W świecie bohaterów - Rozdział 4

 

Następnego dnia w szkole Peter podszedł do Y/N w trakcie przerwy obiadowej, jednak on/a nie przerwała czytania książki i powolnego jedzenia ryżu z musem jabłkowym.

-Y/N, musimy porozmawiać.

-Nie sądzę, byś zamierzał wyznać mi prawdę więc nie, nie musimy porozmawiać.

Odpowiedział/a, nie odrywając wzroku znad tekstu i sprawiając, że stojący nad nim/nią chłopak czuł się jeszcze gorzej. Nienawidził kłamać i już wystarczająco trudno było mu okłamywać ciocię May, teraz jeszcze musiał wymyślić cokolwiek, by przekonać Y/N do porzucenia sprawy.

-Nic nie ukrywam, więc nie mam też czego wyznawać.

Prychnięcie wyrwało się z gardła Y/N, jednak nawet wtedy nie podniósł/podniosła wzroku na swojego rozmówcę.

-Dlaczego myślisz, że coś ukrywam?

-Właśnie dlatego. Gdybyś nic nie ukrywał, po prostu zignorowałbyś temat, pozwoliłbyś mi trochę powęszyć a gdy nic bym nie znalazł/a, sprawa by ucichła. Zamiast tego stajesz na głowie by udowodnić mi, że nic nie ukrywasz. Dlatego wiem, że coś ukrywasz.

Wyjaśnienie tak proste a jednocześnie tak genialne, że prawie walnął się w łeb, słysząc je. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak przerwał mu dzwonek telefonu. Dopiero po kilku sekundach zorientował się, że to jego telefon dzwonił. Szybko wyjął urządzenie i zaskoczony zauważył, że miał wiadomość od Starka.


Pan Stark: Młody, musimy porozmawiać. Przyjdź do siedziby prosto po szkole.

Do wiadomości dołączone było zdjęcie. Czarno-białe zdjęcie Y/N na których miał/a strój z jakiejś poprzedniej epoki, która bardzo kojarzyła mu się z epoką wiktoriańską. Chociaż mógł się mylić, niewiele wiedział o tej epoce.

-Ja… muszę już iść.

Powiedział i odbiegł od Y/N, niemal zabijając się gdy wracał do stolika, przy którym siedzieli Ned i MJ. Czuł, że ktoś za nim stoi i niemal padł na zawał, gdy się odwrócił i zobaczył stojącego/stojącą za nim Y/N.

-Wiem, że jesteś Spider-man’em, Peter. Tak samo jak wiem, że MJ i Ned są wtajemniczeni.

Cała trójka wyglądała, jakby właśnie zobaczyła ducha, podczas gdy Y/N stał/a przed nimi z uśmiechem satysfakcji na twarzy.

-Pff… co? Nieprawda. 

MJ jako pierwsza się opamiętała i próbowała obrócić wszystko w żart, jednak nie wychodziło jej to najlepiej, szczególnie że chłopcy dalej byli jakby ich zmroziło.

-Dobrze wiem, o czym mówię. Nie próbuj mnie zwodzić, Peter. Bo ktoś przypadkiem może się dowiedzieć, jeśli mnie wkurzysz.

Z tymi słowami Y/N odwrócił/a się i wrócił/a do swojego stolika. Kilka kolejnych chwil zajęło Peter’owi oprzytomnienie.

-Muszę iść.

Rzucił i porwał swój plecak, niemal wybiegając z jadalni. MJ walnęła siedzącego obok niej przyjaciela w ramię, wyrywając go z szoku.

-Chodź, spróbujemy przekonać Y/N, że się myli. 

Powiedziała wstając i szukając wzrokiem Y/N, jednak nigdzie go/jej nie widziała. Rozejrzała się po całej stołówce, jednak nigdzie nie zauważyła znajomej postaci.

-Cholera.

-O co chodzi, MJ?

-Y/N zniknął/zniknęła.

W tym czasie Peter niemal biegł przed siebie, kierując się jak najszybciej mógł w stronę siedziby Avengers. Wiedział, że miał tam być dopiero po lekcjach, ale sprawa była pilna i nie mógł czekać jeszcze kilka godzin. Wpadł do budynku i biegiem puścił się do salonu, zwracając na siebie uwagę wszystkich, którzy tam przebywali, wpadając jak burza do środka.

-Peter, mówiłem ci, że musimy porozmawiać, ale oczekiwałem cię dopiero o czwartej.

-Panie Stark, to pilne.

-Spokojnie. Co się stało, dzieciaku?

Anthony podszedł do swojego podopiecznego i położył mu dłonie na ramionach, starając się go jakoś uspokoić. Dobrze wiedział, że inaczej nic z chłopaka nie wyciągnie. 

-Y/N wie, że Spider-man to ja.

-Niby skąd?

-Nie wiem. Po prostu… podczas lunchu powiedział/a, że wie, że jestem Spider-man’em.

-Ma jakieś dowody?

-Nie wiem.

Peter patrzył przerażony na swojego mentora i zauważył, jak wymienia on spojrzenia z Kapitanem i Nat.

-Co?

Zapytał, kompletnie już zbity z tropu i przeskakując wzrokiem po każdym z nich po kolei.

-Jest coś dziwnego, jeśli chodzi o Y/N. JARVIS przez całą noc pracował nad szukaniem o nim/niej informacji. Znalazł sporo zdjęć, na których jest.

-No i?

-Te zdjęcia pochodzą z różnych epok.

Ostatnie zdanie wtrącił sam Rogers, włączając się w końcu do dyskusji. Wszyscy widzieli, jak chłopak zbladł i miało się wrażenie, że nastolatek zaraz zemdleje.

-Co? O… o czym wy mówicie?

-Spójrz.

Tony poprowadził Parkera do stolika, na którym położył swój telefon i wyświetlił przed nimi holograficzną kolekcję zdjęć. Każde z nich było podpisane.

-1840… 1843… 1844… 1849… 1851… 1856… O co tutaj chodzi? On/a jest na tych wszystkich zdjęciach.

-Nie wiemy, jak to możliwe, ale wygląda dokładnie tak samo, jak dzisiaj. Wiemy, jakim cudem Steve zachował się niezmienny przez te wszystkie lata, ale on/a nie wygląda na zamrożoną.

Wszystkich przeszły ciarki, gdy po pokoju rozniósł się czyjś śmiech. Szukali jego źródła, jednak nie mogli go zidentyfikować. Dopiero po chwili zza rogu wyszła wyraźnie rozbawiona, spowita cieniem postać.

-Y/N…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamiętnik byłego Asgardczyka - Prolog

Pamiętnik wielkich zmian - Rozdział 19

Sługa - Rozdział 9