Sługa - Rozdział 18
-Nie, nie zgadzam się.
Nastolatka siedziała naprzeciwko trzech mężczyzn w różnym wieku z rękami założonymi na piersi i nie patrzyła w oczy żadnemu z nich. W głowie miała tylko jedno pytanie. Jak ci idioci wpadli na taki pomysł?
-Marie, proszę. Jeśli to się uda, będziesz bezpieczna.
-Nie chcę, Loki, nie rozumiesz?
-A czy ty nie rozumiesz, że jeśli nic nie zrobimy to wkrótce Odyn nas dorwie i pierwsza zostaniesz zabita? Będzie cię torturował aż zostanie usatysfakcjonowany, będzie cię karać na moich oczach a potem cię zabije albo zmusi mnie, bym ja to zrobił!
Książę po raz pierwszy nie wytrzymał i wybuchnął, wprawiając wszystkich w szok. Nikt nie spodziewał się po nim aż tak gwałtownej reakcji a już z pewnością nie sama zainteresowana. Ta nie zamierzała jednak tak łatwo odpuścić.
-Dlaczego to dla ciebie takie ważne?
-Chcę, żebyś była bezpieczna.
-Dlaczego.
-Bo należysz do mnie.
-Pf.
-Bo jesteś dla mnie ważna, w porządku?!
Przez chwilę para mierzyła się spojrzeniem, nie wymieniając ani słowa. Peter i Kapitan przyglądali im się z zaicekawieniem, nie do końca rozumieniąc, co robią, jednak było to dla nich nad wyraz ciekawe.
-I jakim cudem wpadliście na pomysł, że osoba, która kilka razy próbowała się zabić zgodzi się na życie wieczne, geniusze?
Zapytała w końcu służąca, unosząc sugestywnie brew. Co prawda cała trójka czuła się teraz jak kompletni kretyni, że o tym nie pomyśleli, jednak tylko po licealiście było to widać.
-Chyba... po prostu miałem wrażenie, że też ci na mnie zależy.
Słowa czarownika zdecydowanie wywały duże wrażenie na nastolatce, która wpatrywała się w niego z niedowierzaniem i nie wiedziała, co ma zrobić z tym wyznaniem. Przez głowę przelatywało jej wiele myśli, słów, które mogłaby powiedzieć, jednak nie była w stanie powiedzieć nic.
-Najwyraźniej się przeliczyłem.
Loki wyszedł z pomieszczenia, zostawiając dwóch Avengers'ów i swoją służącą samą. Nie miał zamiaru nic więcej dodawać. Nie miał zamiaru więcej się starać. Miał zamiar znaleźć po prostu inne rozwiązanie, chociaż jeszcze nie miał pojęcia, jakie.
Dopiero kilka godzin później Marie nagle pojawiła się w zajmowanym przez nich wspólnie pokoju, pukając najpierw nieśmiało i zaglądając przez szparę w drzwiach.
-Możemy porozmawiać?
Poprosiła nagle tonem zbitego dziecka, które wie, że zrobiło coś złego i chciało za to przeprosić zawiedzonego rodzica. Niebieskie oczy księcia spoczęły na jej drobnej postaci a chłopak skinął lekko głową. Drzwi zamknęły się za nastolatką a ona sama stanęła przed nim, wyraźnie zmieszana.
-Myślałam o tym, co mówiłeś, Loki. Wiem, że to dla ciebie ważne, ale... ja po prostu tego nie rozumiem. Jestem tylko twoją służącą. Dlaczego więc tyle dla mnie ryzykujesz? Dlaczego tak się martwisz? Dlaczego powiedziałeś, że jestem dla ciebie ważna?
-Bo jesteś dla mnie ważna.
Oboje spojrzeli sobie prosto w oczy, przez chwilę nie mówiąc kompletnie nic. Ale oczywiście istniało tylko jedno pytanie, które mogło pchnąć tę rozmowę do przodu.
-Dlaczego?
Czarnowłosy westchnął i usiadł na brzegu łóżka, wpatrując się w swoją rozmówczynię a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać.
-Nie wiem, jak mam to wyjaśnić, Marie. Po prostu czuję jakąś łączącą nas więź. Nie cierpię myśli, że mogłoby ci się coś stać. Czuję, że jesteś dla mnie ważna. To wszystko.
Ponownie między nimi zapanowała cisza, jednak nie była ona niezręczna. Oboje doskonale wiedzieli, że w głowie tego drugiego właśnie odbywa się burza.
-W porządku. Zrobię to.
Marie jako pierwsza zabrała głos, zarabiając sobie zaskoczone spojrzenie swojego pana. Wzruszyła ramionami i odwróciła się, idąc do wyjścia.
-Zrobię to, ale tylko dla ciebie.
Dodała, zostawiając za sobą chłopaka z głową bardziej przepełnioną myślami, niż mogłaby się tego kiedykolwiek spodziewać.
Komentarze
Prześlij komentarz