Sługa - Rozdział 10
Marie była nieprzytomna przez kolejne trzy dni i trzy noce. Swoje pozbawione jakichkolwiek emocji oczy otworzyła dopiero czwartego dnia, nim wybiło południe. Z zaskoczeniem odkryła, że przy jej łóżku siedział nie kto inny, niż jej właściciel, który zauważając, że się wybudziła, od razu poderwał wzrok znad czytanej przez niego książki.
-Obudziłaś się. To dobrze. Zaraz cię zbadam.
Oznajmił, odkładając opasłą książkę, którą swoją drogą już kończył, na stolik nocny i wstał ze swojego miejsca, strzelając palcami nim przystąpił do czynności, o której mówił i pomiędzy jego palcami a ciałem nastolatki pojawiła się zielona poświata.
-Dostanę jakieś wytłumaczenie, dlaczego chciałaś się zabić?
Zapytał, gdy w końcu skończył badać swoją służącą i skrzyżował ręce na piersi w oczekiwaniu. Zastanawiał się, co usłyszy od nastolatki, która nawet po przebudzeniu się po otarciu się o śmierć nie okazywała absolutnie żadnych uczuć, co było dla niego tym bardziej zastanawiające.
-Bo nie chcę żyć. Wydaje mi się to raczej logicznie, panie.
Odpowiedziała dość bardzo zachrypniętym głosem. Wtedy czarnowłosego coś tknęło i szybko przytknął jej szklankę wody do ust, pomagając jej się napić życiodajnej cieczy.
-Dlaczego?
-Całe życie byłam od kogoś zależna, teraz zostałam twoją służącą do końca moich dni. W dodatku pomogłam ci zabić kilkoro ludzi. Nie potrafię się z tym pogodzić i z tym żyć.
-Nie musiałaś tego robić.
-Inaczej o wiele szybciej dowiedziałbyś się, że nie byłam pod twoją kontrolą.
-Owszem, ale wtedy nie miałabyś powodów, by się zabić.
-Loki, już dawno zaplanowałam swoją śmierć. Ty je tylko odwlokłeś w czasie.
Bóg psot i dziewczyna przez chwilę mierzyli się wzrokiem, jednak książę mimo wszystko nie mógł odczytać, co się dzieje w umyśle tej nastolatki. Westchnął w końcu ciężko i ujął jej dłoń w swoje, chcąc okazać jej, że jest przy niej i nie musi się bać.
-Nie rób tego więcej, proszę. Czy mogę coś dla ciebie zrobić?
Zapytał, doskonale maskując swoje zatroskanie ale ukazująć jednocześnie odrobinę niepokoju, jaka nim targała.
-Nie sądzę.
To były ostatnie słowa, jakie usłyszał tego dnia od swojej służącej. W końcu więc wyszedł z jej komnat, pozostawiając ją pod opieką innych służących i zastanawiał się, co ma zrobić, by w ogóle jej pomóc. Z jakiegoś niezrozumiałego dla niego samego powodu nie chciał, by dziewczyna znów targnęła się na swoje życie i bał się, że w końcu ją straci.
Kolejnego dnia w końcu zdecydował się poprosić o radę kogoś, kto według niego w końcu może mu pomóc i podsunąć jakieś rozwiązanie. Z samego rana pojawił się więc u Heimdalla, który jak zwykle doskonale wiedział, dokąd chce się skierować młody książę.
-Twoja podróż może ci przynieść więcej odpowiedzi, niż oczekujesz.
Powiedział zamiast przywitania, zaskakując tym lodowego olbrzyma. Mimo to jednak otworzył dla niego portal i pozwolił mu przejść do Midgardu, konkretniej do Nowego Jorku, tuż pod stopami wieży Avengers'ów. Dokładnie w miejsce, w którym chłopak chciał się znaleźć. Poprawił swoje ubrania i podszedł do drzwi wejściowych, decydując się zadzwonić dzwonkiem i za chwilę niemal podskoczył, gdy jakieś mechaniczne oko wysunęło się ze ściany i spojrzało na niego.
-Witaj, jestem Jarvis, host domu. Jak mogę pomóc?
Usłyszał głos, chociaż sam nie wiedział, skąd on dochodził. W końcu jednak zorientował się, że zadano mu pytanie a on zwlekał z odpowiedzią.
-Jestem Loki Odynson, książę Asgardu i prawowity spadkobierca tronu Jotunheimu. Chciałbym widzieć się z Anthonym Starkiem i jego przyjaciółmi.
Odpowiedział w końcu, próbując zrozumieć kontrolującą ten dom technikę, jednak im więcej o tym myślał, tym mniej z tego rozumiał. W końcu po kilku chwilach mógł wejść do środka, jednak nie do końca wiedział, w którą stronę ma się ruszyć.
-Proszę iść za mną.
Usłyszał i przed nim pojawił się holograficzny mężczyzna w podeszłym wieku, który pokazał mu drogę. Było to dla niego sporym zaskoczeniem, ale zdecydował się za nim podążyć. Nie miał w końcu zbytnio innego wyboru i nie do końca wiedział, jak inaczej miałby trafić do pana domu. Po kilku minutach wędrówki w górę po schodach w końcu otworzyły się przed nim drzwi i zauważył dobrze znany mu salon w którym zebrani siedzieli Avengersi, którzy od razu spięli się, widząc nowoprzybyłego.
-Loki. Co ty tu robisz?
Pepper poderwała się od razu z kanapy, zauważając Aagardczyka. Nie potrafiła ocenić zamiarów młodego księcia a samotnie była bezbronna. Widząc konsternację na jego twarzy i zmarszczone brwi czuła się przynajmniej mocno zaniepokojona.
-Potrzebuję pomocy.
-Zawołam Tony'ego...
-Nie. Lepiej pomożesz mi ty. W mojej ocenie jesteś empatyczna i inteligentna. Sądzę, że lepiej się do tego nadasz. Chociaż jesteś też sporo starsza od Marie, więc nie wiem, czy będziesz w stanie...
-Chodzi o Marie? Co się stało?
Rudowłosa wyglądała, jakby poraził ją piorun. Z pewnością nastolatka była ostatnim powodem wizyty boga psot o jakim by pomyślała.
-Tak, o Marie. Pomożesz mi?
-Jeśli będę w stanie... Może usiądziesz?
Loki skinął głową i usiadł na kanapie naprzeciwko pani domu, układając łokcie na udach i pochylając się do przodu, zastanawiając się przez chwilę, jak powinien poprowadzić tę rozmowę.
-Chodzi o to... Marie próbowała się zabić. Nie rozumiem, dlaczego. Nie wiem, jak mogę jej pomóc.
Od razu zauważył zakłopotanie na twarzy parterki zakutego w puszkę superbohatera, co bardzo go zaciekawiło i zastanowiło.
-Wiesz... Marie ma skomplikowaną przeszłość. Razem z Tonym zrobiliśmy reaserch na jej temat i trochę się o niej dowiedzieliśmy.
-Co masz na myśli?
-Marie urodziła się w dość bogatej rodzinie z Berlina, miała dwójkę starszego rodzeństwa. Jej rodzice byli prawnikami. Niestety znęcali się nad nią i jej rodzeństwem... często trafiała pobita do szpitala. Mimo to nikt nigdy nie odebrał jej rodzicom praw do opieki. Gdy miała 7 lat, jej rodzina zginęła w wypadku. Marie sama została porwana. Była wielokrotnie gwałcona i bita, katowana wręcz... Gdy po kilku tygodniach została odnaleziona przez policję miała nie tylko uszkodzenia narządów wewnętrzynych spowodowanych licznymi gwałtami ale również liczne złamania żeber, lewej ręki, prawej stopy i chorowała na poważne zapalenie płuc. Kilka miesięcy spędziła w szpitalu a później trafiła do domu dziecka. Tam również była bita. Gdy miała 13 lat ponownie została zgwałcona... jej znajomi z klasy powiedzieli, że jeśli pójdzie z nimi to pokażą jej sposób w jaki może zarobić trochę pieniędzy. Od tamtej pory była często bita i gwałcona. Mając 17 lat wyprowadziła się do mieszkania socjalnego jednak przeszłość jej nie odpuściła i wciąż była wykorzystywana seksualnie. Potem pojawiłeś się ty. Więcej na jej temat nie ma.
Czarnowłosy trawił jej słowa przez kilka minut, dokładnie je analizując i zastanawiając się nad tym wszystkim. Sytuacja była trudna i z pewnością nie spodziewał się aż takich rewelacji. Mimo wszystko teraz o wiele lepiej rozumiał, co działo się w przeszłości jego nowej służącej.
-Powiedziała mi, że już dawno zaplanowała swoje samobójstwo a ja jedynie odwlekłem je w czasie.
Przyznał cicho, składając powoli wszystkie puzzle w całości. Upokorzenie, znęcanie się... doskonale to znał. Wiedział, do czego może to doprowadzić człowieka. I chyba właśnie wpadł na pomysł, co powinien zrobić.
-W porządku. Dziękuję ci, Pepper. Pójdę już. Pozdrów ode mnie resztę.
Pożegnał się i wyszedł z domu niczym burza, zostawiając zszokowaną rudowłosą na kanapie.
Komentarze
Prześlij komentarz