Zaginiony książę - Rozdział 4
Loki zaczął uczęszcząć na wspólne zajęcia z walki z bratem i jego przyjaciółmi, podczas gdy pozostałych rzeczy wciąż uczył się pod czujnym okiem matki. Niestety wciąż przekonywał się o tym, że pod względem fizycznym jest najsłabszy ze wszystkich, jednak szybko zaczął wygrywać walki nadrabiając wszystko swoim intelektem i ponadprzeciętnie bystrym umysłem. Doskonale poznał styl walki każdego z przyjaciół Thor'a jak i samego blondyna, mogąc z łatwością przewidywać ich ruchy nawet, jeśli starali się go wykiwać i zrobić coś "niespodziewanego". Nie usłyszał jednak ani słowa pochwały z ust swego ojca i bardzo go to irytowało, widząc jak jego brat co i rusz jest chwalony.
W końcu jednak miarka się przebrała. Dzisiejszego dnia po raz kolejny udało mu się pokonać swego starszego brata, który od razu został pochwalony przez ich ojca i przedstawiono mu listę jego błędów oraz to, co musi jeszcze poprawić, by być lepszym. Na niego jednak nikt nie zwrócił najmniejszej uwagi. Wszyscy lgnęli do Thor'a zupełnie, jakby właśnie wygrał wielką bitwę a nie został powalony przez młodszego o 7 lat brata. Loki wkroczył do swoich komnat, jednocześnie rzucając zaklęcie, które przypominało wybuch bomby i rozrzuciło wiele rzeczy, które znajdowały się w zasięgu fali, jaka przeszła. Dopiero po chwili zauważył stojącą jak słup soli służkę z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Wziął głęboki wdech i uspokoił się, po czym uśmiechnął delikatnie i podszedł do swojej rówieśniczki. Z tego co się zdążył dowiedzieć, są oni w tym samym wieku a dziewczyna nie zrobiła mu przecież nic złego.
-Przepraszam, że cię wystraszyłem. Wszystko w porządku?
Zapytał miękko, dotykając delikatnie jej przedramienia i zauważając, że dziewczyna trzymała w dłoniach jedną z jego książek. Zaskoczyło go to ale nie zdenerwowało, wręcz zaciekawił go fakt, że służąca chciała poczytać jego książki i udawało jej się to od dawna.
-Tak, proszę o wybaczenie. Jeśli pan pozwoli, wyjdę już.
-Możesz zostać, nie mam nic przeciwko. Nie skończyłaś jeszcze tej książki, prawda?
-Nie chcę panu przeszkadzać...
-Nie przeszkadzasz. Chętnie spędzę czas w twoim towarzystwie. Masz na imię Silje, prawda?
-Owszem ale pan może nadać mi nowe imię.
-Nie, to mi się podoba. Proszę, usiądź. Spodobała ci się ta książka? Mam więcej książek w tym temacie, jeśli cię to interesuje.
Loki obserwował, jak służąca nieśmiało zajmuje miejsce przy niewielkim stole i sam usiadł na krześle naprzeciwko niej, obserwując uważnie dziesięciolatkę. Chciał porozmawiać z kimś, kto nie był w to wszystko zamieszany. Chciał porozmawiać z przyjacielem. Chociaż raczej najpierw należy go mieć.
-Jest bardzo ciekawa. Dziękuję, że nie ma pan nic przeciwko, żebym ją skończyła.
-Możesz czytać ile chcesz. Czuj się tu swobodnie. Możesz korzystać z czytelni ile zechcesz.
Widział zaskoczenie malujące się na twarzy służącej, która jednak nawet na chwilę nie odwarzyła się na niego spojrzeć. Rozejrzała się po pomieszczeniu i od razu poderwała się, widząc porozwalane rzeczy.
-Przepraszam, najpierw posprzątam.
-Nie musisz. Usiądź i patrz.
To powiedziawszy Loki machnął ręką i przywrócił wszystko do wcześniejszego porządku, uśmiechając się ciepło do siadającej z powrotem na krześle dziewczyny. Westchnął cicho i otworzył książkę ale nie mógł się powstrzymać od zerkania co jakiś czas na siedzącą naprzeciw niego, wyraźnie skrępowaną dziewczynę. W pewnym momencie w końcu nie wytrzymał i zamknął książkę, zwracając na siebie uwagę służącej.
-Opowiedz mi coś o sobie. Kim są twoi rodzice?
-Nie mam pojęcia, całe życie spędziłam w zamkowym sierocińcu, panie.
-Dlaczego przydzielili cię akurat do mnie?
-Powiedziano mi, że pan lepiej będzie czuć się mając służbę w swoim wieku. Niestety nie było innych kandydatów, jednak jeśli ma pan jakieś zastrzeżenia mogę to zmienić lub poprosić przełożonych o przydzielenie panu kogoś innego.
-Nie mam zastrzeżeń. Gdzie nauczyłaś się języka Tytana?
-W szkole, panie. Mieliśmy podręczniki z tego języka, czytałam je w wolnym czasie.
-Rozumiem. Potrafisz walczyć?
-Zostałam wyszkolona w sztuce leczniczej i obronnej jednak nie potrafię walczyć, panie.
-To znaczy, że potrafisz używać magii?
-W niewielkim stopniu, panie.
-Nie nazywaj mnie panem. Na osobności mów mi po imieniu.
-Tak jest.
-Do czego jeszcze cię przygotowywano?
-Uczono mnie, jak dbać o czystość w komnatach, robić pranie oraz spełniać wszelkie zachcianki. Przygotowano mnie również do tego, że w przyszłości mogę zostać nałożnicą, jeśli sobie tego zażyczysz.
-Co masz na myśli mówiąc, że przygotowali cię do zostania nałożnicą?
-Uświadamiali nas jeśli chodzi o aktywność seksualną oraz pokazali, jak należy być uwodzicielską bądź atrakcyjną, jednak zaznaczyli, że dopóki nie dojrzejemy nie będziemy w tej sztuce zbyt skuteczne.
-Rozumiem. Czy nauczono cię tańca?
-Nie, Loki.
W tym momencie czarnowłosy wstał i podszedł do gramofonu, kładąc na niego odpowiednią płytę. Z lekkim uśmiechem podszedł do zdezorientowanej dziewczyny, słysząc rozpoczynającą się muzykę i wyciągnął do niej dłoń.
-Pozwól, że cię nauczę. Uważam, że taniec jest czymś pięknym i każdy powinien być zaznajomiony w sztuce tańca.
(Pamiętajcie, że mimo iż w ludzkich latach Loki i Silje mają po 10 lat, w Asgardzkich jest to równoznaczne z 625 latami. Mieli więc o wiele więcej czasu by dojrzeć i wszystko poznać.)
Dziewczyna nieśmiało chwyciła wyciągniętą w jej stronę dłoń i szybko została porwana do tańca. Loki okazał się być cierpliwym i niezłomnym nauczycielem, który nie złościł się, gdy Silje popełniała błędy bądź deptała go w tańcu aż w końcu po dłuższym czasie mniej-więcej zaczęła rozumieć o co chodzi i jej ruchy stały się o wiele pewniejsze. Przerwali dopiero, gdy gramofon ucichł i skłonili się sobie w podziękowaniu, tak jak należało to robić.
-Szybko się uczysz. Jeśli chcesz możemy czasem potańczyć. Jest to bardzo rozluźniająca rozrywka.
-Będę zaszczycona, jeśli znów poprosisz mnie do tańca. Jeśli pozwolisz, powinnam pójść sprawdzić, jak przebiegają przygotowania do kolacji. Niedługo wrócę.
-W porządku, idź. Przygotuję się do kolacji.
Odpowiedział i przeszedł do swoich komnat by przebrać się w trochę inny strój a przede wszystkim taki, który nie ma wszędzie na wierzchu broni - na treningach było to akceptowalne jednak poza treningami wszelka broń powinna być schowana i ukryta, by przeciwnik nie mógł jej dostrzec zanim po nią sięgniesz. Szybko się przygotował i powrócił do czytelni, czekając na swoją służkę, która wróciła zaledwie parę sekund później.
-Panie, kolacja gotowa. Zaprowadzę pana.
Słysząc to od razu poderwał głowę znad czytanej książki i skrzywił się w duchu, chociaż nie okazał tego. Na jego nieszczęście poza jego rówieśniczką w pomieszczeniu była również starsza służąca, która wcześniej się nim zajmowała.
-Panie, chciałabym zapytać, czy jest pan zadowolony z służby Silje. Jeśli ma pan jakieś zastrzeżenia, może je pan do mnie zgłosić.
-Jest perfekcyjna. Ma być nietykalna i służyć tylko mi. Czy to jasne?
-Oczywiście, panie. Pozwól, że odprowadzę was do jadalni.
Jasnym było to, kto przysłał na kontrolę dorosłą asgardiankę. Odyn jak zwykle chciał mieć wszystko pod kontrolą i niszczyć jego wszelkie szczęście. Ale nie pozwoli mu na to. Nie tym razem.
Komentarze
Prześlij komentarz