Sługa - Rozdział 16
Kilka tygodni po tym, jak Loki i Marie zamieszkali w wieży Avengers, przez dach do salonu wpadła nagle jakaś niespodziewana postać. Wszyscy ustawili się w pozycjach bojowych, gotowi do ataku a Loki zastosował iluzję, by wróg nie mógł dostrzec ani jego ani jego towarzyszki, którą chował sa swoimi plecami. Póki iluzja trwa, są niewidoczni dla nikogo z ich otoczenia. Kilka sekund później, gdy kurz opadł, wszyscy mieli miny, jakby ktoś im właśnie pokazał jeden z niszowych polskich kabaretów. Krótko mówiąc, zastanawiali się, czy się śmiać czy płakać.
-Ty cholerny idioto, rozwaliłeś mi dach!
Tony jako pierwszy się ogarnął i dla samej zasady strzelił blondyna prosto w pierś ze swojego laseru, doskonale wiedząc, że ani go nie zabije ani zbytnio nie uszkodzi, chociaż może powinien. Nat opadła z cichym westchnięciem na kanapę, Wanda wyglądała, jakby miała strzelić przybysza prosto w twarz, Vision chyba nad czymś się głęboko zastanawiał, Pepper próbowała nie zejść na zawał serca a Steve chyba zastanawiał się, czy rzucić w nowoprzybyłego swoją tarczą czy sobie tego oszczędzić.
-Loki zniknął!
Wymieniony z imienia chłopak niemal prychnął, wywracając oczami. No wcześnie się jego durnowaty brat zorientował, że go nie ma w Asgardzie, nie ma co.
-Przynajmniej nie rozwala mi domu, młocie.
Blaszany bohater robił sobie właśnie drinka, żeby się uspokoić. Skoro 30 sekund po przybyciu Thor'a musi już pić, to spadkobierca tronu Asgardu z pewnością wpędzi go w alkoholizm.
-Ale on zniknął! Razem z Marie! Z pewnością są na Midgardzie i coś planują!
Gorączkował się młody mężczyzna nie wiedząc, że jego brat i rzeczona nastolatka stoją tuż za nim, kryjąc się za techniką iluzji. Wyglądał jednocześnie, jakby był wściekły i jakby miał zaraz komuś przywalić a z drugiej strony jakby miał się zaraz popłakać. Steve rozejrzał się po pokoju zauważając, że faktycznie osoby o których była mowa nagle zniknęli. Pomyśleć, że jeszcze minutę temu siedzieli wspólnie w salonie i grali w Monopol. Wybuchowego wejścia boga piorunów planszówka raczej nie zdołała przeżyć, niestety.
-Póki co nie dostaliśmy żadnych informacji, więc nie ma się czym martwić.
Skwitowała szpieg z Rosji, rozwalając się wygodniej na kanapie i zastanawiając się, gdzie zgubiła się ta dwójka nastolatków. Wiedziała jednak, że celowo się ukryli, nie zamierzała więc zdradzać, że tu są.
-Wtedy może być już za późno!
-Thor, czy po tym, jak ostatnio zachował się twój brat, wnioskujesz, że naprawdę przybyłby tu tak o, żeby zniszczyć Ziemię? Wątpię.
-To jest Loki!
-No i?
-To mój brat!
-Wciąż nie widzę związku.
-Nie wiem, co mu strzeli do głowy! Może właśnie kogoś torturuje! Albo zabija! Albo tortubija!
Przez chwilę w pomieszczeniu zapadła taka cisza, że tylko świerszczy grających w tle brakowało i nawet sam Loki mentalnie strzelił sobie z liścia, załamując się nad swoim pożalsięboże adoptowanym bratem. Nie posądzał go nigdy o jakąś wybitną inteligencję, jednak nie sądził, że aż taki z niego idiota.
-Uspokój się. Wszystko jest okay, nie musisz się martwić. Loki jeśli działa to w bardzo wyrazisty i teatralny sposób, raczej się nie ukrywa. Od razu byśmy dostali cynk, gdyby zaczął działać.
Ziewnęła Wanda, opierając się o ścianę z dala od piorunującego mężczyzny i zastanawiając się, co ma zrobić. Z jednej strony jest zmęczona ale z drugiej czytanie w myślach Loki'ego w tym momencie było zbyt zabawne.
-Chcę wiedzieć, gdzie on jest i co robi. Czy nic mu nie jest? Co planuje? Dlaczego tu uciekł?
-Może dlatego, że wasz ojciec skatował Marie?
-Był tutaj?!
Wanda przeklnęła na swój długi język, jendak wiedziała, że musi jakoś z tego wybrnąć. Westchnąła ciężko i skrzyżowała ręce na piersi.
-Spotkałam go jakiś czas temu na mieście. Mówił, że Marie jest w hotelu i dochodzi do siebie. Jak tylko będzie w stanie, miał ją zabrać i ukryć się z nią gdzieś, gdzie nawet wy go nie znajdziecie. Chciał ją chronić i nic złego nie planował. Nie musisz się martwić.
Wzruszyła na koniec ramionami, jakby te informacje w cale nie były ważne. Thor z kolei wyglądał, jakby właśnie uszła z niego cała energia, niczym powietrze z przebitego balonika.
-Nic mu nie jest?
-Nie, ale ty powinieneś się wstydzić. Pozwoliłeś swojemu ojcu znęcać się nad Marie. Oddaliśmy ją pod waszą opiekę a on ją skatował!
-Ojciec ma swoje metody i zasady. Nie można mu się sprzeciwiać. Loki nieraz doświadczył konsekwensji sprzeciwu naszemu ojcu.
-I pozwoliłeś, by Marie również ich zaznała.
-To nie moja wina, że jest tak rozwiązła, że nawet mój ojciec nie mógł na to przymknąć oka.
Nat miała ochotę wstać i zdzielić blondyna z liścia w twarz. Loki ledwo panował nad sobą na tyle, by nie przerwać iluzji i pokłócić się ze swoim bratem, jednak najważniejszym dla niego była ochrona przylegająca do jego pleców blondynka, która w tym momencie delikatnie zadrżała. Nie lubiła wracać do tych nieprzyjemnych wspomnień, co tym bardziej wkurzało czarodzieja. Wanda była o krok od zaatakowania księcia Asgardu a czytanie Loki'emu w myślach tylko dolewało oliwy do ognia. Pepper miała minę, jak wtedy, gdy Tony zachowuje się jak kompletny kretyn a sam rzeczony Iron-man niemal rozwalił trzymaną w dłoni szklankę.
-Myślę, że powinieneś już pójść, Thor.
-Nie wyjdę, póki nie dowiem się więcej o miejscu pobytu mojego brata i tej nierządnicy.
Niewiele brakowało. Bardzo niewiele bo Loki już wyciągnął rękę, by uderzyć wyjątkowo mocnym zaklęciem prosto w plecy swojego brata, jednak delikatna dłoń na jego przedramieniu go powstrzymała. Spojrzał w bok prosto w szare oczy i odetchnął głęboko. Musiał się uspokoić. Musiał myśleć też o niej. Objął dziewczynę ciaśniej do siebie i skupił się na utrzymaniu iluzji podczas gdy kierowali swoje kroki na piętro. Musiał się upewnić, że Thor ich nie wyczuje.
-Nie masz tu nic do gadania, nie chcę cię w moim domu a my nic więcej nie wiemy. Wyjazd.
-Dlaczego jesteś taki agresywny, Tony?
-Bo nie masz pojęcia o czym mówisz ale ględzisz jakbyś pozjadał wszystkie rozumy. Idę do siebie.
Miliarder rzucił blondynowi ostatnie nienawistne spojrzenie po czym zszedł po schodach w dół, zamykając się w swoim laboratorium. Thor patrzył po wszystkich, jakby nie do końca ogarniał, co się dzieje, co w sumie było bardzo prawdopodobne, jednak nikt tego nie komentował.
-Myślę, że powinieneś już pójść.
Wtrąciła się w końcu Pepper, powracając do przeglądania gazety na tablecie i ignorując kompletnie wwiercający się w nią wzrok błękitnych oczu.
-Ale świat może być w niebezpieczeństwie. Jane może być w niebezpieczeństwie.
-Nie, Thor. Nikt nie jest w niebezpieczeństwie. Mamy oko na cały świat, gdyby coś się działo, już byśmy o tym wiedzieli. Nie masz się o co martwić.
Odpowiedziała Wanda, starając się odciągnąć uwagę Thor'a od wchodzących powoli po schodach Loki'ego i Marie, chociaż nie wiedziała, czy na 100% jej się to uda. Bóg burzy westchnął cicho i rozejrzał się po pomieszczeniu, lustrując wszystkich wzrokiem.
-Czyli mi nie pomożecie?
Zapytał, chcąc się upewnić, jednak nikt mu już nie odpowiedział. Założył ręce na piersi i spojrzał w górę przez dziurę w dachu, którą sam zrobić parę chwil temu, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Jeśli Loki nagle was zaatakuje, nie będziecie mogli liczyć na moją pomoc. Heimdall, otwórz most.
Ledwo zniknął a wszyscy usłyszeli, jak coś upada i gdy spojrzeli na schody zobaczyli siedzącą na stopniach parę. Loki wyglądał na wkurzonego a jego towarzyszka z kolei była blada z przerażenia i wyglądała, jakby miała wyzionąć ducha. Iluzja została zakończona, skoro nie była już potrzebna.
-Dziękuję wam za pomoc. Gdyby mój bezmózgi brat nas tu znalazł, zaciągnąłby nas przed oblicze Odyna.
-Nie dałoby mu się tego jakoś wyjaśnić?
-Oczywiście, dałoby się. Jednak dotarłoby to do niego dopiero wtedy, gdy Marie byłaby martwa a ja siedziałbym w lochach.
-Thor ma chyba strasznie opóźniony zapłon.
Wszyscy roześmiali się, rozładowując napięcie, jakie stworzyło się w pokoju i wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. W końcu Nat wstała ze swojego miejsca i wyszła, zapewne idąc na zakupy, co lubiła od czasu do czasu robić, szczególnie że ostatnio przez treningi z Marie zniszczyła sporo ubrań. Rzeczona dziewczyna oparła się o ramię czarownika i spojrzała spokojnie na pozostałych w salonie. Chyba po raz pierwszy mogła stwierdzić, że ma coś na kształt rodziny i bardzo jej się to podobało.
Komentarze
Prześlij komentarz