Zaginiony książę - Rozdział 3
Cały rytuał trwał zaskakująco krótko i nie wydarzyło się nic niezwykłego, co zaskoczyło rozglądającego się po pokoju Thor'a. Dopiero po dłuższej chwili jego spojrzenie padło znów na siedzącego przed nim z lekkim uśmiechem brata.
-To już wszystko?
Zapytał trochę niepewnie, przyglądając się z zaciekawieniem, jak jego brat powoli wstaje ze swojego miejsca i jednym zaklęciem ulecza swoją rozciętą dłoń.
-Owszem, to już wszystko. Tylko... nie mów nic rodzicom, dobrze? Nie powinienem jeszcze znać tego zaklęcia.
Poprosił, zerkając niepewnie na blondyna. Nie wiedział, jak ten zareaguje i czy faktycznie nic nie powie. Nie znał go na tyle by móc jakkolwiek przewidzieć jego reakcje.
-W porządku, nic nie powiem.
Loki'emu bardzo ulżyło, gdy usłyszał te słowa z ust blondyna i wiedział już, przynajmniej mógł mieć nadzieję, że nikt się o niczym nie dowie.
-Dziękuję. Gdyby coś cię niepokoiło, przyjdź do mnie, zajmę się...
Ale nie skończył, ponieważ gdzieś w okolicy walnął pierwszy piorun. Odwrócił się w stronę okna, poszarzały ze strachu i zauważył, że deszcz zaczyna powoli dudnić o szyby okien a przez ciężkie chmury przemykają się błyski świadczące o nadchodzącej burzy.
-Wszystko w porządku, bracie?
Niemal podskoczył, gdy poczuł silną dłoń brata na swoim ramieniu. Zwrócił się przodem do niego i spróbował uśmiechnąć się blado, co niezbyt mu wyszło.
-Tak.
Jego głos był kompletnie wyprany z emocji a cała postać była sztywna. Wyrwał się z uścisku brata i na sztywnych nogach wyszedł z komnaty, kierując się do swojej sypialni, gdzie od razu schował się pod kocem i owinął w niego jak w kokon. Zamknął oczy i próbował uspokoić swoje szalejące serce, więc nawet nie zwrócił uwagi na to, że nie jest w pokoju sam.
-Boisz się burzy?
Zapytał Thor, przysiadając się przy swoim bracie i spoglądając w bladą ze strachu twarz, co nie było proste bo znaczna jej część znalazła się pod kocem.
-Nie.
Kłamał ale nie chciał okazywać słabości przed bratem. Było to dla niego zbyt uwłaczające. Poczuł obejmujące go, silne ramiona i z zaskoczeniem spojrzał w górę wprost w uśmiechniętą twarz brata.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Śpij.
Loki ułożył głowę na ramieniu brata i odprężył znacznie, wiedząc, że nie jest w tej zawierusze sam i że jest ktoś, kto go obroni. Bardzo tego nie chciał ale odrobinę zaczął ufać swemu bratu na tyle, by pozwolić mu obronić się przed tym, co go przerażało. Pogrążył się we własnych myślach starając się, by nie odnotowywać w myślach szalejącej za oknem coraz mocniej burzy aż w końcu nie zorientował się, gdy pogrążył się w głębokim, spokojnym śnie.
***
Loki ponownie obudził się sam w swoim pokoju i z zaskoczeniem zauważył, że leży na łóżku owinięty swoim kocem. Nie pamiętał, żeby przechodził na łóżko więc domyślił się, że to jego starszy brat musiał go na nie zanieść i zostawić, gdy był już daleko w krainie snów. Westchnął cicho i zastanowił się, czy tym razem również dostanie za to w twarz od ojca ale póki co nic na to nie zapowiadało. Po kilku minutach oczekiwania podniósł się do siadu i nasłuchiwał. Nie słyszał jednak nic, co zwiastowałoby przybycie króla do jego komnat, więc wstał z łóżka i podszedł do szafy, mając zamiar przygotować się na nowy, pełen niespodzianek, dzień. W końcu jednak ktoś zawitał do jego komnat ale okazała się być to służąca - mimo że kompletnie jej nie kojarzył i mógł przysiąc, że nigdy wcześniej jej nie widział. Dziewczynka była z pewnością niewiele starsza od niego, jeśli w ogóle ale byla bardzo ładna i musiał to przyznać, mimo młodego wieku. Długie, czarne włosy opadały miękko na jej ramiona a jej drobne, wciąż dziecięce ciało zakryte było jedynie klasycznym odzieniem slużących, co oznacza że jej ramiona, brzuch i nogi od kolana w dół były zupełnie odkryte. Nie rozumiał, dlaczego nawet małoletnie służące musiały ubierać się tak skąpo ale nie zamierzał dyskutować na ten temat z ojcem. Dziewczynka skłoniła się nisko, najwyraźniej doskonale znając już dworską etykietę.
-Panie, pański ojciec oczekuje pana na śniadaniu w jadalni. Mam tam pana zaprowadzić.
Oznajmiła spokojnym tonem, gdy znów się wyprostowała, jednak nie patrzyła w oczy stojącemu przed nią księciu. Loki z zaciekawieniem podszedł do niej już w pełni ubrany i spojrzał w okalaną czarnymi jak smoła włosami twarz. Zauważył szare oczy, które jednak nie ośmieliły się na niego spojrzeć.
-W porządku, prowadź.
Zarządził w końcu i podążył za służącą, wpatrując się uważnie w mijane ściany i korytarze, starając się zapamiętać drogę, którą szedł. Chciał jak najlepiej poznać zamek w którym mieszkał od dziecka a którego nigdy tak na prawdę nie miał okazji widzieć, by w razie konieczności znać każdą możliwą drogę. Nie żeby coś podejrzewał ale lepiej się przygotować. Nigdy nic niewiadomo...
Jednak w jadalni zastał widok, jaki często widywał w książkach. Przy ogromnym stole siedział Thor, ich matka i kilka nieznanych mu osób a u szczycie stołu zasiadał sam król. Wszyscy zajadali ze smakiem ale przerwali i odwrócili się w stronę nowoprzybyłego, gdy usłyszeli otwierające się drzwi. Niektórzy przyglądali mu się wrogo, inni podejrzliwie ale dwie osoby obdarzyły go uśmiechem, który fałszywie odwzajemnił. Zasiadł przy wyznaczonym mu miejscu, dokładnie naprzeciwko swego brata i uśmiechnął się delikatnie pod nosem, biorąc w dłonie pozłacane sztućce.
-Od dzisiaj możesz jadać przy wspólnym stole, Loki. Traktuj to jako przywilej.
Rozgrzmiał głos Odyna, przepełniając salę a chłopak uniósł głowę znad misy pełnej płatków owsianych z owocami, które zamierzał właśnie skonsumować.
-Tak jest, ojcze.
Odpowiedział nim w końcu zabrał się do jedzenia. Starał się ignorować ciekawskie spojrzenia nieznanych mu osób, jednak ignorował je, dopóki jego rodzice nie wyszli z jadalni. Wtedy dopiero zmroził wzrokiem wszystkich oprócz jego brata, czując wewnętrzną irytację, że traktują go jak zwierzę w klatce, na które należy się po prostu bezmyślnie gapić.
-Byłbym łaskaw, gdybyście przestali wlepiać we mnie swoje oczy niczym w obrazek. Jeśli macie coś do mnie, powiedzcie mi to prosto w twarz a nie zachowujcie się jak tchórze.
Jego głos był zimny i ociekał jadem a od jego tonu wszyscy jak jeden mąż spuścili głowy, nie patrząc na niego dłużej i nic nie odpowiadając.
-Loki, bracie, to moi przyjaciele i najlepiej zapowaidający się wojownicy. Z pewnością się polubicie!
Zaśmiał się Thor, klepiąc siedzącego najbliżej kumpla w plecy i szukając potwierdzenia u pozostałych, którzy niemrawo pokiwali głowami, niemo przytakując bogowi piorunów. Loki jednak miał przeczucie, że z tymi ludźmi będzie miał jeszcze sporo kłopotów.
Komentarze
Prześlij komentarz