Sługa - Rozdział 17
Oczywistym było, że wizyta boga piorunów nie przeszła bez echa. Wszyscy żyli tym przez kilka kolejnych dni, głównie z tego powodu, że trzeba było naprawić dach który rozwalił, gdy przez niego wpadł. Był jednak jeszcze jeden powód, dla którego nikt nie mógł o tym zapomnieć - młody książę i jego służąca nie mogli zapomnieć o tym, że Odyn ich poszukuje i niemal depcze im po piętach. Z tego powodu stali się szczególnie przewrażliwieni i chociaż tego nie zauważali, wszyscy mieszkańcy doskonale widzieli, jak zestresowani są całą tą sytuacją. Nawet Tony zaczął niemal chodzić przy nich na paluszkach, mając dość ich wzdrygania się na każdy niespodziewany dźwięk, szczególnie po jednej z sytuacji.
Trzy dni po wizycie Thor'a, Tony spędzał czas w salonie razem z Pepper, planując jakąś konferencję o której nikt nie wiedział nic więcej niż to, że ma się wydarzyć a Loki ze swoją służką mieli właśnie lekcję asgardzkiego, gdy w pewnym momencie do pomieszczenia wpadł Parker - jak burza, rzucając plecak pod ścianę i spadając niespodziewanie z sufitu z wielkim wybuchem radości. Cisza nagle przerodziła się w kompletny chaos a uciekinierzy z Asgardu tak się przerazili, że Loki zamknał nastolatka w elektrycznej klatce, która stale się zwiększała i był gotów do natychmiastowej ucieczki. Kilka dobrych sekund zajęło im wszystkim zrozumienie, co się właśnie stało i kto tak właściwie znajduje się w śmiertelnej pułapce. Co prawda Loki później bardzo za to przepraszał, jak na niego, jednak nie zmienia to faktu, że sytuacja przez kilka chwil była gorąca i nie zapowiadało się zbyt przyjemnie, pozostawiając niemiłe wrażenie na kolejnych kilka tygodni.
Kapitan zajął miejsce na kanapie obok czarownika, wręczając mu w dłoń szklankę wypełnioną bursztynowym trunkiem.
-Co cię tak trapi?
Zapytał niby od niechcenia, próbując jakoś dodać mu otuchy. Dziwnie czuł się, bratając się z dawnym wrogiem, jednak nie mógł siedzieć w miejscu i patrzeć na to, jak ten się zadręcza a zdecydowanie tak było. Mimo że wydawało mu się to niemożliwe, to w tym właśnie momencie próbował znaleźć w sobie dość siły by jakoś wspomóc młodego księcia dobrym słowem.
-Tak się nie da żyć. Muszę coś wymyślić.
Wydawało się, jakby w ciągu tych kilku miesięcy w Midgardzie, a szczególnie od czasu wizyty jego brata, Loki postarzał się o conajmniej kilkanaście lat. Całą swoją postawą prezentował swoją obawę, stres i zmartwienie, których niesposób było ukryć.
-Masz na myśli Thor'a?
-Mam na myśli Odyna. Myślisz, że mój brat wpadłby na pomysł szukania nas u was? Nie, to Odyn podsunął mu ten pomysł. Szuka nas i szykuje się na złapanie nas. Nawet, jeśli nie ma powodu, nie będzie tolerować uciekinierów. Gdy tylko nas znajdzie, zaciągnie nas przed swój osąd a potem zabije. Marie prawdopodobnie szybciej niż mnie. Nie mam pojęcia, jak mam zapewnić jej bezpieczeństwo.
-Nie sądzisz, że będąc tutaj, otoczona superbohaterami, jest już dość bezpieczna?
-Na prawdę myślisz, że ludzcy superbohaterowie są w stanie wygrać z As'ami, na których czele stoją Odyn i Thor? Już sami oni są zdecydowanie zbyt silni i niebezpieczni, wszyscy razem mielibyście z nimi problem, ale do tego dochodzi jeszcze armia złożona z kilku tysięcy niezwykle silnych i bezwzględnych wojowników, którzy nie cofną się przed wykonaniem zadanego im przez króla zadania. Nie macie z nimi żadnych szans.
-Myślisz, że posunąłby się tak daleko?
-Odyn jest w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć swój cel, choćby miało to być ostatnie, co zrobi w swoim życiu. Taki już jest.
Pomiędzy mężczyznami na kilka kolejnych chwil zapadła cisza. Obaj spoglądali w trzymane w swoich dłoniach szklanki i zastanawiali się, co mają z tym wszystkim zrobić.
-Uhm... przepraszam?
Obaj jak na komendę odwrócili się w stronę głosu, który słyszeli za plecami i spojrzeli po pajęczym bohaterze, który był wyraźnie zakłopotany.
-Przepraszam, no bo jakoś tak wyszło że podsłuchałem waszą rozmowę, no i mam pewien pomysł ale w sumie nie wiem, czy chcecie go słuchać no i nie chciałem podsłuchiwać, co to to nie, po prostu mnie nie zauważyliśćie no i...
-Peter, przejdź, proszę, do rzeczy. Jaki masz pomysł?
Nastolatek jakby na chwilę się zawstydził, jednak zaraz odzyskał rezon i odetchnął głęboko, zbierając myśli.
-No więc... to nic pewnego, ale czytałem o pewnych badaniach... może mogłoby to jakoś pomóc?
Parker nawet nie wiedział, jak wielkie zainteresowanie wzbudził w tym momencie u obu mężczyzn. I jak wiele zaprzedadzą, by ten pomysł zrealizować.
Komentarze
Prześlij komentarz