Sługa - Rozdział 15
Przez kolejne tygodnie Nat intensywnie szkoliła młodą niemkę, co było niezwykle trudne. Zgodnie z przypuszczeniami Tony'ego, jej ciało było w bardzo złym stanie i nie radziła sobie z większością ćwiczeń. Postępy, chociaż były, przychodziły bardzo powoli i była to ciężka, mozolna praca. Mimo takiego wysiłku fizycznego przekonanie nastolatki, by jadła więcej niż zazwyczaj, graniczyło niemal z cudem i ciężko było się dziwić, że bardzo często mdlała.
Wszyscy jednak mieszkańcy zauważyli, jak nastolatka zbliżyła się do księcia Asgardu. Loki obserwował każdy trening i zawsze służył pomocą medyczną, jeśli zaszła taka potrzeba. Często rozmawiali między sobą po asgardzku a czarodziej dawał jej kolejne lekcje z tego języka. Bardzo troszczył się, gdy dziewczyna mdlała i pilnował, by się nawadniała. Coś się między nimi zmieniło, chociaż chyba nie wszyscy do końca byli świadomi, co takiego a w szczególności sama zainteresowana para.
Mimo że powolne, to postępy jednak były i Nat musiała przyznać, że nie zdawała sobie sprawy, jak ciężko jest trenować kogoś od zera. Zastanawiała się, czy ona sama również przeszła taką drogę, czy może jej i jej siostrze było prościej? Nie wiedziała, jednak była przekonana, że się nie podda. Była bardzo uparta i zamierzała doprowadzić tę dziewczynę do perfekcji, za wszelką cenę.
-Ikke! Du ma spise! (Nie! Masz zjeść!)
-Jeg er ikke sulten. Loki, vaer sa snill. (Nie jestem głodna. Loki, proszę cię.)
-Du spiser for lite. (Jesz za mało.)
-Loki...
-Ikke, du ma spise. Og dermed basta. (Nie, masz zjeść. Koniec tematu.)
-Hvorfor? Du er ikke min far. (Dlaczego? Nie jesteś moim ojcem.)
-Jeg er bekymert for deg. Du er svak. (Martwię się o ciebie. Jesteś słaba.)
-Hva sa? (No i?)
-Du er viktig for meg. Spis. Vennligst gjor det. (Jesteś dla mnie ważna. Zjedz. Proszę, zrób to.)
-La det vaere. (Niech będzie.)
-Takk skal du ha. (Dziękuję ci.)
Nat, Tony i Wanda stali w wejściu do kuchni i przysłuchiwali się tej niezrozumiałej dla nich dyskusji. Z sytuacji wywnioskowali jedynie, że siedząca przy stole nad pełnym talerzem nastolatka znowu nie chciała jeść a książę Asgardu wykłócał się z nią o to, że musi to zrobić. Chyba w końcu doszli do porozumienia, sądząc po tym, że dziewczyna niechętnie wzięła widelec w dłoń i zaczęła wolno jeść sałatkę a Loki przewrócił oczami widząc to i zaczął robić sobie herbatę. Z jakiegoś powodu bardzo upodobał sobie próbowanie różnych smaków herbat i codziennie pił po kilka filiżanek.
-Macie zamiar tam tak stać i się przyglądać czy wejdziecie w końcu?
Zapytał czarnoksiężnik, wyrywając ich z zadumy i chyba trochę ich zaskakując. Tak w sumie to prawie każde z ich trójki zapomniało, po co tak naprawdę chciało wejść do kuchni i teraz starali się to sobie przypomnieć. Loki przyglądał im się przez jakiś czas z założonymi rękami na piersiach i uniesioną jedną broń. Zastanawiał się, czy ich wyśmiać, być sarkastycznym czy miłym. W końcu jednak się zdecydował i przewrócił po raz kolejny oczami.
-Anthony, twoja pizza już doszła, chociaż jak dla mnie odżywiasz się strasznym świństwem. Nat, ty z reguły o tej porze bierzesz sobie jakieś piwo. Wanda, zgaduję, że chciałaś coś zjeść albo coś ugotować. Czy tym wam pomogłem?
Cała trójka mamrocząc coś zajęła się swoimi sprawami. Rudowłosa agentka zaczęła w końcu podjadać pizzę właścicielowi domu, zbierając od niego ciskające błyskawicami spojrzenie, jednak nic sobie z tego nie robiła.
-Tak właściwie to strasznie zdrowo się odżywiasz. Jecie tak w Asgardzie?
Zapytała w końcu zaciekawiona. Wiedziała, że Thor odżywia się o wiele gorzej, jednak była w jakimś stiopniu pewna, że to również wina Jane.
-Mniej-więcej. W Asgardzie nie mamy, jak wy to nazywacie, czekolady ani słodyczy. Najsłodszą rzeczą jest miód, jednak jest on głównie stosowany w celach leczniczych. Nie przepadam za mięsem, więc moja dieta jest głównie złożona z owoców, warzyw i orzechów.
-Jesteś wegetarianinem?
-Co to znaczy?
-Nie jesz mięsa, jaj ani ryb. Chyba. Weganizm to chyba całkowite wyłączenia z diety produktów odzwierzęcych. Tak mi sie wydaje.
-Nic z tych rzeczy, moja droga Natasho. Jem mięso, jednak głównie rybie bądź białe, jeśli w ogóle. Na zamku natomiast w większości podają nam mięso czerwone, które uwielbiają nasi wojownicy i mój ojciec. Ponieważ go nie lubię, nie jadam go.
-Nie macie tam pizzy?
To pytanie było ledwo zrozumiałe, bo Iron-man zadał je z ustami pełnymi jedzenia, czym zasłużył sobie na skrzywioną minę Loki'ego. Ten jednak jedynie pokręcił głową, decydując się na pozostawienie tego bez komentarza.
-Nasza kuchnia jest o wiele prostsza niż wasza. Nie ma czegoś takiego jak pizza, hamburgery czy ten... mikiron? Chyba tak to się nazywa. Z takich dodatków do dań mamy ryż i ziemniaki bądź chleb w różnej postaci. Głównie jemy mięso i warzywa albo owoce. Mamy również mleko i jogurty, jednak większość osób mało ich spożywa. Podaje się je głównie kobietom, bo mają im dobrze służyć i dać zdrowie i płodność. Myślę, że moja natura pozwala mi na obie diety, jednak w kwestii wyboru jedzenia zdecydowanie preferuję podążać za moją kobiecą naturą.
-Co masz na myśli przez kobiecą naturę?
Tym razem do rozmowy włączyła się Wanda, która przygotowywała sobie właśnie zrobione wczoraj pierogi na obiad. Nawet nie oderwała wzroku od garna, w którym zagotowywała wodę.
-Jak wy to nazywacie... genderfluid? Chyba takie określenie słyszałem. W każdym razie mogę być zarówno kobietą, jak i mężczyzną mimo że urodziłem się jako mężczyzna.
Pomieszczenie wypełnił kaszel i bynajmniej nie siedzącej przy stole blondynki. Znajdujący się naprzeciwko niej człowiek w blaszanej puszce zadławił się kawałkiem pizzy.
-Czyli możesz się zmienić w kobietę?
Wydukał urywanie, gdy w końcu mógł już oddychać.
-Owszem. Nawet byś nie poznał różnicy, gwarantuję. Mogę zmienić swoją płeć w dowolnym momencie.
-Taka magia jest bardzo zaawansowana. Nie ma skutków ubocznych?
Wiedźma od razu wyłapała coś, co jej się nie zgadzało i po raz pierwszy od wejścia do kuchni spojrzała na swojego rozmówcę, marszcząc zabawnie brwi.
-Owszem, ma. Przez to mam zaburzenia gospodarki hormonalnej i mija kilka dni, nim wszystko się unormuje. Odbija się to jednak tylko na moim zdrowiu i samopoczuciu.
-Nok? (Wystarczy?)
Rozmowę nagle przerwała blondynka, odsuwając od siebie na wpół pełny talerz. Loki już zmarszczył brwi i chciał odpowiedzieć, jednak nie pozwoliła mu na to pani szpieg.
-Zjedz jeszcze połowę z tego, co masz i możesz zostawić resztę. Dla nas.
-Nie jestem dzieckiem, Nat.
-A wybrzydzasz jak rasowy niejadek. Mam ci kupić syrop na apetyt?
-Nie przeginaj.
-Bo co?
Obie kobiety przez kilka minut mierzyły się spojrzeniami, jakby teraz kłóciły się telepatycznie. Tak oczywiście nie było.
-Nie wcisnę już więcej. Chce mi się wymiotować.
-Przecież ci smakowało! Nie wydziwiaj.
Nat nie zamierzała odpuścić. Marie wbiła wzrok w talerz i wyglądała, jakby kompletnie odpłynęła. Chociaż może próbowała wzrokiem sprawić, by to jedzenie zniknęło?
-Nat, odpuść jej.
Nagle w rozmowę wtrąciła się stojąca przy kuchence wiedźma. Gdy rudowłosa szpieg na nią spojrzała, zauważyła dziwny wyraz jej twarzy, więc postanowiła jej zaufać. Ten jeden raz.
-W porządku.
Odpowiedziała, jednak nie wiedziała, dlaczego miała odpuścić. Blondynka swoim zwyczajem wstała od stołu i wyszła się położyć. Po jedzeniu zawsze twierdziła, że jej słabo.
-Dlaczego kazałaś mi odpuścić?
Rosjanka nie zamierzała przestać, póki nie otrzyma odpowiedzi. Zarówno wiedźma jak i czarodziej wyglądali, jakby ktoś strzelił jej z liścia.
-Zajrzałam jej w myśli i... nie dziwię się, że chce jej się wymiotować.
-Co masz na myśli?
Wanda westchnęła ciężko i oparła się o blat za plecami, patrząc w nieokreślony bliżej punkt nieobecnym wzrokiem.
-Była zmuszana do wymiotów. Przez sporą część jej życia. Albo do jedzenia obrzydliwych rzeczy. Nie naciskaj na nią aż tak. Przez same jej wspomnienia tracę apetyt.
Komentarze
Prześlij komentarz