natomiast wzrok zielonych oczu pozostawał obojętny.
-Nie wiem, kto mnie porwał, ojcze. Zastanawia mnie jednak, co miałbym osiągnąć pozorując własne porwanie i tortury?
-Tego chciałbym się od ciebie dowiedzieć.
Na moment pomiędzy ojcem i synem zapanowała niezmącona niczym cisza. Młodszy z rodzeństwa westchnął ciężko i zwiesił ramiona, doskonale zdając sobie sprawę, że dalsza konwersacja nie ma sensu - król i tak nie da wiary w żadne jego słowo.
-Nie zaplanowałem tego, nie wiem również, co to porwanie miało na celu ani kto jest za nie odpowiedzialny. Nie mam nic więcej do powiedzenia. Jeśli pozwolisz, chciałbym się oddalić i przejść do moich komnat, jestem wykończony po tym, co działo się ze mną przez ostatnie osiemnaście miesięcy.
Zakończył i czekał na jakikolwiek znak, że może odejść ale gdy po kilkunastu sekundach się go nie doczekał, odwrócił się na pięcie i lekko chwiejnym krokiem opuścił salę tronową, zostawiając za sobą swoją rodzinę nie wiedząc, jaką burzę wywołał swoim powrotem.
-Jak mogłeś być tak nieczuły dla naszego syna? Powrócił do nas po półtorej roku, zmarnowany i chory a ty torturujesz go pytaniami i nie dajesz wiary w jego słowa! Co z ciebie za ojciec?
Frigga jako pierwsza przystąpiła do ataku a jej głos ociekał wściekłością, która się w niej gotowała. Stanęła przed swoim mężem z założonymi na pierś rękami, wpatrując się w niego twardym wzrokiem brązowych oczu. Nie miała zamiaru ukrywać swoich uczuć ani puścić mu tego płazem.
-Loki może być moim synem, jest on jednak również bogiem kłamstw. Zbyt wiele jest tu niewiadomych. Nie wierzę w ani jedno jego slowo. Może być mi wdzięczny, że nie został ukarany. Oprócz tego nic mu nie dolega, więc nie ma się o co martwić.
Słowa siwego mężczyzny były stanowcze chociaż bardzo bolał go upór i sprzeciw żony. Nie miał jednak ani jednego powodu, by ukrywać to, co naprawdę myślał i nie robił tego, nie zważając na to, że rani swoich najbliższych.
-Nic mu nie dolega? Czy ty go widziałeś? Ma gorączkę, jest blady niczym duch, okropnie schudł a jego skóra wygląda, jakby od dawna nie widziała nawet jednego promienia Słońca i jestem skłonna w to uwierzyć. Jest odwodniony i niedożywiony, wygląda jakby był torturowany a jego ubranie jest zniszczone. Z pewnością to zauważyłeś i masz jeszcze czelność powiedzieć, że nic mu nie jest?
Wyliczyła kobieta, wbijając sobie paznokcie w skórę, byle nie stracić nad sobą kontroli. Miała wrażenie, że za chwilę uderzy swego męża, chociaż było to niegodne królowej zachowanie ale nie obchodziło jej to. W tym momencie była głównie matką skrzywdzonego dziecka a nie opiekunką narodu i partnerką przywódcy. Nic innego się nie liczyło.
-Dość tego. Nie daję wiary w żadne słowo Loki'ego i zakazuję ci się z nim spotykać. Jeśli dotrą do mnie słuchy, że się z nim widziałaś, karzę wtrącić go do lochu na kolejne półtora roku.
Odpowiedział wstając i zauważając, jak wyraz twarzy zarówno jego ukochanej jak i pierworotnego syna zmienia się - ze złości na czystą nienawiść. Dopiero wtedy zorientował się, że poszedł w złym kierunku ale nie mógł już tego cofnąć. Król nie zmienia swojego zdania przez wzgląd na najbliższych. Musi kierować się tym, co jest słuszne a według niego to było najlepsze rozwiązanie tej sytuacji.
-Któregoś dnia stracisz wszystko, co kochasz i zostaniesz osamotnionym, znienawidzonym królem. Z dniem dzisiejszym przenoszę się do moich własnych komnat. Nie będę więcej dzielić łoża z kimś tak okrutnym i pozbawionym wszelkiej empatii do własnej rodziny, jak ty.
Cicha odpowiedź rudowłosej bardzo zabolała Odyna, jednak nie dał on tego po sobie poznać, wiodąc jedynie wzrokiem za swoją małżonką, gdy ta wychodziła z sali tronowej, zostawiając go sam na sam ze swoim starszym synem.
-Czy ty również masz coś do powiedzenia, Thor?
Zapytał, na powrót zajmując miejsce na złotym tronie i czując wwiercający się w niego przepełnionym nienawiścią wzrok błękitnych oczu.
-W moich oczach właśnie straciłeś zarówno jako król ale też jako ojciec. Nie będę dłużej podążał twoimi śladami. Jeśli jedynym warunkiem jest zrzeczenie się tronu, nie krępuj się mi go odebrać. Jeśli mam być kiedyś taki, jak ty, z przyjemnością zrezygnuję z nadanej mi z racji urodzenia pozycji.
Odpowiedział przez zęby, mocno zaciskając palce na trzonku swojego młota po czym poszedł w ślady brata i matki i opuścił pomieszczenie, pozostawiając swego ojca sam na sam z jego myślami. Szedł szybkim krokiem przez korytarze, jego cała postać wyrażała wściekłość a czerwona peleryna szeleściła za nim z każdym kolejnym krokiem. Kierował się do komnat swego brata - chciał go wesprzeć i w razie potrzeby pomóc, jednak nie dane było mu tam dotrzeć, ponieważ w pewnym momencie zauważył klęczącą na ziemii postać ubraną w zieleń i czerń, która trzymała się za głowę i ciężko oddychała. Od razu doskoczył do brata, próbując zorientować się w tym, co się stało w przeciągu tych zaledwie kilku minut.
-Bracie, co ci się dzieje? Mam wezwać medyków?
Dopytywał, jednak bóg psot pokręcił głową, próbując jednocześnie złapać oddech przez rozchylone usta. Cera czarnowłosego wydawała się jeszcze bledsza niż wcześniej a ciało drżało, zupełnie jakby było mu niezwykle zimno. Dopiero po długiej chwili udało mu się podnieść, dzięki pomocy brata i złapać normalny oddech. Oparty o ramię blondyna dotarł do swoich komnat i ciężko opadł na wygodną kanapę niemal mdlejąc, gdy tylko jego ciało uderzyło o mebel.
-Dziękuję.
Szepnął zachrypniętym głosem i wziął w delikatnie drżącą dłoń szklane naczynie wypełnione wodą, którą wypił niemal jednym haustem. Szklanka niemal wyślizgnęła mu się z palców, gdy próbował odstawić ją na stojący przy kanapie stolik, na szczęście jego brat zdołał zareagować i złapać ją, nim zderzyła się z marmurową posadzką.
-Co ci jest, bracie? Jak mam ci pomóc?
Dopytywał bóg piorunów, autentycznie martwiąc się o swojego brata, nawet jeśli był tylko adoptowany. Nie ważne ile razy walczyli ze sobą albo ramię w ramię, nie ważne ile razy Loki przegrał - nigdy nie widział go w tak tragicznym stanie. Nawet w trakcie najcięższej choroby nie był tak przeraźliwie chudy i blady jak teraz.
-Potrzebuję... wody i lodu... i spokoju... proszę.
Wyszeptał czarnowłosy układając głowę na miękkich poduszkach i pozwalając ciężkim powiekom opaść. Słyszał jeszcze jedynie, że brat mu przytaknął a potem odpłynął w ramiona niespokojnego snu, na kilka godzin odcinając się od otaczającego go i bardzo okrutnego w stosunku do niego świata. Nie mógł wiedzieć, że blondyn osobiście przyniósł do jego pokoju kilka dzbanków wody i lodu, zamiast poprosić o to służących. Nie zdawał sobie również sprawy z tego, że to silne ramiona starszego brata podniosły go z kanapy i delikatnie ułożyły na ogromnym łóżku z miękkim materacem i otuliły cienką kołdrą, bardziej przypominającą wykonane z jedwabiu prześcieradło. Nie miał również pojęcia, że Thor zadbał o to, by nikt go nie niepokoił i wyznaczył jedną służącą, która mogła wchodzić do pokoju boga kłamstw do czasu, aż ten wyzdrowieje. Nawet nie wiedział, że to właśnie blondyn czuwał przy nim przez te kilka godzin, podczas których oddawał się regenerującemu snu, zmieniając mu co chwilę okłady na czole. Nie zdawał sobie z tego wszystkiego sprawy i kiedyś miał tego pożałować. Kiedyś, ale jeszcze nie teraz.
Komentarze
Prześlij komentarz