Zaginiony książę - Rozdział 6
Kolejny poranek Loki powitał po raz pierwszy nie czując się samotny. Do jego boku przyciśnięta leżała postać jego służącej a od wczoraj również nałożnicy, która spokojnie spała z głową na jego klatce piersiowej, zupełnie jakby wsłuchiwała się w miarowy rytm bicia jego serca. Wiedział, że dziewczyna śpi ale zdawał sobie również sprawę, że musi ją obudzić - muszą przygotować się do zejścia na śniadanie. Nachylił się i odgarnął czarne włosy ze spokojnej twarzy, po czym złożył pocałunek na jej czole i policzku by w końcu na dłużej zatrzymać się na malinowych wargach, których z zapamiętaniem smakował przez znaczną część nocy. Dopiero po chwili błękitne oczy otwarły się i spojrzały na niego - najpierw z lekkim niezrozumieniem, które następnie szybko zmieniły się na zawstydzenie.
-Wybacz, musiałam zasnąć. Już się zbieram...
Młoda kobieta już chciała poderwać się do siadu ale została zatrzymana przez silne ramiona i pocałunek złożony na karku, tuż za linią włosów.
-Zostań, proszę. Jeśli chcesz.
Ta odpowiedź w zupełności jej wystarczyła. Loki poczuł jak nastolatka rozluźnia się w jego ramionach a następnie powoli opiera się o niego tak, jak ją prowadził. Rozkoszował się tą chwilą i nikt nie mógł mu tego odebrać. Przyciągnął jej dłoń do swoich ust i złożył na knykciach delikatny pocałunek, ledwie muskając wargami bladą skórę. Czuł, że dokładnie to powinno się stać i dokładnie z nią. Nie wiedział, dlaczego był o tym tak święcie przekonany.
-Jak ci się spało, Silje?
-Spałam niczym niemowlę a to chyba o czymś świadczy.
-Owszem, ja również się wyspałem. Chociaż muszę przyznać że w nocy wciąż miałem w głowie to, co robiliśmy przed snem. Z chęcią wkrótce bym to powtórzył.
-Kiedy tylko zechcesz. Powinniśmy jednak zaraz wstawać i zbierać się na śniadanie.
Gdy tylko czarnowłosa przypomniała mu o tym niezbyt przyjemnym obowiązku spędzenia posiłków w gronie rodziny i przyjaciół jego brata, westchnął cierpiętniczo i wywrócił oczami. Zdecydowanie wolałby spędzić ten czas w swoich komnatach jednak wiedział, że nie mógł sobie na to pozwolić. Pomógł więc wstać swojej służącej i sam szybko doprowadził się do porządku, jednocześnie śledząc wzrokiem, jak dziewczyna sprawnymi ruchami zakłada swoje skąpe odzienie.
-Wczoraj kompletnie już zapomniałem cię o to zapytać. Dowiedziałaś się czegoś na przeszpiegach?
Zapytał widząc, jak dziewczyna poprawia swoje ubranie upewniając się, że okalające ją materiały są w porządku a wszystko jest na swoim miejscu dokładnie tak, jak powinno być.
-Owszem, Loki. Nie sądzę jednak by chodziło dokładnie o ciebie. Rozmawiali o tym, że 1000 lat temu zaginął książę Jotunheimu i dzisiaj byłby w twoim wieku oraz że król Jotunów powoli szaleje, nie wiedząc, gdzie podział się jego następca. W końcu król robi się coraz starszy i chciałby mieć komu pozostawić swój tron, jednak kobieta z którą miał dziecko zniknęła w dniu narodzin potomka bez śladu, tak samo jak jego dziedzic.
-Rozumiem. Również nie sądzę, by była to moja sprawa, zapewne mieszkańcy stresują się, ponieważ większość z nich wciąż pamięta wojnę z Jotunami, którą mój ojciec prowadził trochę ponad 1000 lat temu. Niemniej doskonale się spisałaś, dziękuję ci.
Widział, jak dziewczyna odwraca się i już ma wychodzić z jego komnat, chcąc sprawdzić, czy śniadanie jest już gotowe, gdy zatrzymał ją w drzwiach.
-Dzisiaj w nocy też przyjdziesz?
Zapytał ale doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Zobaczył rumieńce na bladej twarzy i nieśmiały uśmiech na malinowych wargach.
-Jeśli chcesz. Będę tu także w ciągu dnia. Jak zawsze.
Odpowiedziała po czym zniknęła za drzwiami a Loki słyszał jedynie jej oddalające się kroki. Gdy spojrzał w lustro zobaczył uśmiech malujący się na jego własnej twarzy. Wiedział, że dobrze zrobił chociaż jego ojciec wścieknie się, gdy się dowie ale kto by się tym przejmował?
***
Kolejne dni nie przyniosły jednak Loki'emu nic dobrego, poza oczywiście czasem spędzonym z Silje, który był dla niego najlepszymi chwilami w ciągu doby i cenił go jak nic innego. Srebrny naszyjnik był skrzętnie ukryty pod jego ubraniem, aby nikt go nie zauważył, bo mogłyby być z tego kłopoty. Jednak to nie zwyczajowe zachowanie ojca, który wyraźnie faworyzował Thor'a czy też nadopiekuńczość matki go denerwowało a plotki, które podsłuchiwał od służby i strażników. Z tych plotek dowiedział się, że dokładnie 1000 lat temu do pałacu przybyła przyjaciółka królowej - Laufey. Była ona wtedy bliska porodu i pewnego dnia zaczęła rodzić - umarła jednak zaraz po wydaniu syna na świat a ze względu na okropne warunki pogodowe i na to, że większość armii i medyków była wciąż rozbita po dopiero co zakończonej wojnie z Jotunami, sama królowa odebrała poród jednak nikt nigdy nie widział dziecka. Zaraz potem pojawił się on, Loki, którego od początku zamknięto w tych komnatach. Ludzie zastanawiali i niepokoili się, czy dziecko króla lodowych olbrzymów nie zostało przypadkiem zrodzone a zaraz potem zamordowane w pałacu, co mogłoby doprowadzić do kolejnej wojny. Było to naturalne, że się bali, jednak tym, co najbardziej ubodło boga kłamstw było to, że nikt nigdy nie widział, by Frigga była w drugiej ciąży - zupełnie, jakby nigdy nie dała życia jemu samemu, jakby nie była jego matką.
Te czarne i niezbyt przyjemne myśli doprowadzały go do szaleństwa a miał tylko jedną osobę z którą mógł o tym porozmawiać. Wiedział jednak, że nastolatka wychowana w królewskim sierocińcu nie będzie wiedzieć więcej niż on ale przynajmniej mógł jej się wygadać i posłuchać zdania kogoś, kto kompletnie nie brał sobie tych plotek do serca a wręcz je ignorowała. W końcu postanowił się jej o to zapytać i zrobił to, gdy znów mieli okazję, podczas dyskusji nad jedną z książek.
-Powiedz, Silje, nie przeraża cię wizja tego, że mój ojciec mógł zamordować tu księcia Jotunów a gdy król Jotunheimu się o tym dowie wybuchnie krwawa wojna?
Zapytał autentycznie ciekaw i zobaczył, jak dziewczyna z zaskoczeniem spogląda na niego badawczo.
-Absolutnie nie. Po pierwsze, jestem zwykłą służącą a Jotuni są dość rozumni i nie zabijają służących. Po drugie nawet jeśli chcieliby mnie zabić, ta śmierć byłaby szybka i nic bym nie poczuła. Po trzecie wiem, że jeśli wojna wybuchnie, będziesz w stanie się obronić i nie będziesz miał problemu z ucieczką i schronieniem się w jakimś bezpiecznym miejscu.
-Nie obchodzi cię więc twoje bezpieczeństwo?
-Niezbyt.
-Dlaczego?
-Nie mam rodziny, nie mam nawet zbytnio przyjaciół. Jestem twoją służącą, przyjaciółką i nałożnicą. Gdybym wiedziała, że bez mojej pomocy uda ci się obronić i uciec a wiem, że nie potrzebujesz mnie do tego, z radością oddałabym swoje życie broniąc cię.
Ta odpowiedź odrobinę ubodła Loki'ego w serce, chociaż nie do końca wiedział, dlaczego i postanowił, że będzie musiał to przemyśleć na osobności. Jednak tego dnia zdarzyła się kolejna rzecz, która niestety potwierdziła jego najczarniejsze przypuszczenia. W trakcie treningu obserwał dość mocno od Thor'a i potrzebował kilku minut przerwy, jednak surowy król nie chciał na to zezwolić.
-Jeśli jesteś moim synem...
-Ale ja nie jestem twoim synem!
Widział, jak przez twarz Odyna przemyka zaskoczenie i szok, które szybko zmieniło się we wściekłość ale to mu wystarczyło by wiedział, że trafił. To chyba zabolało go jeszcze mocniej, niż powinno.
-O czym ty mówisz?
-Myślisz, że nie wiem, o czym wszyscy rozmawiają od ponad miesiąca? Że nie potrafię połączyć kropek? To dowiedz się, że potrafię! Jestem synem Laufey, przyjaciółki Friggi a ty jedynie się mną wspaniałomyślnie zaopiekowałeś, więżąc mnie przez 10 lat mojego życia w komnatach, które mi przydzieliłeś i wyżywając się na mnie. To ja jestem prawowitym spadkobiercą tronu Jotunheimu.
Mówił z całkowitym przekonaniem w głosie, chociaż w cale nie był taki pewien swoich słów. Wiedział, że może się mylić i że tak na prawdę nikt mu nic nie potwierdził. Jednak łzy na twarzy jego matki i wyraz twarzy króla utwierdzały go w tym, że miał rację.
-Wiedziałem. Nie mogę uwierzyć, że przez tyle czasu mnie okłamywaliście. Trening skończony, Thor. Idę do siebie. Zastanowię się nad tym, czy dołączę do mego rodzonego ojca czy nie.
Ostatnie zdanie nie było prawdą ale chciał zastraszyć swoją adopcyjną rodzinę, chciał zemścić się za te wszystkie lata, gdy traktowano go po macoszemu i za to, że całe swoje życie był okłamywany a prawdę odkrył przez przypadek, bo pomyślał o jednej możliwości i postanowił sprawdzić, czy to prawda.
Wściekły wkroczył do swojego pokoju a gdy tylko namierzył siedzącą w czytelni nastolatkę jednym machnięciem ręki zamknął komnatę na cztery spusty, uniemożliwiając komukolwiek wkroczenie do niej lub usłyszenia czegokolwiek, po czym przyszpilił dziewczynę do ściany, chwytając ją za szyję i zajął jej usta agresywnym pocałunkiem, którego nie potrafiła odwzajemnić, bo nie sposób było za nim nadąrzyć. Gdy poczuł jej ciepłe, drobne dłonie na swoim ciele, chwycił je i unieruchomił tuż nad jej głową, uniemożliwiając wszelki ruch. Czuł zarówno jej strach jak i podniecenie. Nie bała się jego ale nie wiedziała, co go tak rozzłościło i doprowadziło do tak ogromnej furii. W końcu odsunął się od niej i opadł na krzesło, przyglądając się stojącej pod ścianą z przyspieszonym oddechem dziewczynie, samemu z resztą ciężko oddychając.
-Jestem potworem, Silje. Jestem dziedzicem tronu Jotunów.
Powiedział ale ku jego zaskoczeniu, dziewczyna w cale nie wydawała się być w szoku. Mało tego, wyglądało to tak, jakby wiedziała o wszystkim. Zamiast się bać albo pytać, skąd to wie, uśmiechnęła się ciepło i podeszła do niego powoli, nie spuszczając z niego wzroku.
-Nie wiedziałam, ale czy to coś zmienia? Wciąż jesteś Loki'm. Takim, jakiego znam. Nie ważne, za kogo uważa cię reszta, ważne, za kogo uważasz się ty sam.
Odpowiedziała nachylając się i odgarniając mu pojedyncze kosmyki, które opadły mu na twarz. Chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, znów zatapiając się w namiętnym pocałunku. Przerwał dopiero znaczną chwilę później, gdy oboje już ledwo oddychali.
-Pozwolisz mi dzisiaj na wszystko?
Zapytał ale widział, jak służąca kręci głową. Już miało mu się zrobić przykro, gdy delikatne, ciepłe dłonie chwyciły jego twarz i pogładziły wystające kości policzkowe.
-Zawsze pozwolę ci na wszystko.
Zapewniła a wtedy bóg kłamstw przyciągnął ją do siebie, sadzając sobie na kolanach i zaczęli wspólny taniec pocałunków, zatapiając się w chwili w której nie istniało nic poza ich dwójką.
Komentarze
Prześlij komentarz