W świecie bohaterów - Rozdział 5
Wszyscy obecni w sali wpatrywali się zszokowani w stojącą przed nimi postać, której włosy opadały na oczy, przysłaniając delikatnie twarz.
-Y/N… co ty tu robisz?
Peter czuł, jakby właśnie ktoś walnął go obuchem w głowę, ale cichy głosik w myślach podpowiadał mu, że musi zareagować jako pierwszy. Nieśmiało z tyłu głowy kiełkowała w nim nadzieja, że jeszcze da radę wybrnąć z tej sytuacji.
-Śledziłem/śledziłam cię. Widzę, że miałem/miałam rację. Szkoda, że nie przyznałeś mi się wprost.
Tony szybko otrząsnął się z szoku i w trakcie tej krótkiej wymiany zdań czekał, aż jego zdalnie sterowana zbroja złapie intruza. Już niemal się uśmiechał, gdy przybysz uskoczył przed zbliżającym się pustym Iron-man’em, co już niezbyt podobało się miliarderowi.
-To tak się u was wita gości? W porządku, zobaczymy, co powiedzą inni na informację, kim jest uwielbiany bohater z sąsiedztwa.
Y/N syczał/a. Był/a wściekły/a. Nie chciała tego robić, ale skoro tak źle go/ją traktują, to nie będzie mieć oporów.
-Czekaj, Y/N! Proszę, nie rób tego. Proszę.
Nastolatek wyglądał, jakby miał się popłakać. Był blady a na jego twarzy kwitło czyste przerażenie, które nie było jednak satysfakcjonujące dla nikogo.
-To może przestaniecie mnie atakować? Tak, Tony, słyszę, jak kolejne dwie zbroje się zbliżają. Wycofaj je albo świat się dowie, kim jest Peter.
Y/N nie wahał/a się przed szantażem. Stark z niechęcią odwołał swoją broń, dając tym nieproszonemu gościowi satysfakcję.
-Dziękuję.
Odpowiedział/a, podchodząc bliżej do swojego szkolnego kolegi i kładąc mu koleżeńsko dłoń na ramieniu.
-Spokojnie, nie mam zamiaru nikomu powiedzieć. Z resztą bez dowodów i tak nikt by mi nie uwierzył. Wybacz, że cię nastraszyłem/am, Peter.
Dodał/a i uśmiechnął/ęła się do chłopaka, po czym spojrzała po pozostałej trójce.
-Tony, tak na przyszłość, nie próbuj mnie więcej atakować. Następnym razem odpowiem atakiem.
Ostrzegł/a, wbijając wzrok w playboya i wzdychając ciężko, widząc jego brak reakcji. Doprawdy, mógłby chociaż przeprosić.
-Po pierwsze, jesteś intruzem. Po drugie, znasz niebezpieczne informacje. Po trzecie, może byś się tak odnosił/a z szacunkiem do starszych?
Mówiąc to Steve z pewnością nie spodziewał się napadu wesołości u Y/N, jednak właśnie taką reakcję otrzymał. Spojrzał niepewnie na siedzącą obok rudowłosą, zastanawiając się, czy to on czegoś nie rozumie czy co, jednak kobieta wyglądała na równie zaskoczoną, co on.
-Och, zabawny jesteś. Myślałam, że Avengers są inteligentniejsi a wy macie dowody na stole i wciąż błądzicie po omacku.
Y/N otarł/a wyimaginowaną łzę z kącika oka i spojrzała na wyświetlane wciąż z telefonu Tony’ego zdjęcia. Przyglądał/a im się z niejakim rozrzewnieniem i tęsknotą. Na jednym ze zdjęć wyciągnął/wyciągnęła rękę, jakby chciała uchwycić stojącego/stojącą obok niego/niej chłopaka/kobietę.
-Więc to naprawdę ty na tych zdjęciach?
-Jeszcze się nie domyśliłaś, Natasho?
-Y/N… jak to możliwe?
Y/N odwrócił/a się do Petera i uśmiechnął/uśmiechnęła się lekko.
-Nie tylko ty masz sekrety, Peter.
-Nikt nie jest w stanie żyć wiecznie. Jakim cudem jesteś na zdjęciach nawet z 1840 roku? To było 180 lat temu!
Stark powoli tracił cierpliwość. Nienawidził, gdy rozwiązanie zagadki miał tuż przed nosem a mimo to nie mógł do niego dojść.
-Na słowo i tak mi nie uwierzycie…
-Przekonaj się.
Y/N wyglądał/a, jakby zastanawiał/a się przez chwilę, po czym wrócił/a z powrotem wzrokiem na kolegę z klasy.
-Ufasz mi?
-Co to ma do rzeczy?
-Jeśli mi ufasz, pozwól mi pokazać wam, jakim cudem jestem na tych wszystkich zdjęciach.
Peter się wahał. Do tej pory całkiem ufał Y/N, jednak teraz gdy go śledził/a a potem prawie ich wykiwał/a, nie był tego już taki pewien.
-W porządku.
Zgodził się w końcu mimo niezadowolenia na twarzy jego mentora.
-Podaj mi swoją rękę. I nie panikuj, nie uciekaj. Nic ci się nie stanie, obiecuję.
To brzmiało dziwnie, jednak Peter już podjął decyzję i powoli wyciągnął rękę w stronę Y/N. On/a chwycił/a jego dłoń i podwinęła rękaw jego bluzy.
-To nie będzie bolało.
Komentarze
Prześlij komentarz