Sługa - Rozdział 7
Czarnowłosy Asgardczyk szalał z wściekłości. Był sfrustrowany faktem, że jego zaklęcia nie zadziałały na młodej dziewczynie, mimo że po przetestowaniu ich na Spider-Man'ie osiągnął zamierzony efekt. Jednocześnie taki obrót spraw wydawał mu się niezwykle interesujący i fascynowała go ta cała sytuacja. Zastanawiał się, jakim cudem coś takiego miało miejsce, skoro był najlepszym czarodziejem w swoim królestwie, jednak nie potrafił znaleźć żadnej logicznej odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Nie wiedział, co ma począć z tym faktem a wszelkie próby przeprowadzane na midgardiance spełzały na niczym - ani on ani Wanda nie potrafili zaczarować nastolatki w żaden sposób. Jedyne zaklęcia, jakie na nią działały, były zaklęciami leczniczymi. Potrafili zasklepić jej ranę lub uspokoić bicie serca ale nie mogli odczytać jej myśli ani jej kontrolować.
Po kilku dniach takich testów postanowili w końcu odpuścić - mimo że oboje byli sfrustrowani wynikami wiedzieli, że nic więcej nie osiągną. Wrócili więc do pozostałych, którzy obserwowali ich przez kamery w salonie a za nimi podążała postać o kasztanowych włosach opadających miękko na plecy. Chociaż na począktu były bardzo zniszczone to ich kondycja bardzo się poprawiła, odkąd zajęła się nimi wiedźma.
-To koniec, nie będzie więcej prób.
Oznajmiła Scarlet Witch, opadając zmęczona na kanapę i postanawiając się zrelaksować i ignorować narastającą w niej frustrację. Czuła się słaba i czuła, że jej moc nie jest wystarczająca. Jedynym pocieszającym aspektem był fakt, że również wrodzona magia boga psot nie była w tej sytuacji wystarczająca i to trochę ją uspokajało, szczególnie gdy obserwowała, jak młody mężczyzna bezszelestnie zajmuje miejsce na jednym z foteli z kamiennym wyrazem twarzy, który ukrywał jego uczucia. Nie wydał z siebie ani dźwięku ani nawet nie odezwał się do nikogo, będąc pogrążony głęboko w swoich myślach.
-To niespotykane, by ktoś mógł się oprzeć magii mojego brata. Panienko Marie, jesteś pierwszą osobą, którą znam, która tego dokonała. Zdradź mi, proszę, jak to robisz?
Głos zamiast niego zabrał Thor, uśmiechając się przyjaźnie do nastolatki i nachylając do niej, jakby chciał dać jej poczucie bezpieczeństwa i że jej odpowiedź pozostanie sekretem jedynie ich dwójki, mimo że wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu mogli ich doskonale słyszeć i również by się o wszystkim dowiedzieli. Jednak nie był to pierwszy raz, gdy dziewczynie było stawiane takie pytanie i wszyscy spodziewali się odpowiedzi, jaka padła chwilę później.
-Nie mam pojęcia.
Ich nikłe nadzieje na to, że dziewczyna dowiedziała się jakimś cudem, jak udaje jej się ochronić przed magicznymi mocami, została brutalnie zamordowana zanim zdążyła chociażby wykiełkować. Pan domu podszedł do barku w kącie pokoju i wyciągnął z lodówki piwo, które zaczął pić prosto z gwinta. Mimo że on sam nie miał magicznych zdolności, był równie sfrustrowany co czardzieje. Uwielbiał dowiadywać się nowych rzeczy i zawsze wiedział, co i dlaczego się dookoła niego dzieje, więc tym bardziej denerwował go brak wiedzy na temat nastolatki.
-Czas wracać do domu, bracie. Marie zostanie tam moją prywatną służącą.
Zarządził w końcu czarnowłosy, wstając ze swojego miejsa i ujmując swoje berło w dłoń. Spojrzenie wszystkich skierowało się na niego ale był już przyzwyczajony do zwracania na siebie uwagi, więc ani drgnął, mimo że niektórzy nie byli zadowoleni z tego faktu i patrzyli na niego z wyrzutem.
-Masz rację, zbyt długo nie ma nas już w Asgardzie. Nie uważasz jednak, że panienka Marie powinna tu zostać?
-Absolutnie, zdecydowałem uczynić z niej moją podwładną i wraca z nami do Asgardu.
-Jest śmiertelną midgardianką, nie sądzę by potrafiła ci służyć jak nasze asgardzkie służące.
-Nie obawiaj się, bracie. Mam przeczucie, że doskonale sobie poradzi.
-Może zapytajmy panienki Marie, czy chce z nami iść czy woli pozostać w swoim świecie. Marie, co myślisz? Jaką decyzję podejmiesz?
Blondyn zwrócił się do nastolatki, która jednak dopiero po dłuższej chwili milczenia wyrwała się z zamyślenia i dotarło do niej, że wszyscy czekają na jej odpowiedź. Kilka sekund zajęło jej przypomnienie sobie pytania, jakie zostało jej zadane.
-Jest mi to obojętne. Sami zdecydujcie.
Ton jej wypowiedzi był beznamiętny i oschły, zupełnie jakby faktycznie nie obchodziło jej to, co się z nią stanie. Nie ułatwiało to nikomu podjęcia jakiejkolwiek decyzji na temat jej ani jej losów, jednak Loki postanowił wykorzystać sytuację i grać zgodnie z kartami, jakie dostał do ręki. Podszedł do brunetki i chwycił ją za ramię, podnosząc ją na nogi, co w cale nie było trudne, bo nie stawiała ona oporu, wręcz pomagając mu w tym, co robi, chociaż z boku wyglądało to, jakby ją szarpał.
-W takim razie wracamy razem z nią do domu. Thor, poproś Heimdal'a by otworzył Bifrost.
Zadecydował nim ktokolwiek zdołał zaprotestować bądź zareagować na to, jak potraktował dziewczynę. Nie miał zamiaru jej skrzywdzić i miał nadzieję, że nic jej nie zrobił, aczkolwiek zamierzał potem się tym zająć - gdy zostaną sami w jego komnatach z dala od ciekawskich oczu innych osób.
Po chwili faktycznie pojawił się przed nimi Tęczowy Most, który miał zabrać ich do królestwa Wszechojca. Zerknął jeszcze kątem oka na nastolatkę, która wydawała się być jednak niewzruszona i poprowadził ją w stronę błyszczącego się mostu a po chwili zniknęli z oczu Avengers'om, przenosząc się do Asgardu - miejsca, które dla Loki'ego było domem a dla towarzyszącej mu nastolatki tworem znanym jej tylko z opowieści. Każdy w normalnej sytuacji zacząłby się rozglądać dookoła albo chociaż zaciekawiłby się kontrolującym Most strażnikiem ale nie ona. Brunetka stała nieruchomo, jakby jej ciało było wykonane z marmuru a wzrok stalowych oczu utkwiła w jakiś punkt przed nią, beznamiętnie się w niego wpatrując i ledwo pamiętając o mruganiu.
-Dziękuję, Heimdal'u. Mój brat zaraz się pojawi, ja skieruję się już do zamku wraz z moją nową służką.
Przywitał się i nie czekając na odpowiedź poprowadził dziewczynę za rękę w stronę centrum Asgardu, gdzie znajdował się zamek - ich dom. Co jakiś czas zerkał kątem oka na idącą obok niego dziewczynę, ale ta uparcie wpatrywała się w ziemię pod jej nogami, dotrzymując mu szybkiego kroku. Westchnął ciężko za którymś razem, gdy nastolatka potknęła się i byłaby się wywróciła, gdyby nie jego silna ręka, której zdołała się przytrzymać. Dopiero wtedy na jej twarzy wymalowały się jakieś emocje, którymi było przerażenie, jednak szybko zniknęły, na powrót zastąpione przez zimną obojętność.
Oboje wkroczyli do sali tronowej, gdzie zgodnie z jego oczekiwaniami na złotym tronie zasiadał Odyn, wpatrujący się w nich z niedowierzaniem i pewnego rodzaju obrzydzeniem w oczach.
-Loki, synu mój, zdradź mi, dlaczego przyprowadziłeś do zamku tę śmiertelną.
Zarządał zamiast powitania, wbijając nienawistne spojrzenie w stojąca u boku czarnowłosego nastolatkę. Nie miał zamiaru ukrywać, że nie chce jej obecności w swoim pałacu i że nie podoba mu się postępowanie młodszego z jego dzieci.
-Ponieważ dobrze służyła mi w Midgardzie i chciałbym aby tutaj była moją prywatną służącą.
-Jeśli takie jest twoje życzenie, będziesz musiał oddelegować dwójkę z podlegających ci służek. Tylko wtedy będziesz mógł ją tu zatrzymać.
-Więc niech tak się stanie.
Wszechojca zaskoczył ale o wiele bardziej zirytował fakt, że czarodziej tak łatwo przystał na jego warunki i bez mrugnięcia okiem zrezygnował z dwóch doskonale wyszkolonych sług, które znał od zawsze, na rzecz jakiejś midgardianki, którą znał zaledwie od kilku dni.
-Możesz odejść, Loki. Mam nadzieję, że nie będziesz żałować swojej decyzji.
Oddelegował stojącą przed nim dwójkę, kończąc audiencję i wpatrywał się zamyślony, jak opuszczają salę tronową. Tymczasem dwójka nastolatków skierowała się w stronę prywatnych komnat czarodzieja, które znajdowały się niemal na drugim końcu zamku, więc droga do nich chwilę im zajęła. Gdy jednak tam dotarli, Loki wprowadził ją od razu do swojej czytelni i dopiero wtedy puścił jej rękę, zajmując miejsce na kanapie. Dziewczyna jednak ani drgnęła, pozostając w miejscu, w którym ją zostawił. Przez jakiś czas trwali tak w otaczającej ich ciszy - zielone oczy wpatrywały się w stojącą przed nimi postać, która uparcie wbijała swój wzrok w miękki dywan, na którym stała.
-Rozbierz się.
Rozkazał w końcu ale wydawało się, że minęła chwila, nim dziewczyna zrozumiała sens jego słów. Dopiero po kilku długich sekundach rozebrała się do bielizny, ukazując swoje poranione ciało ponownie siedzącemu na kanapie mężczyźnie.
-W Asgardzie panuje kilka zasad. Myślę, że oczywistym jest, iż masz słuchać mnie i tylko mnie i wykonywać każde wydane przeze mnie polecenie.
Na moment przerwał, czekając, czy otrzyma potwierdzenie ale gdy tak się nie stało, po prostu kontynuował. Wiedział, że dziewczyna go słucha, widział to po jej twarzy, mimo że ciężko było cokolwiek dostrzec przez umieszczonej na jej licu kamiennej twarzy.
-Nauczysz się również asgardzkiego oraz jotunheimskiego. W Midgardzie język angielski jest językiem międzynarodowym, jednak w pozostałych światach używa się głównie języka asgardzkiego do komunikacji. Zadbam o to, byś miała prywatne nauczanie w czasie, gdy nie będę cię potrzebował. Po trzecie, musisz zadbać o siebie i o swoje ciało. Nasi medycy zdołają niemal całkowicie zaleczyć większość twoich blizn i ran, jednak musisz również zacząć lepiej się odżywiać i przestać się okaleczać. Twoje ciało również jest narzędziem twojej pracy nie tylko dlatego, że jako służąca ukazujesz większość swego ciała ale również dlatego, że jako moja prywatna służąca jesteś również moją prywatną nałożnicą i mam prawo wezwać cię do łoża o każdej porze dnia i nocy. Na razie to jedyne zasady, które musisz znać. Czy są dla ciebie jasne?
Zapytał a gdy nastolatka skinęła głową, uśmiechnął się lekko i wstał z kanapy, wychodząc z pomieszczenia. Gdy wrócił zorientował się, że dziewczyna ani drgnęła i wciąż stała półnago w tym samym miejscu, w którym chwilę wcześniej ją zostawił. Po chiwli do pomieszczenia weszła młoda asgardianka, przyglądająca się z zaciekawieniem malującej się przed nią scenie.
-Zabierz ją ze sobą i pokaż, jak ubierają się moje prywatne służące. Następnie zabierz ją do medyków, oni będą wiedzieć, co robić.
Rozkazał a służąca od razu posłusznie przystąpiła do działania, wyprowadzając midgardiankę z pokoju. Loki znów został sam na sam ze swoimi myślami i powoli zaczynał tego nienawidzić.
Komentarze
Prześlij komentarz