Zaginiony książę - Rozdział 8
To, że Loki po upływie czterech dni wrócił do wspólnych posiłków ze swoją rodziną, było zasługą tylko i wyłącznie jednej osoby, jednak nikt oprócz ich dwójki tego nie wiedział. Była to osoba, z którą spędzał zdecydowaną część dnia i każdą noc, trzymając ją w ramionach. Było to najlepsze uczucie na świecie i nie mógł uwierzyć, że coś takiego przytrafiło się własnie jemu. Nie rozumiał, dlaczego przy niej zawsze się rozluźniał i czuł się o wiele szczęśliwszy niż gdy pozostawał sam ale wiedział, że podoba mu się to uczucie i domyślał się, że właśnie tak działa miłość. Westchnał cicho i odłożył widelec, stukając cicho o na wpół pusty talerz. Spojrzał na stojącą za nim Silje i dał jej znać, że zakończył już posiłek.
-Powinieneś więcej jeść, Loki.
Usłyszał ze szczytu stołu i czuł na sobie badawcze spojrzenia. Wszyscy zastanawiali się, jak zareaguje na pierwsze słowa od króla od czasu, gdy pokłócili się na sali treningowej o pochodzenie Loki'ego.
-Nie jestem głodny i nie mam zamiaru jeść na siłę.
Odpowiedział spokojnie i przeszedł do wycierania ust serwetką, na której za moment zacisnął dłonie, ledwo powstrzymujac się przed rozbiciem czegoś, gdy usłyszał słowa swego adopcyjnego ojca.
-Dlatego jesteś takim chuchrem, które nie umie porządnie walczyć.
Wydawało się, że wszyscy przy stole wstrzymali oddech. Wszyscy, poza Odynem, który wciąż spożywał swój posiłek, zupełnie jakby rozmawiał z kimś o pogodzie. Kompletnie nie obchodził go fakt, że rani swego syna i być może też go rani. Było to zdecydowanie poza jego partycypacją.
-Nie sądzę, by tak było. Wychodzę, dziękuję za posiłek. Chcę jednak zaznaczyć, że jeśli dalej będą kierowane w moją stronę takie uwagi, rozważę przeprowadzkę poza pałac.
Nie była to prawda - blefował ale chciał, żeby ktoś zwrócił uwagę na to, jak traktuje go król Asgardu. Ten jednak nawet nie mrugnał swoim jedynym okiem, nawet nie unosząc wzroku na boga kłamstw. Loki jednak zarejestrował, jak jego partnerka podrapała się trzy razy po prawej stronie szyji - ich znak, że są zagrożeni. Nie dał znać, że wszystko zauważył ale przejechał powoli wzrokiem po wszystkich po czym wstał i odszedł, pozostawiając wszystkich w jadalni a za sobą słysząc lekkie kroki służącej. Dopiero po kilku minutach, gdy znaleźli się w jego komnatach i rzucił zaklęcia, ujął jej dłoń w swoje i zaprowadził do czytelni, gdzie usiedli razem na kanapie.
-Silje, co się stało?
Zapytał autentycznie zatroskany, ujmując jej twarz w swoje dłonie i przyglądając się jej uważnie, jakby próbował domyślić się o co chodzi. Wiedział, że mógłby po prostu przeczytać jej myśli i wszystkiego by się dowiedział ale obiecał kiedyś i jej i sobie, że nie będzie tego robił.
-Król zdaje się coś podejrzewać. Jego służąca zatrzymała mnie dzisiaj rano i zapytała, czy nie mam cię przypadkiem dość, ponieważ król chciałby mnie w swojej świcie.
Przyznała cicho z niepewnością patrząc na swojego chłopaka w którego oczach zapłonął czysty gniew. Widziała, jak ogarnia go wściekłość ale nic nie mówiła, czekając na jego reakcje i zastanawiając się, jak powinna mu pomóc się uspokoić po wszystkim.
-Nie pozwolę nikomu nas rozdzielić. Tylko jeśli sama mnie odepchniesz. Rozumiesz?
-Tak, Loki. Jednak nie wiem, czy w ogóle możemy z tym coś zrobić. Jeśli zostanę przydzielona do służby twego ojca, będę musiała tam służyć.
-Nie pozwolę na to, nie martw się.
Zarzekał się, jednak nie miał faktycznej władzy nad Odynem i doskonale o tym wiedział. Chyba to martwiło go najbardziej. Nie wiedział, czego może oczekiwać po swoim ojcu.
Niestety cisza, jaka nastała pomiędzy Lokim a jego rodziną przez kolejne kilka dni była jedynie zwiastunem burzy, jaka miała nadejść w ich rodzinie. Zaledwie niecałe dwa tygodnie później wkroczył gniewnym krokiem do sali tronowej w której znajdował się jego ojciec i Silja - teraz klęcząca ze spuszczoną głową a jej blade ciało było umorusane brudem i krwią.
-Co to ma znaczyć, ojcze?
Zapytał, ledwie powstrzymując emocje. Miał ochotę roznieść wszystko i wszystkich dookoła za to, że jego partnerka została skrzywdzona - nawet jeśli nie wiedzieli, że są w związku to doskonale wiedzieli, że jest ona jego prywatną służącą i nikomu innemu nie będzie usługiwać.
-Twoja służąca wykazała się nieudolnością.
Skwitował król, machając niedbale ręką na młodą kobietę, której twarz ukryta była za woalem posklejanych włosów. To doprowadziło boga kłamstw jedynie do większego wkurzenia się.
-Nie rozumiem, raczysz wyjaśnić?
-Owszem. Rozkazałem jej przynieść mi wino. Przyniosła nie to o które prosiłem.
-Z tego co się orientuję wino zamawia się w winiarni, służący nie zabierają go sami z półek, więc nie musiała to być jej pomyłka. Poza tym nawet jeśli się pomyliła nie jest to powód do poddania jej chłoście. Chyba również zapomniałeś, że Silje jest moją prywatną służącą i nałożnicą i jest nietykalna, osobiście wydałem jej zakaz usługiwania komukolwiek innemu niż mnie.
Przez kilka chwil mierzył się z Odynem spojrzeniami i miał wrażenie, że za moment go uderzy. Król z lubością wykorzystywał swoją władzę i chciał dopiec mu najbardziej, jak potrafił a jedyny atak, jaki mógł go zaboleć, to atak na jego służącą.
-Tym razem jej odpuszczę, jednak nie chcę by kolejni twoi służący byli zobowiązani do służenia jedynie tobie. Możesz ją zabrać.
Jak tylko straże odsunęły się od klęczącej dziewczyny Loki dopadł do niej i wziął na ręce w pozycji na księżniczkę, nie spoglądając na nikogo więcej wyszedł z sali tronowej, kierując się na powrót do swoich komnat. Musiał teraz o nią zadbać i ją opatrzyć. Nie odzywał się przez całą drogę ale doskonale czuł, jak drobnym ciałem w jego ramionach targa cichy szloch. Zamknął ich w pokoju i jak zawsze oddzielił swoje komnaty od reszty zamku po czym posadził ją na kanapie i uniósł jej głowę, zaglądając prosto w umorusaną brudem i krwią twarz, po której płynęły kryształowe łzy. Serce bolało go na ten widok ale nie mógł już zapobiec temu, co się stało.
-Pomogę ci się umyć a potem cię opatrzę. Przepraszam, że nie dałem rady cię obronić. Powinienem był domyślić się, że wysłanie mnie na specjalny trening na plac treningowy to jakiś podstęp.
Jego głos był zupełnie inny niż jeszcze parę minut temu - czuły, miękki i przepełniony troską. Na prawdę żałował, że tak się stało i nie wiedział, jak mógł temu zaradzić w przyszłości. Wiedział jednak, że musi coś z tym zrobić. Dziewczyna skinęła głową i pozwoliła poprowadzić się do łazienki na mocno drżących nogach, gdzie Loki przygotował dla niej ciepłą kąpiel i pomógł zdjąć zniszczone ubranie. Wyszedł tylko na chwilę, by oddać je przechodzącej właśnie obok komnat służącej i polecić jej zostawić nowe pod drzwiami. Odebrał je chwilę później, gdy jego partnerka siedziała już w ciepłej wodzie, próbując się uspokoić i od razu do niej wrócił, uklękając przy niej.
-Przepraszam.
Szepnął gdy chwytał w dłoń gąbkę i zaczynał mycie młodej kobiety od jej delikatnej, drżącej ręki.
-Nie przepraszaj, to nie twoja wina. Odpowiedzialny jest za to tylko i wyłącznie król.
-Jaką karę ci wymierzył?
-Dwadzieścia batów. Gdziekolwiek, nie tylko na plecy.
Przyznała drżącym głosem jednak gdy spojrzała w zielone oczy boga kłamstw, w jej własnych próżno było szukać strachu. Chociaż jej ciało wciąż drżało w jej błękitnych tęczówkach tliła się złość i zażartość. Gdyby Loki w tym momencie rozkazał jej zabić Odyna, zrobiłaby to bez wahania. Jednak nie zamierzał prosić jej o coś tak skrajnego. Dzisiaj chciał wynagrodzić jej to, co się stało.
-Przykro mi, że musiałaś przez to przejść. Obiecuję, że nigdy więcej do tego nie dopuszczę.
Powiedział składając pocałunek na przegryzionej aż do krwi wardze. Musiała znosić okropne katusze. Już jedno uderzenie batem jest niewyobrażalnym cierpieniem - narzędzie wykonane ze skóry rozdziera skórę i wierzchnią część mięśni a pozostawione po nim rany pulsują żywym ogniem. Loki musiał bardzo uważać by w trakcie obmywania poranionej skóry nie zadawać dziewczynie zbyt dużego bólu, mimo że było to oczywiście nieuniknione. Gdy w końcu jednak udało mu się z tym uwinąć, mógł uważnie przyjrzeć się ranom pokrywającym plecy, ramiona, brzuch i uda jego ukochanej a także jedną rankę szpeczącą jej twarz.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, możesz położyć się nago na łóżku a wtedy postaram się zaleczyć twoje rany. Mogę cię zanieść, jeśli chcesz.
Zaproponował a gdy zauważył, że dziewczyna kiwa głową uśmiechnął się i pomógł jej wyjść z wanny tylko po to, by zawinąć ją w puchaty ręcznik i w pozycji na księżniczkę zanieść do sypialni, gdzie delikatnie ułożył ją na łóżku i przyniósł drugi ręcznik, którym pomagał jej wycierać poranioną skórę. Przyłożył dłoń do jej brzucha i skupił się, koncentrując się tylko i wyłącznie na zaleczaniu jej ran. Proces ten nie był niestety bezbolesny i widział wyraz bólu malujący się na bladej twarzy, jednak nie mógł nic na to poradzić - w przeciwnym razie rany będą się goić przez bardzo długi czas a ból będzie o wiele większy niż przez te kilka minut w trakcie leczenia.
-Mam zająć się teraz ranami na plecach czy na udach?
Zapytał miękko po czym schylił się i złożył pocałunek na płaskim brzuchu młodej kobiety w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu widniała paskudna rana.
-Na plecach, bardziej bolą. Proszę.
Podał jej dłoń i pomógł się jej ułożyć na brzuchu, tak by uda i ramiona jak najmniej jej przeszkadzały i skupił się na pelcach, które oberwały najbardziej. Przyglądając się im uważniej w cale jej się nie dziwił, że zdecydowała się najpierw na zaleczenie właśnie tego obszaru - skóra ledwie przypominała plecy, porozrywane we wszystkie strony. Niestety przy tym etapie leczenia leżąca przed nim nastolatka krzyczała z bólu, jednak nie mógł nic na to poradzić. Trwało to o wiele dłużej niżby chciał ale słysząc rozdzierający krzyk ściskało mu się serce.
-Przepraszam, nie jestem w stanie zrobić tego bezboleśnie.
Powiedział w końcu, gdy plecy były już całkowicie zasklepione. Silje uniosła się ostrożnie na rękach, odwracając się do niego ze łzami w oczach ale zdziwieniem wymalowanym na anielskiej twarzy.
-Za co ty mnie przepraszasz, Loki? Pomagasz mi, leczysz mnie. To boli, faktycznie ale to nie ty skazałeś mnie na takie cierpienie. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę za to, co dla mnie robisz.
Odpowiedziała miękko, chociaż jej głos był lekko zachrypnięty i położyła dłoń na jego własnej, uśmiechając się delikatnie. Loki westchnął cicho i pochylił się, złączając ich usta w czułej pieszczocie.
-Jak tak dalej pójdzie, szybko się zmęczysz. Mogę sama się trochę podleczyć, rany na ramionach i udach nie są tak głębokie, powinnam sobie poradzić.
Zaproponowała nastolatka ale zauważyła, jak bóg kłamstw kręci głową z lekkim uśmiechem na ustach.
-Zajmij się swoimi ramionami a ja zabiorę się za uda, dobrze?
Nie czekał jednak na reakcję ze strony ukochanej tylko zajął się swoją robotą, kątem oka widząc, jak czarnowłosa zaciska zęby, lecząc swoje własne rany. Bolał go ten widok, jednak wiedział, że jeszcze kiedyś odegra się na Odynie za krzywdy, które jej wyrządził. W końcu jednak pozostało już tylko jedno miejsce, które nie było zaleczone - ujął więc jej twarz w dłonie i spojrzał prosto w błękitne oczy, uśmiechając się delikatnie po czym użył swoich magicznych umiejętności, by zaleczyć ranę na jej policzku. Zaraz potem złożył pocałunek na jej czole by po chwili przejść do miękkich ust.
-Dziękuję, Loki. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Bóg psot jednak nic nie odpowiedział, zamykając wciąż nagą kobietę w swoich ramionach i trzymając ją blisko siebie. Żałował, że pozwolił jej zostać samej w jego komnatach, niezabezpieczonych żadnym zaklęciem. Co prawda dziewczyna potrafiła posługiwać się magią ale bardzo podstawową i nie miała szans przeciwko strażnikom, którzy za włosy zawkleli ją do sali tortur. Wielką ulgą był jednak fakt, że w tym momencie trzymał ją w swoich ramionach - bezpieczną, całą i zdrową.
-Nie pozwolę, by znów coś ci się stało. Będę bardziej uważny i nie będę odstępować cię na krok. Nie dam nikomu więcej okazji do skrzywdzenia cię.
Obiecał cicho, gładząc zaleczone już plecy chłodną dłonią i czując wtulające się w niego ciało. Miał zamiar spełnić tę obietnicę. Nie wiedział, jak ale spełni ją. Zabije każdego, kto spróbuje mu przeszkodzić.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńmuszę powiedzieć, że opowiadanania są świetne, i czekam na więcej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie