Sługa - Rozdział 11

 Loki wpadł do pokoju swojej najnowszej służącej niczym burza, jednak zatrzymał się tuż za drzwiami. Dziewczyna siedziała w łóżku, otoczona poduszkami na których się opierała i czytała książkę, obok mając kartkę, którą pomagała sobie tłumaczyć słowa. Wyglądała na bardzo skupioną i niezwykle spokojną. Zupełnie, jakby wydarzeń sprzed kilku godzin w cale nie było. 

-Marie, musimy porozmawiać. Pozwolisz?

Zapytał książę, podchodząc już o wiele spokojniej do jej łóżka i przysiadając na materacu. Dziewczyna spojrzała na niego beznamiętnym tonem jednak skinęła głową dając znać, by kontynuował. 

-Wiem już o twojej przeszłości. Bardzo mi przykro, że tak się stało. Przypuszczam, że wiem, jak się czujesz. Ciężko ci z tym, prawda? 

Zaczął, widząc malujące się na jej twarzy zaskoczenie. Wiedział, że musi kontynuować, jednak nie zdążył.

-Wątpię. Jesteś księciem. Co ty możesz wiedzieć?

Bóg kłamstw uśmiechnął się smutno. Do głowy wpadł mu tylko jeden pomysł, jak udowodnić swoje słowa rozmówczyni. Podwinął więc lewy rękaw swojej szaty i ułożył przedramię na jej kolanach. Stalowe oczy przyglądały się jego gładkiej, bladej skórze chociaż nie do końca wiedziała, co ma na niej zobaczyć.

-Długie rękawy noszę przez cały rok. Nikt nie wie, dlaczego to robię, nawet gdy jest ciepło. Jednak gdybym został ranny bądź umarłbym, moja magia mogłaby przestać działać. Wtedy każdy, kto by się do mnie zbliżył, mógłby zobaczyć moją największą tajemnicę. 

Powiedział i machnął ręką nad swoją skórą, po chwili ukazując przedramię pokryte wieloma bliznami. Bliznami po cięciach. Głębokich i płytkich. Nożem. Nastolatka wyciągnęła dłoń i opuszkami palców delikatnie badała blizny na jego ciele. 

-Doskonale zdaję sobie sprawę, jak to jest czuć się nic nie wartym i chcieć umrzeć. Sam wiele razy zastanawiałem się, po co w ogóle istnieję i chciałem popełnić samobójstwo. Zmuszałem się jednak, by być silnym i iść dalej. Zmuszałem się, by nie przestawać. Owszem, mógłbym uleczyć blizny na zawsze. Nie byłoby po nich śladu. Ale one nie są takie proste do wyleczenia. Ponieważ powstały magicznym ostrzem, każda z tych blizn zawiera niezwykle silne emocje, które targały mną w momencie tworzenia jej. Gdybym próbował je wyleczyć, przeżywałbym to wszystko na nowo. Dlatego je ukrywam. Dlatego nie mogę ich pokazywać. Książę... ten tytuł zobowiązuje. Muszę być silny. Stanowczy. Rozważny. Odważny. Nikt nie może widzieć mnie w takim stanie. Nikomu nie mogę ukazać swoich emocji. Ran. 

Przez chwilę pomiędzy nimi zapadło milczenie w czasie którego Loki zasłonił z powrotem blizny zaklęciem i naciągnął rękaw aż na dłoń.

-Zdecydowałem się ujawnić tobie. Pokazać ci, że nie jesteś z tym sama, że rozumiem. Bo nie chcę, żebyś się tak czuła. Nie chcę, żebyś codziennie zastanawiała się, czy twoje życie jest coś warte i jak powinnaś je zakończyć. Chcę, żeby to cierpienie zniknęło i zrobię wszystko, by tak się stało. Musisz mi jednak w tym pomóc. Otworzyć się na mnie, powiedzieć, czego ci trzeba, jak mogę ci pomóc. Proszę, nie pozwól mi błądzić na oślep. 

Mówił nadzwyczaj łagodnie. Nikt nigdy nie słyszał takiego tonu z ust księcia Asgardu. Tego jednak siedząca na łóżku nastolatka nie mogła wiedzieć. Przez jakiś czas panowało między nimi milczenie, jednak w końcu Loki zauważył, że na pościel spadają mokre krople. Uniósł twarz swojej służącej za podbródek i ukazała mu się ścieżka łez, żłobiąca blade policzki nastolatki. Coś ścisnęło go za serce gdy widział ją tak zagubioną i bezradną. Przez chwilę wahał się, jednak w końcu otoczył drobną postać ramionami i pozwolił by jej łzy moczyły jego szatę. 

-Nie powinnam była się urodzić... nie powinnam była...

Łkała cicho, łamiącym się głosem i nie potrafiła uspokoić płaczu. Po kilku minutach jednak odsunęła się od młodego mężczyzny i zaczęła mówić. 

-Mama nigdy mnie nie chciała... To Claudia się mną zajmowała. Opatrywała mnie, gdy tata mnie bił. Bawiła się ze mną. Jann... Jann mnie bronił. Mnie i Claudię. Zawsze starał się obrywać za nas. Mama powtarzała, że byłam wpadką. Że nie powinnam była żyć. Często to powtarzała... codziennie przed snem. Codziennie rano. Mówiła, że chciałaby, żebym umarła.

Opowiadała łamiącym się głosem. Nie potrafiła patrzeć na swojego rozmówcę. Powrót do wspomnień z dzieciństwa był dla niej zdecydowanie za trudny. 

-Tata... tata często nas bił. W sumie za nic. Czasem dostawałam nawet za to, że za głośno chodziłam. Zawsze powtarzał, że żałuje, że urodziłam się żywa. Nie chciał mnie... A potem nas porwali. Całą naszą trójkę. Widziałam... widziałam, jak ten mężczyzna rozebrał moją siostrę... jak przywiązał ją do stołu. Ona tak bardzo płakała... prosiła, żeby przestał. Nie chciałam patrzeć. Nie chciałam ale jego wspólnik mnie zmusił. I wtedy... wtedy ten... ten zwyrodnialec ją zgwałcił. Claudia tak bardzo krzyczała... płakała. Widziałam krew. Spływała po stole. Claudię tak bolało... tak bardzo cierpiała... miała tylko 13 lat. A potem ten wspólnik podszedł do niej i... włożył jej swojego... swojego penisa w usta. Gwałcili ją z obu stron. Długo. Wybił jej część zębów... Ona tak bardzo płakała. Błagała, by przestali. Jann był przywiązany do krzesła na drugim końcu sali. Miał zasłonięte oczy i nic nie widział ale słyszał. Płakał i błagał, by zostawili Claudię w spokoju. Ale oni nie chcieli. Nie zrobili tego. Gdy w końcu skończyli, Claudia nie ruszała się. Widziała, że oddycha. Płakała cicho. Ci mężczyźni przybili sobie piątkę i skomentowali, że było im dobrze. Że się dobrze spisała. Tylko za głośna była. Więc jeden z nich podszedł i... odciął jej język. Odciął i wyrzucił, nie zważając na krzyki Claudii. W końcu jednak mieli dość jej krzyków. Jeden z nich podszedł i podciął jej gardło. Potem słyszałam, jak rozmawiali przez telefon. Rozmawiali z mamą. Powiedzieli, że wszyscy żyjemy i wszystko z nami dobrze i czekają na okup. A Claudia leżała na stole, martwa. Jej krew kapała na podłogę. Płakałam. Chciałam, żeby to był tylko koszmar. Ale to była rzeczywistość. Potem zabrali się za mojego brata. Strzelili mu w głowę. Z tego, co wiem, to przynajmniej nie cierpiał... Zostałam sama więc w końcu zabrali się za mnie. Powiedzieli, że zanim oddadzą mnie rodzicom to muszą sprawdzić, czy siedmiolatka jest lepsza od trzynastolatki. Odwiązali mnie od krzesła i związali mi ręce na plecach po czym rzucili w kąt pokoju. Byłam ubrana w sukienkę więc szybko mnie rozebrali, po prostu rozcięli mi ubranie. Potem mnie... obaj... jeden po drugim... Do teraz pamiętam, jak bardzo to bolało. Rzucałam się, krzyczałam, więc dostałam niezłe lanie. Chyba mi wtedy coś złamali. Potem zabrali mnie do samochodu, ubraną tylko w jakąś za dużą koszulę. Pojechaliśmy do jakiegoś parku. Tam byli moi rodzice. Oni wysiedli z auta a mi kazali być cicho. Widziałam, jak się kłócili. W pewnym momencie... oni po prostu ich zabili. Strzelili w nich kilka razy. Zabili ich z zimną krwią, zupełnie jak Claudię i Janna. Potem zabrali mnie gdzieś indziej. Zamknęli w jakimś pomieszczeniu. Codziennie... codziennie przychodzili i... gwałcili mnie. Jak byłam za głośno to mnie bili. Nie wiem, ile to trwało. Podobno kilka tygodni. Potem trafiłam do domu dziecka ale tam też nikt mnie nie chciał. Gardzili mną. Starsi chłopcy mówili, że takiej dziwki nikt nie zechce. Że pewnie jestem już rozepchana i nic ze mnie nigdy nie będzie. Że jest przede mną tylko jedna ścieżka kariery...

Mówiła bardzo powoli, łamiącym się głosem i często robiła przerwy. Drżała na całym ciele a łzy wciąż spływały jej po policzkach. W końcu jednak zacięła się i nie potrafiła kontynuować. To było dla niej zdecydowanie za dużo i Loki doskonale o tym wiedział. Przytulił ją do siebie i po prostu był przy niej, próbując jakoś ją uspokoić. 

-Codziennie zastanawiałam się, jak mogę się zabić. Codziennie się okaleczałam albo pozwalałam, by inni to robili. Ból... to jedyne, co mi przypominało, że jeszcze żyję. Co udowadniało, że jeszcze nie umarłam. Ból to jedyne, co znałam. Coś stałego, pewnego. Coś, co pozwalało mi zapomnieć choć na chwilę o tym weszystkim. A ty mi tego zabroniłeś. Zabrałeś mi jedyną rzecz, która przynosiła mi ulgę.

Chociaż jej słowa miały być wyrzutem, brzmiały bardziej jak błaganie o pomoc nieporadnego kotka. Bogowi kłamstw zdawało się, że dziewczyna skuliła się w sobie w mały kłębek i wydawała się o wiele mniejsza, niż była w rzeczywistości, chociaż i tak była już drobna jak na swój wiek. 

-Jak mogę ci pomóc? Co mogę zrobić, żebyś poczuła się lepiej?

Doskonale znał odpowiedź. Doskonale wiedział, czego brakuje tej dziewczynie, skulonej w jego ramionach, bo jemu samemu tego tak bardzo brakowało. Jednak nie sądził, by był w stanie jej to dać. Również jego pytanie pozostało tej nocy bez odpowiedzi. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9